Wiosnę w Ekstraklasie jak dotąd można podsumować na plus. Było dużo ciekawych meczów, sporo emocji, a czasami i trochę jakości. Średnią w każdym z powyższych aspektów zaniżała jednak Arka Gdynia. Aktualnie to zdecydowanie najsłabsza drużyna w lidze. W tym przypadku liczby ani trochę nie kłamią.
Arkowcy w dziesięciu tegorocznych meczach nie odnieśli ani jednego zwycięstwa, a łącznie zdobyli cztery punkty – z czego trzy w ostatnich trzech meczach, gdy faktem stało się pożegnanie Zbigniewa Smółki. Doliczając końcówkę jesieni, ekipa z Gdyni czeka na wygraną od czternastu kolejek! Ostatni raz udało jej się to 26 listopada, gdy rozbiła Wisłę Kraków 4:1.
Tak wyglądałaby tabela, gdyby brać pod uwagę wyłącznie 2019 rok. Kibice Arki zakrywają oczy:
Były drużyny, które od pewnego czasu obniżały loty, które rozegrały więcej meczów słabych niż złych. To jednak podczas spotkań Arki często oczy bolały nas najbardziej. Z ambitnych planów stworzenia drużyny grającej i efektownie, i efektywnie – a w takim celu przychodził Smółka – nic się nie ostało. Nie było nawet siermiężnego grania z niezłymi wynikami. Na boisku, w Gdyni do niedawna tragicznym, często nie widzieliśmy zespołu, raczej jedenastu gości w żółto-niebieskich koszulkach, których los akurat skojarzył w jednej szatni.
O ile ze strony szefów klubu ostro zdementowane zostały doniesienia, jakoby Smółka odszedł obawiając się o swoje bezpieczeństwo, o tyle nikt nie zaprzeczał, że od pewnego momentu drużyna była podzielona i skłócona, niektórzy już nie mogli na siebie patrzeć. Fatalna atmosfera miała potem przełożenie na mecze. Arki po prostu nie dało się oglądać bez uszczerbku na zdrowiu. Bo kiedy tak naprawdę grała dobrze lub przynajmniej nieźle? Chwilami w Poznaniu, w drugiej połowie z Legią, w derbach Trójmiasta z Lechią. 3:3 z Pogonią myliło wynikiem, między kolejnymi bramkami nie oglądaliśmy jakościowego futbolu, choć na tle reszty i tak to spotkanie ląduje po stronie plusów. I tyle. W większości przypadków gra była nie do zniesienia.
ARKA WYGRA W ZABRZU? ETOTO PŁACI PO KURSIE 3,20
Smółka zawsze znajdował wytłumaczenie. Jesienią dominowała narracja, że Arka chciała grać w piłkę, a rywale jej w tym przeszkadzali. Tak słyszeliśmy chociażby po meczach z Koroną i Piastem, w których to ofensywne statystyki były zdecydowanie po stronie tych drużyn. Później dowiedzieliśmy, że bardzo dużym problemem okazało się wypadnięcie ze składu kontuzjowanego Aleksandara Kolewa. Ta teza obaliła się sama. Gdy Kolew wrócił do gry, gdynianie nadal nie wygrywali, zaś w pierwszych czterech meczach ze znów zdrowym Bułgarem strzelili… jednego gola. Do tego jeszcze fatalne boisko na swoim stadionie. Tylko jakoś na wyjazdach wcale nie oglądaliśmy lepszej Arki. Taki nieistotny szczegół.
Najbardziej zjazd zespołowy widać po jednostkach. Wiosną w zasadzie o żadnym piłkarzu w żółto-niebieskiej koszulce nie można było powiedzieć, że jest w formie i gra dobrze dłużej niż przez tydzień. Nie do poznania są Michał Janota i Maciej Jankowski. W tamtej rundzie czołowe postaci całej Ekstraklasy, dziś chwilami jedni z najgorszych nie tylko w Arce. W przypadku Janoty krążą plotki, że nadal jest obrażony za zatrzymanie go w klubie zimą mimo lukratywnej oferty z egzotycznego kierunku. To by jednak fatalnie świadczyło o mentalności samego zainteresowanego. Na właściwe tory nie może wrócić Luka Zarandia, nawet Pavels Steinbors i Damian Zbozień nie dają tego co wcześniej. Gdzie nie spojrzeć, nie za bardzo widać powody do optymizmu.
Wczorajszy mecz z Miedzią w debiucie Jacka Zielińskiego nie pokazał, że zdaje się zmierzać ku lepszemu. Arka grała zachowawczo i bojaźliwie, a gdy już objęła prowadzenie po poważnych błędach obrońców gości i tak nie potrafiła utrzymać wyniku. Już nawet wśród samych kibiców pojawiają się głosy, że ewentualny spadek mógłby drogą do oczyszczenia, bo pewne sprawy zaszły za daleko. Jeśli nic się nie zmieni, faktycznie do tego dojdzie.
Arkowcy zaczynali rok z ośmiopunktową przewagą nad strefą spadkową. Dziś sami się w niej znajdują. Co gorsza – większość ich rywali w walce o utrzymanie jest raczej na fali wznoszącej niż opadającej. Wisła Płock odżyła pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego, Górnik Zabrze za 2019 rok byłby szósty w tabeli, Miedź najgorsze chwile zdaje się mieć za sobą, a Zagłębie Sosnowiec mimo coraz trudniejszego położenia, w ostatnich tygodniach pokazało więcej dobrego futbolu niż Arka przez cały sezon. Wyraźnie w dołek wpadł Śląsk Wrocław, ale to nadal nic w porównaniu do problemów w Gdyni. Fatalny okres przeżywa Korona Kielce, jednak ma już taki komfort w tabeli, że prawdopodobnie nawet komplet porażek do końca sezonu nie zakończyłby się jej degradacją.
Jacek Zieliński to już bardzo doświadczony pływak, ale podjął się naprawdę trudnego zadania i rzucił na głęboką wodę. Cała nadzieja dla Arki w tym, że nowemu trenerowi uda się błyskawicznie odbudować morale zespołu, że przy nim odżyją Janota, Jankowski, Zarandia. Mowa o typowym działaniu krótkoterminowym. Zieliński we wcześniejszych klubach potrafił bardzo dobrze punktować na starcie, choć ubiegłoroczne podejście do Termaliki nieco zepsuło ten obraz. Innego punktu zaczepienia jednak nie ma.
***
Podsumowanie 30. kolejki Ekstraklasy w Lidze Minus: