Reklama

Pinto zmiękł i przywrócił Malarza do treningów

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2019, 19:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze miesiąc temu Ricardo Sa Pinto na łamach “Przeglądu Sportowego” puszył się, że nie widzi dla Arkadiusza Malarza miejsca w pierwszym zespole. – Nie ma go w moich planach na wiosnę – deklarował. No i pierwszego dnia wiosny… przywrócił go do zajęć z “jedynką”.

Pinto zmiękł i przywrócił Malarza do treningów

Oczywiście dla obsady bramki Legii ten ruch ma marginalne znaczenie. Powód przywrócenia Malarza do zajęć jest prozaiczny – Pinto musiał wybierać między wciskaniem bluzy bramkarskiej zawodnikowi z pola, włączeniem do zajęć pierwszej drużyny 15-letniego Kuby Ojrzyńskiego, a wyciągnięciem ręki na zgodę do doświadczonego golkipera. Portugalczyk ma bowiem problem, bo Radosław Majecki doznał urazu, Cezary Miszta pojechał na zgrupowanie reprezentacji i strzały kolegów w przerwie na kadrę mógł bronić jedynie Radosław Cierzniak.

No i tyle wyszło z napinki obu panów. Malarz i Pinto najeżyli się na siebie po tym, jak Portugalczyk zrobił z niego bramkarza numer dwa, a później i numer trzy. Malarz burzył się na Twitterze, dodawał emocjonalne wpisy (“Trzy miesiące, trzy pozycje w dół w hierarchii. Nie dam się zniszczyć, chociaż boli kurewsko” i “Rowno rok temu probowalo mnie zniszczyc zycie. Teraz chce to ze mna zrobic praca. Ale po reakcji TT widze, ze nie wolno tu napisac o emocjach. To w sumie przykre”). Bramkarz Legii ostatecznie wylądował w rezerwach, nie poleciał na choćby jedne zimowe zgrupowanie z pierwszym zespołem.

Pinto oficjalnie przyznawał, że dla niego sprawa Malarza jest zakończona, piłkarzowi zalecał szukanie sobie nowego klubu. – Nie ma go w moich planach na wiosnę – mówił na łamach “PS” jeszcze w lutym. Nie jest tajemnicą, że między trenerem a bramkarzem nie było chemii. A jeśli była, to raczej w formie kwasu.

A tu cyk powołania, cyk kontuzja i trzeba było wyciągać rękę do skreślonego już zawodnika. Z jednej strony nie dziwimy się – lepiej mieć na treningach gościa, który jeszcze niedawno był najlepszym bramkarzem ligi, niż 15-latka czy trenera bramkarzy. Z drugiej – Pinto wykazał się niekonsekwencją. Już nie chodzi tylko o to zdanie, że nie widzi go w zespole na wiosnę – plany czasami się zmieniają, życie je weryfikuje. Ale Portugalczyk najpierw zgrywa macho, ura-bura, wali pięścią w stół, odstawia Malarza od zespołu, a gdy sytuacja zrobiła się kryzysowa, to nieśmiało skubiąc skuwkę od dresu mówi “wiesz co, Arek, głupia sprawa w sumie…” i wyciąga rękę na zgodę.

Reklama

Z punktu widzenia Legii ta decyzja ma znaczenie porównywalne z tym, co piłkarze jedzą na podwieczorek i o której zaczynają trening. Totalna pierdoła, która nie ma większego przełożenia na grę mistrzów Polski, bo umówmy się – na kolejny mecz do bramki wskoczy Cierzniak, ewentualnie Majecki (jeśli się wykuruje). Malarz zatem będzie w najlepszym przypadku rezerwowym bramkarzem, w najgorszym – rezerwowym rezerwowego bramkarza.

Niemniej Pinto przywróceniem go do treningów z “jedynką” pokazał, że kozaka łatwo zgrywać w komfortowych warunkach. Każdy potrafi być kapitanem na spokojnym morzu. Gorzej, gdy z wypiętą klatą trzeba chwycić za stery podczas sztormu. Przy pierwszej większej fali Portugalczyk przezornie założył kapok.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
0
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
1
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...