Reklama

Rezolutny jak Piast przy transferach

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2019, 17:35 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, że postawienie na Waldemara Fornalika było majstersztykiem godnym fachowców od moneyball. Były selekcjoner potwierdził kolejny raz, że codzienna klubowa orka to jego specjalność. Z drugiej strony trzeba też przyznać, że kadra skomponowana została z wyjątkową wprawą, a przecież Piast nie musiał przy tym rozbijać banku.

Rezolutny jak Piast przy transferach

Generalnie można zauważyć pewne dobre schematy w polityce transferowej Piasta. Wiemy jak działa rynek menadżerski, czasem po prostu pojawia się okazja i tyle, więc nie musi to być wcale tak przemyślane, na jakie wygląda, w sensie: nie musi być fragmentem większej i głębszej filozofii. Ale tak czy siak, w Piaście mają rękę do transferów.

UZNANI POLACY NA ZAKRĘCIE

Przykład pierwszy: Tomasz Jodłowiec. Przykład drugi: Jakub Czerwiński. Przykład trzeci: Piotr Parzyszek. W ramach tego tria mamy fundament każdej linii. Czerwiński to top 3 ligowych stoperów (może nawet najlepszy stoper ligi), Jodła rzadko schodzi poniżej wysokiego poziomu (nawet jeśli ostatnio nie ma miejsca w wyjściowym składzie), a Parzyszek to najlepszy strzelec zespołu. Jak ta trójka trafiła do klubu?

Z wybitnej przeceny. Każdy z nich szedł do Piasta zrobić krok w tył. Legia chciała się pozbyć zarówno kosztownego Jodły, jak i Czerwińskiego, który – jak zapewniano – miał być stoperem numer siedemnaście. Parzyszek z kolei w pewnym momencie zapowiadał się jako przyszłość reprezentacji Polski, miał fajny transfer do Charltonu. Tam odbił się brutalnie, a w Holandii wielki przełom nie nastąpił.

Reklama

Dziś każdy z nich to ligowa gwiazda. OK, możecie się zżymać na słowo “gwiazda”, ale taki jest też cały Piast: po cichutku, bez rozgłosu, statecznie do przodu, robiąc swoje. Żaden z wyżej wymienionych zawodników nie gra nagle czegoś – jak na swój potencjał – niesamowitego, tylko zostali przywróceni do tego, co potrafią. Jeśli Piast będzie chciał uczynić ze swojej szatni Zakład Reaktywacji Karier, to może być to wielce opłacalna dla wyników i stanu kasy działalność. My na miejscu zawodnika, który liznął większego grania, ale jest aktualnie pod wozem, chcielibyśmy trafić do Fornalika.

SENSOWNI OBCOKRAJOWCY

Sorry Joelu Valencio, ale za symbol udanej polityki transferowej wobec graczy zagranicznych uznajemy Aleksandara Sedlara. Nie dlatego, że uważamy go za pięć klasy lepszego gracza, tak nie jest, ale lepiej pokazuje mądry schemat.

Wyciągniecie Sedlara to niedoceniany majstersztyk, bo Serb w momencie do Gliwic wcale nie był zawodnikiem anonimowym. Był jednym z najlepszych stoperów ligi serbskiej, czyli, według rankingu UEFA, o ładnych siedem pozycji lepszych od naszej. Sedlar na tyle dobrze grał w Metalacu, że dostał powołanie z reprezentacji Serbii, a więc też nie takiej, która uprawia hobby futbol. Mało: nie zagrał tam w jakimś przeglądzie ligowców na Pucharze o Złote Gacie Króla Tajlandii, tylko u boku Tadicia, Ivanovicia, Tosicia, Mitrovicia.

Co ważne, o pozyskanie Sedlara gliwiczanie toczyli bój z innymi ekstraklasowiczami, a jednak wiedzieli, że warto tu posłodzić by wygrać wyścig. Teraz zbierają tego owoce.

Joel Valencia? Wiadomo, Kolumbijczyk, który przyszedł ze słoweńskiego Koper, ale w praktyce pojawił się w Gliwicach dzięki rozeznaniu na rynku hiszpańskim, a raczej: niższych lig hiszpańskich, bo tam występował od lat. Został sprowadzony za śmieszne pieniądze, a teraz spokojnie można za niego krzyknąć grubo ponad milion euro. To rozeznanie sprowadziło też do klubu Jorge Felixa, który kosztował bagatela: 25 tysięcy euro.

Reklama

Tom Hateley od razu przychodził jako wzmocnienie, znał też realiab bo z dobrej strony pokazał się swego czasu w Śląsku. Świetnym strzałem okazał się też Kirkeskov, który przychodził tu tylko na wypożyczenie. Grał w przeszłości regularnie w lidze duńskiej i norweskiej, w zasadzie nie było powodów, by sądzić, że się u nas nie sprawdzi, a tak pokrył jedną z trudniejszych do obsadzenia pozycji w polskiej lidze: lewą obronę. Na ten moment wydaje się wręcz, że Piast wyciąga ligowe perełki jak z kapelusza. Plach nie przyjeżdżał przecież nie wiadomo z jakim CV, a teraz proszę: jeden z najlepszych bramkarzy Ekstraklasy.

Piast nie stawia na dziesięciu obcokrajowców plus Polak, która ta polityka jest coraz modniejsza w lidze, tylko wie jak wyszukać tych kilku, którzy zrobią różnicę.

DŁUGA ŁAWKA

Piast na pewno nie jest zespołem, który ma wyłącznie jedenastu zawodników do grania. To jedna z najbardziej niedocenianych ławek w lidze.

Spójrzmy nawet na ostatni mecz: rezerwowym golkiperem Szmatuła, jasne, mający swoje lata, ale który mimo swoich lat wielokrotnie wciąż potrafił wybronić mecz. Uros Korun wirtuozem futbolu nie jest, ale to dobry pomysł jako solidność na ławkę. Dalej mogący wystąpić na wielu pozycjach Marcin Pietrowski, legenda klubu i kluczowy piłkarz dla szatni Gerard Badia, zdolny wypożyczony z Lecha Poznań napastnik Paweł Tomczyk (dwa wejścia z ławki, dwa gole, wywalczony rzut karny), doświadczony i okrzepły w ligowych bojach Papadopulos, a także wyróżniający się w zeszłym sezonie pierwszoligowiec Patryk Sokołowski. Do dyspozycji Fornalika jest Mateusz Mak, który umie zrobić – by tak rzec – konstruktywny wiatr na skrzydle, Jagiełło też potrafi dać porządną zmianę. Jak się dobrze przyjrzeć, to na każdej pozycji Piast jest zabezpieczony, a niejeden jego rezerwowy miałby pewny plac w innym zespole Ekstraklasy.

***

Dodajmy do tego pracę z wychowankami, której symbolem Patryk Dziczek. Dodajmy umiejętne wyłapanie Konczkowskiego, który był wyróżniającą się postacią spadającego Ruchu Chorzów, a teraz jest w życiowej formie i przebąkuje się o nim w kontekście reprezentacji Polski. No i wreszcie to, że Piast poruszał się w warunkach finansowych ligowego średniaka, który większe pieniądze na transfer gotówkowy musiał wysupłać tylko przy okazji Czerwińskiego (około milion złotych), ale nawet jego przejście zrównoważył transfer Heberta. A przecież odszedł jeszcze choćby Murawski do Palermo, robiąc niezłą górkę. Poza tym – albo transfery darmowe, albo takie, które miesięcznie Legia wydaje na jedną pensję Carlitosa.

Nie wiemy co się zdarzy latem, na ilu graczy Piasta znajdzie się chętnych, ale jeśli będą odchodzić, to raczej nie za frytki. Problemem polskich klubów było ostatnio coraz częściej inwestowanie pieniędzy, a nie ich pozyskiwanie. Piast ma w ostatnim czasie sporo dobrych doświadczeń, które wystarczy kontynuować. Wnioski z transferu choćby Vassiljeva ewidentnie wyciągnięte.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...