„Wal w niego tak żeby mu we łbie zadzwoniło.”
Na pewno słyszeliście Państwo podobne słowa na boiskach sportowych, w takiej czy innej formie.
Obejrzałem niedawno film „Wstrząs”. Występujący w nim Will Smith gra rolę neuropatologa Benneta Omalu, który przyczynił się do zwiększenia świadomości na temat tego, jak wstrząśnienie mózgu wpływa na degenerację jego tkanek. Kumulując się, takie zdarzenia mogą prowadzić do trwałej choroby degenerującej pracę mózgu podobnie jak choroba Alzheimera czy znana do tej pory jedynie z ringów „encefalopatia bokserska”.
Wydawało się, że jedynie bokserzy mogą być podatni na choroby degeneracyjne mózgu. Liczba ciosów, które trafiają w głowy zawodników jest olbrzymia. Dość szybko połączono to z problemami poznawczymi osób uprawiających ten sport. Problemami pojawiającymi się nie tylko u tych w podeszłym wieku i, jak wkrótce się okazało, nie tylko u tych, które kariery zakończyły wiele lat temu.
W 1928 roku Harrison Martland opisał przypadek angielskiego pięściarza, który przejawiał symptomy chorób wieku starczego. W 1949 roku zespół brytyjskiego neurologa Macdonalda Critchey’a napisał na ten temat dużą pracę naukową przedstawiając wyniki wieloletnich badań nad urazami pięściarzy. Praca i odkrycia doktora Omalu nie dotyczyły jednak boksu.
Na jego stół autopsyjny trafił były zawodnik zespołu futbolu amerykańskiego Pittsburg Steeelers, legenda i członek futbolowej Galerii Sławy. Mike Webster występował wiele lat na pozycji centra, wielokrotnie konfrontując się w fizycznych pojedynkach z podobnymi sobie boiskowymi gigantami. Już w trakcie swojej kariery wielokrotnie wykazywał symptomy choroby. Depresja, zaniki pamięci, problemy z równowagą, niekontrolowane wybuchy agresji. Lista była bardzo długa. Oczywiście ważniejsze była gra i zdobyte cztery puchary Super Bowl. Zawodnik bardzo drogo zapłacił jednak za boiskowe poświęcenie i zdobyte sukcesy. Po zakończeniu kariery problemy się jedynie nasilały. Mike zaczął mieszkać w swoim samochodzie albo na opuszczonych stacjach kolejowych. Żeby zasnąć, czasami używał na sobie paralizatora.
Postępujące problemy psychiczne doprowadziły do tego że wypadające zęby przyklejał na miejsce za pomocą Super Glue. Mike Webster umarł na zawał serca w wieku pięćdziesięciu lat. W trakcie autopsji doktor Omalu, poza zwyczajowymi dla sportowca bliznami i śladami urazów, nie zauważył nic szczególnego. Dopiero dokładne zbadanie tkanek mózgu zmarłego ujawniło, że jak wielkie zniszczenia dokonały lata ciagłych mikrourazów mózgu.
CTE – Chroniczna Encefalopatia Pourazowa. Wielokrotność zderzeń zawodników w wielu dyscyplinach sportu może prowadzić do jej rozwoju. Futbol, rugby, sporty walki, hokej, każda z tych dyscyplin generuje dla zawodnika okazję do wypadków samochodowych kilkaset razy w roku. Do tego można właśnie porównać skutki urazów dostawanych przez sportowców.
Historia Mike’a Webstera jest historią kilkudziesięciu amerykańskich futbolistów, których spotkały podobne problemy często z tragicznym zakończeniem. Światem rugby wstrząsneła w 2017 roku samobójcza śmierć trzydziestosiedmioletniego Dana Vickermana. Wieloletniego czołowego zawodnika tej dyscypliny i wielokrotnego reprezentanta Australii. Autopsja hokeisty Jeffa Parkera, byłego zawodnika Buffalo Sabres potwierdziła, że cierpiał na CTE.
To jest właśnie problemem tej choroby. CTE można jedynie stwierdzic post mortem. Wielkie organizacje sportowe staneły do walki. Niestety nie o to, żeby poprawić warunki bezpieczeństwa zawodników. Zapewnić lepszą opiekę medyczną, taką mającą faktycznie zajmować się problemami zdrowia a nie stawianiem zawodników na nogi za pomocą wszelkich dostępnych środków. Presja wyniku, presja efektu bo przecież wielkie sporty zawodowe generują wielkie zyski. Stwarzają miejsca pracy i zapewniają setkom milionów ludzi rozrywkę na najwyższym poziomie.
Jak powiedzieć im wszystkim, że coś, co kochają, może być odpowiedzialne za problemy psychiczne i doprowadzić do śmierci ich herosów?
Jak przekonać rodziców do tego, że ich dzieci są całkowicie bezpieczne uprawiając te dyscypliny? Żaden z nas przecież nie chciałby żeby zamiast manekina to jego dziecko brało udział w testach zderzeniowych nowych aut. Rozwój sportu, szybkość rozgrywki, atletyczność zawodników prowadzi do tego, że nieodzowna stanie się refleksja, czy nie byłoby warto zmienić zasady niektórych sportów.
Każdy kontakt powyżej lini barków w rugby karany jest czerwoną kartką, a zawodnik, który ucierpiał odsyłany jest na badanie. Bezwzględnie walczy się z faulami w grze i włodarze poważnie rozmawiają na ten temat. Nikt nie próbuje lekceważyc problemu.
Niestety wielkie przedsiebiorstwa jakimi de facto są ligi zawodowe hokeja czy futbolu ciągle starają się bagatelizować zagrożenie. Atrakcyjność ich produktu opiera się na najwyższym poziomie widowiska, a do niego należą nie tylko zdobywane punkty czy gole. Element agresji to przecież coś, co podrywa widzów z siedzeń równie skutecznie, co finezyjne piruety na tafli. Intro studia rozpoczynającego poniedziałkowy mecz futbolowy przez wiele lat stanowiły dwa zderzające się hełmy. Gracze którzy zostawiają po sobie na boisku pobojowisko jak z „Gry o Tron” zdobywają przecież popularność równą Mozartom dziedziny. Również w piłce nożnej przywołując przykład choćby Vinniego Jonesa.
Jak jednak przekonać kogoś, jeśli nie można wskazać palcem i jedynie po śmierci człowieka można stwierdzić, że cierpiał na chorobę? Kiedy po latach urazów postanowi wsiąść w swoje auto i pojechać autostradą pod prąd?
Pat Lambie, fot. NewsPix.plPat Lambie to dwudziestoosmiolatek z Południowej Afryki. Jedna z gwiazd tamtejszej reprezentacji rugby. Jeden z najlepszych graczy na swojej pozycji na świecie. W styczniu tego roku postanowił zakończyć profesjonalną karierę. Wielokrotne wstrząśnienia mózgu, których doznał spowodowały, że postanowił więcej nie ryzykować.
Oglądając film dokumentalny o tym, jak ligi zawodowe próbowały tuszować problem, zdumiała mnie wypowiedz jednego z byłych zawodników NFL. Mówił, że byli na wojnie i to są blizny z bitwy, na którą szli dobrowolnie. Na wojnie żołnierze wysiadali z barek desantowych na plażach Francji, on uprawiał jedynie sport. Naładowany niezdrową presją osiągnięcia celu wszelkimi sposobami.
Czy cokolwiek się zmieniło od 2002 kiedy badania doktora Omalu zostały opublikowane? Powstawały specjalne komisje, powoływano komitety. Po śmierci Chrisa Henry’ego w 2009 roku u którego w trakcie sekcji odkryto CTE, problem znowu zainteresował media. Nawet wyniki badań dwudziestosześciolatka nie skłoniły władz lig NHL i NFL do poważniejszych zmian w traktowaniu CTE. Coraz powszechniejsza wiedza i kolejne przypadki odkrywania choroby u zmarłych sportowców doprowadzą prawdopodobnie do tego, że próba ignorowania zagadnienia spali na panewce. Spowoduje odpływ ludzi z tych sportów.
Niewiele dyscyplin sportowych jest tak ekscytujących jak hokej czy rugby. Szybkość akcji, intensywność starć, a przy tym niesamowite piękno i finezja stanowią o popularności tych dyscyplin. Gale MMA gromadzą setki tysięcy widzów a ich popularność spowodowała, że dużo ludzi samemu zajęło się tym sportem. Uprawianie i trenowanie sportu jest czynnikiem, który kreuje charakter i osobowość. Często tworząc pięknych ludzi. Fizycznie i intelektualnie.
Zawodnik musi jednak wiedzieć, co może mu grozić. Musi mieć wszelką dostępną wiedzę i poczucie ochrony ze strony tych, którzy decydują o sporcie, który uprawia. Nie można udawać, że ludzkie ciało stworzone jest do tego, żeby znosić wszelkie cierpienie. Bez żadnych konsekwencji. Dużo bardziej drastycznych niż przewlekle boląca „ręka tenisisty” czy przysłowiowe „łamanie w kościach”. Niszczona jest tkanka zawiadująca naszym funkcjonowaniem na podstawowym poziomie. Naszą wrażliwością emocjami i pamięcią.
***
PS. Stop zwolnieniom z WF’u