Znacie film „To nie jest kraj dla starych ludzi”? Pewnie, że znacie. No więc pozwólcie sparafrazować ów tytuł na ekstraklasowy użytek: „To jest kraj dla grubych piłkarzy”. W teleexpressowej galerii ludzi pozytywnie zakręconych. W ligowej galerii ludzi pozytywnie otłuszczonych znajdziemy nie ogórków, którzy zostają delegowani do zamiatania schodów, tylko ważne postacie swoich drużyn.
Najbardziej znany przykład, że w Ekstraklasie „gruby na bramkę” nie obowiązuje, to Petteri Forsell. Forsell ma zaległości, może nie aż tak wielkie, jakie miał gdy trafiał do Polski, ale pewna mniej lub bardziej subtelna oponka jest zauważalna.
Czy Finowi to przeszkadza w wycieraniu podłogi rywalami?
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Forsell w tym sezonie – Ekstraklasa i Puchar Polski – strzelił SZESNAŚCIE RAZY. Strzelał ligowym mocarzom: Legii, Jadze (dwa gole) i – niech im będzie, na zachętę – Lechowi (gol i asysta). Strzela teraz, gdy toczy się kluczowa walka, jego dwa trafienia dały remis z Sosnowcem, jego gol pomógł zbić Wisłę Płock.
Wczoraj internet obiegły zdjęcia Luki Zarandii. Nie twierdzimy, że wygląda tutaj jak prokurator z „Gliniarza i prokuratora” (ani jak jego buldog)…
Ale coś jest na rzeczy. Widzicie sami po zdjęciu głównym: to nie jest sportowa sylwetka. To znaczy, może i jest, ale jak na lata dziewięćdziesiąte, a nie te dzisiejsze, gdzie przeciętny kandydat na piłkarza zaczyna dzień od kilograma jarmużu, a poprawia dwoma godzinami crossfitu.
Jednak czy to jakoś szczególnie Zarandii przeszkadza? Ten sezon mógłby wyglądać lepiej, ale w Arce i tak jest jednym z lepszych jeśli chodzi o klasyfikację kanadyjską, a w naszych notach ustępuje – wśród pomocników – tylko Janocie i Vejinoviciowi. Zresztą, to zdjęcie z wczoraj, a również wczoraj po wejściu z ławki zdążył wykręcić najlepszy wynik jeśli chodzi o szybkość:
Do Forsella, a szczególnie Zarandii, można mieć jakieś tam uwagi: panowie, jest przyzwoicie, ale jakbyście się wzięli za siebie na poważnie, dopiero by się mogło dziać. Szczególnie Gruzin jest w takim wieku, że kariera jeszcze przed nim, jakby swój talent wsparł przygotowaniem fizycznym za chwilę wyfruwałby w przyzwoitym kierunku.
Ale z drugiej strony, co się chłopakom dziwić? Skoro nawet z brzuszkiem spokojnie dają radę, a bywa, że rozdają karty? To ekstraklasowe środowisko wcale do większego wysiłku nie motywuje, można zjeść kebsa na piętnaście minut przed meczem, a potem nie odstawać od reszty.