“Lechia odzwyczaiła się od porażek, w tym sezonie zaledwie trzy razy znalazła pogromców, a raz w Płocku. Gdańszczanie byli wtedy przy piłce przez 63% czasu meczu, a mimo to przegrali. To działa też w drugą stronę. W spotkaniach z Koroną (2:0) i Lechem (1:0) to piłkarze Piotra Stokowca oddali inicjatywę (w obu posiadanie na korzyść rywali 62%–38%), a wygrali” – czytamy w “Prześwietleniu” Łukasza Olkowicza, który zadaje pytanie: czy posiadanie piłki się opłaca?
GAZETA WYBORCZA
Naturalizowani Rosjanie nie mają lekko w swojej nowej ojczyźnie.
Dwa lata temu kibole Spartaka Moskwa podczas derbowego meczu z Lokomotiwem, w którym grali Guilherme i Ari, śpiewali piosenkę: „Banana, banana mama, na ch… rosijskoj sbornoj obiezjana” (po co rosyjskiej reprezentacji małpa). Przy okazji mundialu problem przycichł, ale przed rozpoczęciem eliminacji znów został wywołany, tym razem nie przez kiboli, ale byłego reprezentanta Pawła Pogriebniaka. 35-letni napastnik Uralu Jekaterynburg, a wcześniej VfB Stuttgart, Fulham i Reading, w wywiadzie stwierdził, że jest „śmiesznie, gdy ciemnoskóry zawodnik gra w reprezentacji Rosji. Ari nigdy nie zrozumie, co znaczy mieć rosyjski paszport”. Wcześniej inny były rosyjski kadrowicz Roman Pawljuczenko zapowiedział, że nie będzie oglądać meczów reprezentacji, w których będzie grał Ari.
SUPER EXPRESS
W „SE” krótka pomeczówka Polaków, dosłownie dwa słowa o wsparciu Programu Certyfikacji Szkółek Piłkarskich przez rząd. Nic szczególnie wartego cytowania, lecimy dalej.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Męczarnie z happy endem. Jakie wysnuliśmy z nich wnioski?
Niebezpiecznie uśpieni
Polacy rozegrali w Wiedniu słabą pierwszą połowę, w niedzielę było bardzo podobnie. Przez pierwsze 20 minut grali bardzo wolno, niedokładnie, Wojciech Szczęsny już w 3 minucie popisał się dość trudną interwencją. Byli statyczni, jakby licząc, że z czasem i tak wbiją piłkę do siatki. Potem zaczęli wychodzić z letargu, ale wciąż raziła dużo liczba indywidualnych błędów. Pobudka nastąpiła po przerwie, kiedy podeszli wyżej (jak w Wiedniu), zaczęli grać agresywniej, jednak cały czas brakowało wykończenia, zdecydowania pod bramką. Sporo wniosło wejście na boisko Kuby Błaszczykowskiego – na podmęczonego rywala taki zawodnik to skarb. W końcu udało się trafić do siatki, ale z gry Jerzy Brzęczek zadowolony być nie może. Spotkanie z Łotwą, które miało być spacerkiem, okazało się przez 75 minut męczarnią.
Oceny „PS” za Łotwę: Szczęsny 7, Kędziora 5, Glik 6, Pazdan 6, Reca 5, Grosicki 6, Klich 5, Krychowiak 5, Zieliński 5, Piątek 5, Lewandowski 7, Błaszczykowski 6. Trochę jakbyśmy wygrali bez większych problemów.
Niedoszłym bohaterem meczu – Pavels Steinbors. Bardzo długo bronił absolutnie wszystko.
Najpierw próbował go pokonać Robert Lewandowski – nie dał rady. Potem dwukrotnie Kamil Grosicki, Krzysztof Piątek uderzał głową, ale za każdym razem górą był 34-letni golkiper. Dopiero w 76. minucie skapitulował, napastnik Bayernu w końcu znalazł sposób, by go pokonać. Potem zrobił to jeszcze Kamil Glik. Ale i tak łotewski bramkarz może być z siebie zadowolony, pokazał, że jest w stanie bronić strzały zawodników z najlepszych klubów w Europie.
Moise Kean bohaterem meczu Włochy – Finlandia. Swego czasu jego ojciec chciał zablokować podpisanie przez syna umowy z Juventusem, bo miał nie dostać… traktorów, które wcześniej Stara Dama mu obiecała.
– Szefowie klubu obiecali traktory dla mojej rolniczej firmy w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Mam tam kilka hektarów ziemi, chcę ją zasiać ryżem i kukurydzą. Początkowo powiedzieli, że nie ma problemu, a teraz okazało się, że nie przewidzieli tego w budżecie – grzmiał na łamach „Tuttosport” i wygrażał, że syn opuści Starą Damę po osiągnięciu pełnoletności. Groźby nie zostały jednak spełnione.
Anglikom rośnie złote pokolenie. Gareth Southgate już ma w kim wybierać, w kadrach młodzieżowych w blokach czekają kolejni.
W kadrze meczowej na spotkanie z Czechami znalazło się sześciu piłkarzy w wieku 24 lat lub młodszych. A pamiętać należy, że duża grupa zawodników z tej kategorii wiekowej (m.in. Marcus Rashford, Trent Alexander-Arnold, John Stones i Joe Gomez) nie mogła przyjechać na zgrupowanie z powodu urazów. Młodzi nie są już tylko uzupełnieniem składu. Ich zadaniem nie jest jedynie przyglądanie się na treningach większym gwiazdom i powolne wchodzenie do składu. Southgate już widzi, że byli gracze juniorskich reprezentacji wchodzą do dorosłej piłki bez większych obaw. Hudson-Odoi przyjechał na zgrupowanie w trybie awaryjnym ze względu na wysyp kontuzji, ale to nie przeszkodziło mu zostać w piątek najmłodszym reprezentantem Anglii w historii w meczu o punkty (18 lat i 135 dni). Sancho również nie miał zamiaru dłużej czekać na debiut w pierwszym składzie w spotkaniu o stawkę. Na boisku czuł się pewnie, pozwalał sobie nawet na zakładanie siatek rywalom z Czech.
17-letni Mateusz Bogusz robi furorę w Leeds United.
Bogusz! – wybrzmiewa w szatni zajmowanej przez zespół Leeds United U-23. To nazwisko, ale działa jak rozkaz, po którym 17-latek wkracza w świat dorosłych – dołącza do seniorów i staje się po prostu Matim. Tak nazywają go piłkarze trzeciej ekipy Championship, zapewne dzięki jego rodakowi – Mateuszowi Klichowi. I choć przeniósł się do The Peacocks z Ruchu Chorzów niedawno, ledwie pod koniec stycznia, już od kilku tygodni częściej bywa właśnie Matim. – Oficjalnie wciąż jestem zawodnikiem młodzieżówki, jednak w praktyce niemal codziennie przychodzi po mnie ktoś z pierwszej drużyny i zabiera wraz z kilkoma kolegami na treningi do Marcelo Bielsy.
Czy posiadanie piłki się opłaca? – pyta w „Prześwietleniu” Łukasz Olkowicz.
Dominik Nowak nie lubi, gdy trenerzy mówią, że ich zespół chce grać w piłkę. Dla niego to banał. – Przecież każdy tak chce – przytomnie zauważa szkoleniowiec Miedzi. Ale są w ekstraklasie zespoły, które lubią się przy niej utrzymywać, a co najważniejsze potrafią. Choć są w mniejszości. Styl Miedzi jest przyjemny dla oka. Jej piłkarze starannie rozgrywają akcje, unikają zagrań na oślep, pod względem posiadania futbolówki są w czołówce ekstraklasy (53%), bo takich zachowań wymaga Nowak. W zeszłym sezonie legniczanie w efektowny sposób wygrali I ligę. Zbierali pochwały za pomysł na siebie, próbę podporządkowania sobie rywali. I z takim rozmachem zaczęli grać w elicie polskich drużyn. Ale gdy za styl nie przybywało punktów, a straszyły domowe porażki ze Śląskiem (0:5) i Arką (0:4), trener Nowak zmodyfikował sposób grania. Jego zespół stał się bardziej wycofany (…).
Lechia odzwyczaiła się od porażek, w tym sezonie zaledwie trzy razy znalazła pogromców, a raz w Płocku. Gdańszczanie byli wtedy przy piłce przez 63% czasu meczu, a mimo to przegrali. To działa też w drugą stronę. W spotkaniach z Koroną (2:0) i Lechem (1:0) to piłkarze Piotra Stokowca oddali inicjatywę (w obu posiadanie na korzyść rywali 62%–38%), a wygrali. Reguły więc nie ma (…).
SPORT
Noty „Sportu” za Łotwę? Też wyglądają nam na trochę za wysokie jak na wczorajszy styl:
Szczęsny 6, Kędziora 6, Glik 7, Pazdan 6, Reca 6, Grosicki 6, Krychowiak 6, Klich 4, Zieliński 5, Lewandowski 8, Piątek 5, Błaszczykowski 5.
Na 4. stronie o meczach naszych grupowych rywali, a więc o koncercie Erana Zahaviego, który dał Izraelowi wygraną 4:2 z Austrią, a także o utracie dwóch punktów przez Słowenię, która była piekielnie nieskuteczna w starciu z Macedonią Północną. Cristiano Ronaldo zaś nie błysnął w powrocie do reprezentacji Portugalii, bohaterem jego meczu był inny kapitan – bramkarz Ukraińców.
Jednak nie kapitan Portugalii okazał się bohaterem meczu, ale kapitan gości i rówieśnik Ronaldo, bramkarz Szachtara Donieck Andrij Pjatow. W I połowie obronił dwa strzały Ronaldo i jeden Pepe, po przerwie dwukrotnie nie zdołał go pokonać Andre Silva. Ukraińcy znajdowali się pod mocnym naciskiem gospodarzy i trener Andrij Szewczenko mógł być zadowolony z wyniku. Co innego Fernando Santos. – Drużyna grała dobrze, zawodnicy się starali, były okazje, ale nie zdołaliśmy strzelić bramki. Szkoda, ten mecz powinniśmy wygrać. Wynik nie jest dobry, straciliśmy dwa punkty u siebie, jednak sądzę, że to da nam dodatkową motywację w kolejnym meczu z Serbią – oświadczył selekcjoner Portugalii.
Waleriane Gwilia podczas przerwy na kadrę spędził długie godziny w samolotach.
Swoją podróż 24-letni pomocnik rozpoczął tydzień temu, powołany do reprezentacji swojego kraju przed meczami w eliminacjach mistrzostw Europy ze Szwajcarią
Teraz Gwilia i koledzy muszą przemieścić się na drugi koniec Europy. We wtorek w Dublinie czeka ich spotkanie numer 2 w eliminacjach z Irlandią. Z Tbilisi na Zieloną Wyspę, to aż 4 tys. kilometrów. Nie ma więc za bardzo czasu na odpoczynek i regenerację. Po jutrzejszym spotkaniu, które zaplanowano na godzinę zwija manatki i wraca do Zabrza. W podróży spędzi więc prawie 8000 kilometrów. To niewiele dalej, niż z Katowic do Johannesburga w RPA.
Duży wywiad Krzysztofa Brommera z Waldemarem Fornalikiem. Między innymi o niemal dwóch dekadach pracy w ekstraklasie czy spokojnym usposobieniu trenera Piasta.
– W ekstraklasie, w roli szkoleniowca debiutował pan w maju 2001 prowadząc Górnika. Wychodzi na to, że to już 18 lat. Jak wiele się zmieniło przez ten czas?
– Na pewno wszystko idzie w stro- nę większego profesjonalizmu. Zanim zaczynałem były sytuacje, że klub nie miał nawet trenera bramkarzy, nie mówiąc o trenerze przygotowania fizycznego. Ana- lityk? Też nie. Technologia poszła do przodu, możemy mieć taką liczbę informacji o zawodnikach, przeciwnikach, że dwóch ludzi nie jest w stanie tego ogarnąć. Wymogi licencyjne spowodowały, że kluby funkcjonują na zdrowszych zasadach. To, że ktoś komuś zalega pieniądze na poziomie ekstraklasy jest już zjawiskiem rzadkim, a w dalszej perspektywie nie ma szans funkcjonowania na tym poziomie. Infrastruktura się zmieniła. Proszę popatrzeć jakie 10 lat temu mieliśmy stadiony? W mojej ocenie rozwój musi jeszcze nastąpić w obszarze baz i boisk treningowych. Licencje tworzą wymogi i niech tak będzie. Innej drogi nie ma.
– Wiele osób widzi pana jako spokojnego, zamyślonego trenera, także na ławce rezerwowych, w trakcie spotkań.
– Wiele razy podkreślałem, że to nie jest tak, że gdy któryś trener biega przy linii to znaczy, że żyje z drużyną, a ten drugi, który tak nie robi, to nie żyje. Jak ktoś stoi i analizuje to znaczy, że nie przeżywa tego co się dzieje na boisku? No nie. Człowiek musi być przygotowany, żeby w przerwie być gotowym do przekazania konkretnych wskazówek. Natomiast reagując zbyt żywiołowo można pewnych rzeczy po prostu nie zauważyć.
fot. FotoPyK