Reklama

Fernando Llorente, czyli skromny budowniczy sukcesu

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2019, 00:49 • 2 min czytania 0 komentarzy

Trudno nam uwierzyć, że dzieciaki w Londynie wieszają sobie plakaty Llorente nad łóżkiem, że gdy przychodzi im grać na podwórku, to każdy chce być Llorente, a jak szczęśliwcem zostaje tylko jeden z nich, to reszta mówi o sobie per Fernando. Tak nie jest i tak nie będzie, bo Hiszpan, krótko mówiąc, z hiszpańskim futbolem się nie kojarzy. Prawdę mówiąc, jakbyśmy pierwszy raz go zobaczyli, widzielibyśmy w nim Szkota czy innego drwala z Irlandii. Pytanie tylko: co z tego, skoro Llorente tak naprawdę jest dzisiaj cichym bohaterem Tottenhamu?

Fernando Llorente, czyli skromny budowniczy sukcesu

Nie byłoby przecież trzeciej bramki dla Kogutów, gdyby nie on. Ktoś musiał mieć centymetry, ktoś musiał się odpowiednio ustawić, a potem zgrać piłkę w to miejsce, gdzie stał Alli. Tak się akurat złożyło, że tym kimś był właśnie Llorente, który w tym danym momencie zrobił wszystko idealnie. Pewnie, wcześniej spudłował fatalnie, z tych trzech metrów musi trafić, nawet jeśli Onana miałby do dyspozycji czternaście kończyn, ale jak na nasze: odkupił winy. Najpierw miał szczęście, bo Lucas zrobił za niego robotę, natomiast potem szczęściu Tottenhamu sam wyraźnie pomógł.

I przecież dla niego to nie jest pierwszyzna. Cofnijmy się fazę wcześniej. Nie byłoby Tottenhamu w półfinale, gdyby właśnie nie Llorente. Gol z City był, jaki był, można się kłócić, czy sędzia powinien gwizdać rękę, czy nie powinien, ale ostatecznie bramkę Hiszpanowi uznał. I też w jak trudnym momencie Hiszpan to zmieścił – City prowadziło 4:2, 73. minuta, wydawało się, że gospodarze kontrolują mecz. A tu cyk, wchodzi drągal w pole karne i ucisza całe Etihad.

Wcześniej? 1/8 i gol na 3:0 z Borussią Dortmund. Jeszcze wcześniej? Asysta przy bramce na 1:1 z PSV, trzy minuty po wejściu na plac! Pamiętajcie, że w tamtej grupie liczył się dla Kogutów każdy łup i gdyby nie zwycięstwo z Holendrami, Tottenhamu w madryckim finale by nie było. Nie wyszliby z grupy. Trudno więc nie przypisywać i tutaj zasług temu wielkoludowi.

Reasumując – Llorente, licząc z dzisiejszym meczem, notuje w tej edycji gola, asystę lub kluczowe podanie średnio co 67 minut. Według nas to świetny wynik, nie jest Hiszpan głównym architektem tego sukcesu Kogutów, ale z pewnością cegiełkę do niego dołożył. Nigdy nie był Kane’em, nigdy go nie zastąpi, Tottenham zawsze będzie za Anglikiem tęsknił. Ale ma dziś Pochettino kogoś, komu może zaufać w Lidze Mistrzów. Że będzie tym kimś Llorente, strzelec dwóch bramek w Premier League dla Tottenhamu przez dwa sezony? Niewiarygodne, ale prawdziwe.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać
Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
0
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
1 liga

Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Bartosz Lodko
1
Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”
Niemcy

Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?

0
Mistrzowie dramaturgii. Dlaczego Bayer jest tak dobry w końcówkach?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...