Reklama

Czy polscy piłkarze ręczni postawią się dziś swoim odwiecznym rywalom?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

10 kwietnia 2019, 10:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na każdej pozycji mają lepszych zawodników od nas. Na ostatnich mistrzostwach świata zajęli czwarte miejsce. Biało-czerwonych w ogóle nie było na tym turnieju. Ich trener buduje reprezentację według własnego pomysłu od 2017 roku, Patryk Rombel w roli selekcjonera zadebiutuje dziś. Przed meczem Polska – Niemcy powodów do optymizmu mamy wyjątkowo mało, ale kto wie, być może na przekór wszystkiemu nasi szczypiorniści postawią się dziś faworytom?

Czy polscy piłkarze ręczni postawią się dziś swoim odwiecznym rywalom?

Aby przed spotkaniem eliminacji do Euro 2020 nie dołować się za bardzo, zacznijmy od pozytywów. W Arenie Gliwice zasiądzie dziś około dziesięciu tysięcy widzów. W przeszłości biało-czerwoni fani nie raz tworzyli na polskiej ziemi atmosferę, która mobilizowała piłkarzy ręcznych do wejścia na teoretycznie nieosiągalny poziom. Dziś do tego zachęci ich coś jeszcze – Rombel debiutuje w roli selekcjonera. To banał, ale wiadomo, że każdy zawodnik chce ze zdwojoną siłą pokazać się nowej miotle.

Liderem Rombla na parkiecie ma być Piotr Chrapkowski, którego koledzy ponownie wybrali ostatnio kapitanem reprezentacji. Jego forma z tego sezonu to kolejny drobny powód do optymizmu. „Chrapek” jest bowiem szefem obrony SC Magdeburga, a więc trzeciej obecnie drużyny Bundesligi. Odkąd trafił do Niemiec, poprawił się o klasę, dziś to jeden z czołowych defensorów w najlepszej lidze świata. Obok niego ważną rolę w kadrze będzie też zapewne pełnił Kamil Syprzak. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o grę – na młodych zawodnikach musi robić wrażenie, że płocczanin podpisał niedawno kontrakt z potężnym PSG.

W czym jeszcze możemy pokładać nadzieję na niespodziankę w dzisiejszym starciu?

– Myślę, że mogą nas nie doceniać, może nawet lekko lekceważyć – mówi o Niemcach grający w klubie DHfK Lipsk Maciej Gębala.

Reklama

Niewykluczone, że ma racje. Napiszkowana gwiazdami światowej piłki ręcznej reprezentacja może podejść do tego spotkania na zasadzie, że wygra się samo. Jeśli faktycznie tak będzie, a wszystkie wspomniane powyżej czynniki zagrają na korzyść Polaków, możemy podjąć z Niemcami walkę. Jeżeli natomiast podopieczni Christiana Prokopa wyjdą na nas tak zmobilizowani, jak na najważniejsze mecze tegorocznych mistrzostw świata, to znajdziemy się w dużych tarapatach. Niewykluczone, że przeciwnicy jednak się zepną, bo ostatni mundial był dla nich nieudany. Niemcy liczyli, że skoro organizują MŚ, to powtórzą sukces z 2007 roku, kiedy to okazali się najlepsi, po pamiętnym finale z Polską. Nie dość, że nie sięgnęli jednak po złoto, to jeszcze przegrali minimalnie spotkanie o brąz z Francją. Sprawili tym samym zawód kibicom, możliwe, że w spotkaniu z nami będą chcieli sobie powetować straty. 

O skali potencjału Niemców najlepiej świadczy obsada lewego skrzydła. Numerem jeden jest tam Uwe Gensheimer, zawodnik PSG, ikona światowej piłki ręcznej. Numerem dwa aktualny… lider tabeli strzelców Bundesligi, Matthias Musche. Na wyjazd do Gliwic nie załapał się natomiast Rune Dahmke z wicelidera tabeli THW Kiel, który w naszej drużynie niewątpliwie byłby jedną z gwiazd.

Taką wyliczankę moglibyśmy przeprowadzić właściwie na każdej pozycji – większość zawodników z niemieckiej kadry B byłaby u nas w gronie liderów reprezentacji. A taki Maciej Pilitowski, którego Rombel może dziś mianować reżyserem gry Polaków, nie miałby szans załapać się do kadry naszych zachodnich sąsiadów, co więcej, żaden klub z osiemnastodrużynowej Bundesligi też raczej nie byłby nim zainteresowany…

Powodów do pesymizmu jest dziś zdecydowanie więcej niż do optymizmu. Ale żeby nie kończyć tego tekstu smutno, mamy jeszcze jedną informację, która może wlać promyk nadziei w kibicowskie serca: w naszej grupie eliminacji do Euro 2020 zdarzają się sensacje. Dowód? Porażka… Polski z Izraelem, która była jedną z naszych największych kompromitacji w XXI wieku. Skoro więc byliśmy autorem olbrzymiej niespodzianki in minus, może teraz kolej na pozytywne zaskoczenie?

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...