Każda rewolucja rozpoczyna się w poniedziałek, wie to każdy, kto mierzył się w swoim życiu z tematem diety czy zmiany podejścia do używek. Nie może więc dziwić, że również rewolucja taktyczna w Ekstraklasie początek miała wczoraj, podczas meczu Wisły Płock ze Śląskiem Wrocław. To właśnie w tym niepozornym spotkaniu Jakub Słowik oraz ogółem zespół Śląska Wrocław przedefiniował szereg pojęć w bardzo ważnej kategorii taktyki, czyli w stałych fragmentach gry.
Do tej pory, do 8 kwietnia 2019 roku, ogólne zasady były jasne. Gdy jesteś w fazie ataku, twoim celem przy stałym fragmencie gry jest dostarczenie piłki do zawodnika, który następnie pokona bramkarza. W defensywie? Cóż, twoim celem jest przede wszystkim obrona własnej bramki.
A właściwie: twoim celem była przede wszystkim obrona własnej bramki.
Cofnijmy się do sytuacji z 64. minuty, gdy po nierozważnym zagraniu Piotra Celebana i nie do końca przemyślanej interwencji Jakuba Słowika, Śląsk stanął przed koniecznością opracowania strategii obrony przy rzucie wolnym pośrednim kilka metrów od ich bramki.
Klasyczna sztuka wojenna zakłada sformowanie muru na linii bramkowej oraz zabezpieczenie przez bramkarza drugiej części bramki. Rozwiązanie daje największe szanse na zablokowanie nadchodzącego uderzenia, praktycznie całe światło bramki jest zasłonięte, strzelcowi bardzo trudno odnaleźć miejsce, w które mógłby posłać piłkę.
Zagrożenia? Cóż, kto pamięta ten przedmiot:
Ten zdaje sobie sprawę, co może się stać przy tak mocnym uderzeniu z tak bliskiej odległości.
Wynik meczu w momencie podyktowania tego rzutu wolnego? 0:0. Ryzyko utraty bramki wprawdzie duże, ale co jest ważniejsze: jeden gol w spotkaniu, czy zdrowie zawodników w trakcie najważniejszych batalii sezonu? Obrona pojedynczego strzału, czy możliwość dalszej gry kluczowych ogniw wrocławskiej drużyny? Śląsk udzielił jedynej możliwej odpowiedzi: zdrowie jest wartością nadrzędną.
Jakub Słowik postanowił więc ustawić się w takim miejscu, by w razie potrzeby móc ochronić swoich kolegów od bolesnego uderzenia piłką. Wyglądało to mniej więcej tak:
Zwróćcie uwagę, że przy niewielkim nakładzie sił, da się obronić bez trudu wszystkich zawodników obecnych w murze. Stopklatka z Ekstraklasa.tv jeszcze mocniej uświadamia, jak troskliwie zaopiekował się kolegami bramkarz Śląska.
Trochę nie rozumiemy, dlaczego poświęcono Mączyńskiego (i dlaczego sędzia go nie odsunął, wszak stał stanowczo za blisko piłki), ale poza tym? Wykonanie absolutnie top. Oczywiście, Śląskowi nie udało się upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu – wprawdzie zdrowie zawodników nie ucierpiało, ale zespół stracił gola. Rewolucja jednak już się dokonała.
Zdrowie, nie wyniki. Postawa godna pochwały.
***
O tych bardziej i mniej komediowych elementach ostatniej kolejki ekstraklasy rozmawiali w swoim programie Weszłopolscy w składzie: Bartek Szczęśniak, Mateusz Rokuszewski i Paweł Paczul, których rozmówcami byli tym razem: Łukasz Wachowski, Alan Czerwiński, Michał Janota i Michał Nalepa. Ulubiony program wszystkich Polaków można odsłuchać tutaj: