Reklama

Widzew zostaje w drugoligowym piekle

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2019, 15:32 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo. Nie wracajcie do domu. Łódzkie dzienniki jutro śmiało mogą postawić na słynną okładkę “Faktu”. Widzew spuentował kompromitującą wiosnę żenującym występem w Bełchatowie, gdzie był bezdyskusyjnie słabszy od GKS-u Bełchatów i ostatecznie stracił choćby matematyczne szanse na awans.

Widzew zostaje w drugoligowym piekle

Nawet zwycięstwo zaledwie przedłużałoby nadzieję, a karty wciąż rozdawałby kto inny (a konkretnie Elana). Ale nie tylko nam wydawało się, że w tym wyścigu żółwi może ostatecznie znaleźć się miejsce dla Widzewa. A jednak dzisiaj zobaczyliśmy zespół mierny, zespół bezjajeczny, zespół, który wypada tylko rozgonić na cztery wiatry, wraz z trenerem Paszulewiczem, za którym w Łodzi nie będzie tęsknił nikt, a którego wybór jest pierwszym poważnym błędem nowego dyrektora sportowego, Łukasza Masłowskiego, który miał przecież dać nową jakość.

Widzew rozpoczął od straty bramki w skandaliczny sposób. Wrzutka z rzutu wolnego jakich tysiące, piłkarze Widzewa kryją się nawzajem, a z pięciu metrów niepilnowany Czajkowski otwiera rezultat. Niebawem mogło być 2:0 po dobrej akcji Putina, ale Tanżyna zablokował strzał. RTS jeszcze się zdołał odwinąć po niezłej akcji Wolsztyńskiego, a którą wykończył Mąka – było 1:1, to mogło się udać.

Ale wtedy przypomniało nam się ile razy tej wiosny Widzew po zmianie stron tracił dech. Grał na pół tempa. Oddawał całkowicie inicjatywę. Niestety dla Widzewa, znowu się sprawdziło, bo gra ofensywna łodzian stanowiła dowcip, a defensywa ruszała się coraz mniej przekonująco. W końcu stało się to, co musiało się stać – gol na 2:1, gdzie obrona Widzewa wspólnie zgłosiła akces do dyscyplinarki, a Bartosiak nieniepokojony wpadł w pole karne i pewnie wykończył akcję. Nadzieje jeszcze odżyły po golu Tanżyny na 2:2, gdzie sędzia odgwizdał spalonego – naszym zdaniem gwizdać nie musiał, były piłkarz GKS-u Tychy po prostu walczył o piłkę, można było to uznać.

Ale jak tu bronić widzewiaków, który po tej sytuacji nie przejawiali żadnej inicjatywy, przyglądali się rywalom i dali sobie wbić kolejnego gola – autorem znowu Bartosiak – zupełnie zasłużenie? Jaka to szydera ze słynnego “widzewskiego charakteru”?

Reklama

O czym my mówimy, skoro przy stanie 1:3 to GKS cały czas naciskał i polował na czwartego gola? Przecież wtedy na boisko wszedł pamiętający Chrzest Polski Patryk Rachwał, który jest tak doświadczony, że w Górniku 97/98 terminował w jednej drużynie z Janem Urbanem, a w Widzewie grał u boku Rafała Kaczmarczyka i Sławomira Guli. W tym sezonie Rachwał bez minuty na wiosnę, a i tak MAŁO NIE STRZELIŁ PIĘKNEGO GOLA Z RZUTU WOLNEGO.

Widzew miał budżet na walkę o Ekstraklasę, oscylujący w okolicach piętnastu milionów złotych. Potrafił zimą sprowadzić czołowego stopera I ligi Daniela Tanżynę, który miał oferty z Ekstraklasy, potrafił dać szansę odbudowy nieprzypadkowemu w polskiej piłce talentowi Rafała Wolsztyńskiego. Stać go było na sprowadzanie obcokrajowców, także takich pokroju Kohei Kato, który w Ekstraklasie nie wyglądali źle. Otwarcie mówiono, że to transfery na wyższy poziom, by tam już być gotowym do – a jakże – walki o Ekstraklasę.

I kto dzisiaj dał temu Widzewowi lekcję futbolu, zostają w grze o pierwszą ligę? Paweł Lenarcik, dwudziestoczteroletni wychowanek GKS-u. Dalej choćby dziewiętnastoletni wychowanek Przemysław Zdybowicz, wychowanek Mikołaj Grzelak (ale z przerwą, ostatnio potężna Legionovia!), wychowanek Bartłomiej Bartosiak, pochodzący z Łasku (znana stolica futbolu) były ełkaesiak Artur Golański, Paweł Czajkowski sprowadzony z trzecioligowego KSZO, sprowadzony z Wisły Sandomierz były piłkarz Kniaży Szczasływe Wiktor Putin i inni. Chłopaki zdeterminowani, skromni, zarabiający pewnie kilka razy mniej niż widzewiacy. Zespół oparty w większości na graczach z regionu, którzy gdzieś – taka prawda – nie przebili się wyżej.

Gdyby Widzew się uparł, pewnie każdego mógłby zimą do siebie sprowadzić. A teraz zostaje na bocznicy.

To był nieprawdopodobny sezon. Widzew zaczął doskonale, pewnie zmierzając po awans.

Screen Shot 05-12-19 at 02.48 PM

Reklama

źródło: 90minut.pl

Ale później przyszło niezrozumiałe załamanie formy, całkowicie niewytłumaczalne. Mroczkowski zaczął złą serię, ale dziś można jasno powiedzieć, że jego zwolnienie nie dało zupełnie nic, a może i w ocenie jakości szatni aż tak się nie pomylił.

Screen Shot 05-12-19 at 02.52 PM

Źródło: 90minut.pl

Screen Shot 05-12-19 at 02.50 PM

Komicznie brzmią w tym momencie wypowiedzi Paszulewicza, który chwalił się niemalże tym, jak Widzew wyglądał podczas remisu na Olimpii Elbląg czy nieźle wymieniał podania w Stargardzie. Panowie, to jest Widzew, i to nie tylko stojąca za nim marka, ale konkretne finansowe argumenty i siła sprawcza. To powinno być 3:0 w obu przypadkach.

Trudno wyrazić jak wściekli są właśnie kibice RTS. Oni nie zawiedli ani na moment, zapełniając trybuny rekordowymi liczbami, cały czas stanowiąc klubową wizytówkę. Jakby mało było bólu, rywal zza miedzy właśnie tego lata wraca na najwyższy poziom, do Łodzi za jego sprawą przyjedzie za chwilę Lech, Lechia, Legia.

Widzew stracił sezon, potrzebuje konkretnego planu naprawczego. Jasne, w przyszłym sezonie znowu będzie faworytem, ale to rok, który jest jak kij w szprychy – hamuje rozwój, napędzającą się koniunkturę. Sposób, w jaki wypuszczono promocję z rąk, wzbudza straszliwy niesmak. Po takim fiasku kadrę pewnie czeka rewolucja, a więc znowu będzie trzeba zespół zgrywać, budować, a rywale czekać nie będą, słabsi niż w tym sezonie też raczej się nie okażą.

GKS Bełchatów – Widzew Łódź 3:1

Czajkowski 16, Bartosiak 65, 87 – Mąka 29

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

0 komentarzy

Loading...