Przedstawiciele Polskiego Związku Piłki Nożnej kiepsko sobie ostatnimi czasy radzą z losowaniami. Zaczęło się od przypadkowej wpadki Macieja Sawickiego, pół biedy. Ale teraz zrobiło się głośno na temat futsalowego Pucharu Polski. Pary ćwierćfinałowe tego turnieju zostały – nazwijmy to z braku lepszego słowa – wylosowane w sposób cokolwiek dziwaczny. Na dodatek wewnątrz jednej z kulek, metodycznie i ostrożnie wyciąganych z puli przez Adama Kaźmierczaka, przewodniczącego związkowej Komisji ds. Futsalu i Piłki Plażowej, znalazła się karteczka z nazwą drużyny, która już wcześniej odpadła z rozgrywek.
Może i futsal nie jest oczkiem w głowie PZPN-u i ulubionym sportem polskich kibiców, naszym zresztą też. Ale, cholera jasna, bez jaj. Losowanie to ceremonia, którą należy traktować poważnie i z nadzwyczajnym pietyzmem. Tym bardziej że czynność jest sama w sobie prosta jak budowa cepa. Wymaga tego powaga rozgrywek, ich organizatora i zwykły szacunek wobec uczestników oraz kibiców.
Filmik z losowaniem nie przetrwał nawet godziny na oficjalnym kanale “Łączy nas piłka”, ale wciąż można go sobie obejrzeć na YouTube, gdzie został opublikowany z prywatnego konta jednego z oburzonych sympatyków futsalu. Wygląda to dość kuriozalnie – Adam Kaźmierczak ani razu nie zamieszał kulkami, co stanowi niejako istotę całego procesu LOSOWEGO dobierania drużyn w pary. Po prostu – wyciągał spokojnie kolejne drużyny, jedna po drugiej, i niefrasobliwie opowiadał anegdotki na temat klubów wraz z prowadzącym całą akcję Adamem Delimatem. Bardzo sympatyczna atmosfera, ale przecież nie o sielski nastrój w tym wszystkim chodzi.
Na twarzy obu panów zarysowało się dostrzegalne zdumienie, gdy z przedostatniej kulki wyłoniła się karteczka z napisem “GSF Gliwice”. Gliwicka ekipa została wylosowana jako ćwierćfinałowy rywal Clearexu Chorzów. Tymczasem w 1/16 finału Pucharu Polski 2018/19…
fot. 90minut.pl
Oczywiście wśród drużyn dostępnych do wylosowania powinna być inna ekipa z Gliwic, czyli Piast, który – jak widać na powyższym obrazku – w 1/16 finału PP wyeliminował Tęczę Krosno Odrzańskie, a potem pokonał Futsal Team Brzeg i tym samym zapewnił sobie udział w ćwierćfinale. Biorąc to wszystko do kupy, trudno się dziwić, że pan Sebastian Bednarz, reprezentujący klub Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice (kolejny z ćwierćfinalistów Pucharu) wystosował oficjalny protest, stawiając w nim trzy podstawowe zarzuty.
Ich treść można poznać dokładnie TUTAJ, krótko mówiąc chodzi o:
- pomylenie Piasta Gliwice z GSF-em Gliwice.
- wylosowanie Constractu Lubawa wraz z pozostałymi zespołami. Drużyna z Lubawy była wśród ćwierćfinalistów rodzynkiem, jeżeli chodzi o zespoły spoza futsalowej ekstraklasy, stąd z automatu przysługiwał jej przywilej przyjmowania wyżej notowanego rywala u siebie. Tymczasem w ramach losowania Constract został dobrany jako drugi klub w danej parze. Czyli, przynajmniej w teorii, jako gość.
- brak elementu “losowości” w przeprowadzeniu losowania (jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało). Oto nagranie:
Jednak przedstawiciele związku uznali, że o powtórzeniu losowania nie ma mowy. Wspomniany Sebastian Bednarz poszedł za ciosem i opublikował również odpowiedź na swoje pismo, sygnowaną nazwiskami Adam Kaźmierczaka i Agnieszki Olesińskiej (zastępca Sekretarza Generalnego). Jak odpierano zarzuty? Po kolei:
- pomylenie gliwickich drużyn to “oczywista omyłka pisarska”, która nie wpłynęła na przebieg losowania. “Piast” Gliwice jest nazwą zwyczajową, zaś formalną “GTF”, stąd nieistotna w gruncie rzeczy literówka.
- podnoszenie tematu pierwszoligowca jest nieuzasadnione, bo regulamin nie przewiduje w takich okolicznościach rozstawienia w losowaniu.
- losowanie przebiegło w sposób uczciwy i zgodny z regułami, a podważanie uczciwości losującego “należy uznać jako opinię wyrażoną pod wpływem emocji i bez racjonalnego uzasadnienia”.
Zresztą – ćwierćfinały już się odbyły, zmierzyły się ze sobą drużyny dobrane zgodnie z procedurą widoczną na powyższym filmiku:
fot. 90minut.pl
Nie chcemy ciskać tutaj na oślep teoriami spiskowymi, bo to mija się z celem. Jednak fakt faktem, że takich losowań nie mamy ochoty już nigdy więcej oglądać. Tutaj nawet najbardziej zajadli spiskowcy nie muszą snuć przypuszczeń o “podgrzewaniu kulek”, skoro kulki od początku losowania są idealnie ułożone, ani razu nie zostają przemieszane, a na domiar wszystkiego Adam Kaźmierczak co jakiś czas spogląda z uwagą na kogoś siedzącego poza zasięgiem oka kamery. Parafrazując bohatera jednej z polskich komedii: “Losować to trzeba umić”.
Jeżeli dodać do tego fakt, iż oficjalny komunikat na temat losowania zatytułowany został na stronie PZPN-u tak…
fot. pzpn.pl
… tymczasem materiału “WIDEO” w artykule próżno już szukać, no to w zasadzie trudno się dziwić, że rozmaite spekulacje mnożą się jak grzyby po deszczu.
Zdecydowaliśmy się po prostu wyjaśnić temat w rozmowie z głównym bohaterem całego zgiełku – samym Adamem Kaźmierczakiem, który nie uchyla się od odpowiedzialności, choć w gruncie rzeczy bagatelizuje całą sprawę. Wyjaśnił nam wszystko ze swojej perspektywy: – Filmik został zdjęty, bo w trakcie losowania pojawił się błąd techniczny. Na początku nikt nawet nie zwrócił uwagi na ten element. Potem sprawa zaczęła żyć w internecie swoim życiem, ludzie zaczęli analizować i szukać drugiego dna. Gdyby film z losowania nie został usunięty, nikt pewnie nie robiłby w tej sprawie problemu. Ja funkcjonuję w piłce… od dość dawna. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Zawsze staram się robić wszystko w taki sposób, żeby nie było żadnych wątpliwości co do mojej uczciwości. Jeżeli ktoś zarzuca mi oszustwo, trudno mi z tym polemizować.
– Po pierwsze – z tego co pamiętam, to losowanie odbyło się trzy tygodnie temu. Rozumiem, ze życie nie lubi próżni, a w czyimś interesie jest podgrzewanie atmosfery. Ja zawsze mówię, żeby o futsalu opowiadać i pisać wyłącznie pozytywnie. A tutaj ktoś robi dużą aferę wokół sytuacji, która nie powinna się zdarzyć. W mojej ocenie wygląda to tak: pomyłka przy przygotowaniu kartek do losowania zdeterminowała wszystko to, co nastąpiło później. Zresztą – my klubowi Orzeł Jelcz-Laskowice wysłaliśmy w tej sprawie wyczerpującą odpowiedź. Staraliśmy się rozwiać wszelkie wątpliwości w temacie. Zaczęło się od pomyłki między “GSF” Gliwice i “GTF” Gliwice. Oczywiście – to wina pracownika przygotowującego kartki. Ale trudno uznać, że my naprawdę pomyliliśmy drużyny uprawnione do gry w ćwierćfinale Pucharu Polski – dodaje przewodniczący.
fot. PZPN
Zapytany, czy nie należało oczyścić atmosfery poprzez powtórkę losowania, Kaźmierczak odpowiada: – Jeżeli byśmy przeprowadzili losowanie po raz kolejny, to przyznalibyśmy się, że błąd w nazwie drużyny miał wpływ na jego wynik. Czy ta karteczka pojawiłaby się z nazwą “GSF” czy “GTF”, nie miało przecież znaczenia dla ostatecznego kształtu pary ćwierćfinałowej. I tutaj przeprowadzenie drugiego losowania mogłoby spowodować, że klub który wylosował najpierw potencjalnie słabszego przeciwnika, miałby pretensje, że w drugim losowaniu dostał rywala na znacznie wyższym poziomie.
Przewodniczący zaśmiał się na naszą sugestię, by przy okazji losowania par półfinałowych bardziej ochoczo zakręcić tymi cholernymi kulkami. – Ja potem sam oglądałem ten filmik… Jeżeli ktoś chce się doszukać, że te kulki były wybierane według z góry założonego planu, można taki wniosek próbować wysnuć. Ja nie chcę na ten temat polemizować. Mogę zapewnić, że kolejne losowanie zostanie przeprowadzone zgodnie z tym, czego wszyscy oczekują. I w taki sposób, żeby już nikomu nie przyszły do głowy żadne dziwne sugestie. My nie uchylamy się od odpowiedzialności – musimy przyjąć krytykę, ale konstruktywną. Nigdy nie pozwolę, by ktoś zarzucał mi nieuczciwość.
fot. PZPN
Cóż – trzymamy za słowo. Oby to już ostatnia wpadka związana z losowaniami. Polska piłka – również halowa – ma dość innych kłopotów, znacznie poważniejszych. Jeżeli nawet pomerdanie kuleczkami w misce zaczyna kolejny raz urastać do rangi problemu, to strach pomyśleć, dokąd wkrótce zajedziemy.
fot. FotoPyk