Trochę zniknął nam ostatnio z radarów Paweł Dawidowicz. Być może to efekt braku powołań do reprezentacji, bo o ile Adam Nawałka coś w chłopaku widział, o tyle Jerzy Brzęczek już jakby mniej, być może chodzi po prostu o to, że mając tylu graczy w Serie A, w mniejszym stopniu przejmujemy się tym, co dzieje się na zapleczu najwyższej włoskiej klasy rozgrywkowej. Ale fakty są takie, że o zawodniku Hellasu piszemy ostatnio mniej. Ale właśnie nadarzyła się świetna okazja, by o jego istnieniu przypomnieć. Włoski klub postanowił bowiem wykupić Dawidowicza na stałe.
Tym samym kończy się przygoda byłego zawodnika Lechii Gdańsk z Benfiką. A – będąc bardziej precyzyjnymi – z rezerwami portugalskiego giganta, bo odkąd niecałe pięć lat temu Dawidowicz został kupiony przez tę drużynę, do choćby debiutu w jego barwach nie doszło. Czy był to czas stracony? Gdy popatrzy się na to, jakie kariery robią niektórzy koledzy Dawidowicza z kadry rezerw lizbońskiego zespołu, można by tak pomyśleć.
Nelson Semedo za prawie 36 milionów euro wylądował w Barcelonie.
Victor Lindelof gra w Manchesterze United, do którego trafił za 35 milionów euro.
Renato Sanches za podobną kwotę do Bayernu Monachium, gdzie z różnym skutkiem rozwija swoją karierę.
Goncalo Guedes najpierw za 40 baniek odszedł do PSG, a później – za 10 mniej – do Valencii.
Rubes Dias jest podstawowym piłkarzem Benfiki i reprezentacji Portugalii.
Luka Jović sieknął 15 goli w Bundeslidze, 7 w Lidze Europy w barwach Eintrachtu i jest wielkim odkryciem.
Helder Costa razem Wolverhampton awansował do Premier League.
Bruno Gaspar, z międzylądowaniem we Fiorentinie, trafił do ekipy największego lokalnego rywala, Sportingu.
No a zdarzało się też, że Dawidowicz występował choćby z Edersonem, jednym z najdroższych bramkarzy w historii. Jednak – wracając do oceny tego okresu w wykonaniu Polaka – nie skupialibyśmy się szczególnie na nazwiskach graczy, którzy robią większe kariery. W rezerwach Benfiki było bowiem też mnóstwo innych zawodników, którzy nie przebili się do pierwszego zespołu, a dziś bardzo chcieliby być w miejscu, w którym znajduje się Dawidowicz.
Po pobycie w Bochum Polak buduje swoją markę w Italii. Najpierw było Palermo, z którym cała trójka naszych zawodników – Dawidowicz, Radosław Murawski i Przemysław Szymiński – otarła się o Serie A, przegrywając finałowy dwumecz w barażach z Frosinone. W tym roku, już w barwach Hellasu, na razie szykuje się powtórka z rozrywki, przynajmniej jeśli chodzi o play-offy. Obecnie klub z Werony zajmuje trzecie miejsce w tabeli Serie B. No chyba, że jeszcze uda się łyknąć Palermo (trzy punkty straty) lub Brescię (cztery oczka przewagi).
Na pewno plany w Hellasie są ambitne i sięgają powrotu do Serie A. Dawidowicz, który jest u Fabio Grosso podstawowym piłkarzem, kosztował włoski klub, według informacji Przeglądu Sportowego, od 3 do 3,5 milionów euro. W przypadku transferów Polaków taka suma nie robi już większego wrażenia, ale dla Hellasu to jednak spory wydatek. Co prawda jeszcze kilka lat temu Włosi potrafili wyłożyć 15 baniek na Iturbe – choć tylko po to, żeby zaraz puścić go z przebitką do Romy – czy jeszcze wcześniej 7 milionów na Camoranesiego, ale no właśnie – to już zamierzchłe czasy. Dawidowicz to ciągle zakup z pierwszej dziesiątki w historii Hellasu. Ostatnio, po spadku, płacono tam za piłkarzy bardziej w setkach tysięcy zachodniej waluty. Wygląda to na transfer pod Serie A i mamy nadzieję, że takim będzie.
Fot. FotoPyK