Wczoraj w niesamowitych okolicznościach piłkarze Slavii Praga wyrzucili za burtę mającą patent na wygrywanie Ligi Europy Sevillę, dziś już wiedzą, że kolejną przeszkodą na ich drodze jest Chelsea. Największym hitem będzie jednak zdecydowanie starcie Napoli z Arsenalem.
– Marzę o tym, by zabrać Slavię do Anglii. Nasi fani po prostu zasługują na to za ich wierne wsparcie. Dla mnie więc wybór jest jasny: Chelsea lub Arsenal. Zawsze marzyliśmy o tym, żeby zagrać z angielskim zespołem, więc mam nadzieję, że te sny się spełnią – mówił przed losowaniem Jindrich Tripsovsky, szkoleniowiec Slavii. Wtórował mu Tomas Soucek. – Kogo chcemy wylosować. Jedno słowo: Anglia.
W ostatnich dniach wszystkie marzenia prażan się spełniają. Najpierw wyeliminowali Sevillę, w siedemnaście minut dogrywki strzelając dwa gole przeważające jednego (bo wyjazdowego) Franco Vazqueza, teraz dostają dokładnie takiego rywala, jakiego chcieli. Piekielnie wymagającego, zaznaczmy, bo The Blues to najlepsza ofensywa Ligi Europy (25 goli do tej pory), na szpicy dysponująca najlepszym strzelcem obecnej edycji, Olivierem Giroud.
Zadowolony może też być Maurizio Sarri, któremu było wszystko jedno, kogo wylosuje, byle nie było to Napoli.
– Chciałbym zagrać z Napoli, ale dopiero w finale. Po pierwsze dlatego, że to oznacza, że my w nim będziemy, po drugie dlatego, że będzie w nim też Napoli. Mój związek z tym miastem jest wszystkim znany, byłoby mi bardzo trudno grać z nimi w Neapolu – powiedział cytowany przez UEFA.com.
Neapolitańczycy z Arkadiuszem Milikiem i Piotrem Zielińskim w składzie przyjadą jednak do Londynu, ale zmierzą się z drugim angielskim zespołem, który dotarł do ćwierćfinału – z Arsenalem. Unai Emery spróbuje więc przechytrzyć Carlo Ancelottiego w drodze po swoje czwarte europejskie trofeum. Żaden szkoleniowiec przed nim nie wygrywał Ligi Europy czy jej poprzednika, Pucharu UEFA, cztery razy, tylko Giovani Trapattoni może się pochwalić równym wynikiem. Wygrywał bowiem Puchar UEFA z Juventusem w sezonach 1967/77 i 1992/93, a także z Interem w 1991 roku.
Trzecim starciem jest to wewnątrzhiszpańskie pomiędzy Valencią a Villarrelaem. Jak wymagającym ćwierćfinałowym rywalem jest Villarreal, niech świadczy bilans Żółtej Łodzi Podwodnej na tym etapie rozgrywek – dwa dwumecze, cztery zwycięstwa. 5:1 i 3:1 z Twente Enschede w sezonie 2010/11 oraz 2:1 i 4:2 ze Spartą Praga w sezonie 2015/16. Valencia z jednej strony ma już wygrane ćwierćfinały za sobą – do półfinału docierała bowiem w sezonach 11/12 i 13/14. Ale z drugiej – gdy odpadała z czterech ostatnich edycji Ligi Europy, to właśnie z drużynami z LaLiga. W sezonie 2015/16 lepszy okazał się Athletic Bilbao, w sezonie 2013/14 – Sevilla, a w sezonach 2009/10 i 2011/12 – Atletico.
Benfica, a więc dwukrotny finalista Ligi Europy w ostatniej dekadzie (2013 i 2014) zmierzy się zaś z Eintrachtem Frankfurt. Joao Felipe, pomocnik Benfiki mówił przed losowaniem krótko: – Jesteśmy przygotowani na wszystko. Dawajcie nam kogokolwiek, będziemy gotowi. Benfica w ćwierćfinale zameldowała się już po raz piąty. Żaden zespół nie może się pod tym względem równać z Orłami z Lizbony.
Tę gotowość, o której mówi Felipe, sprawdzi druga najlepsza ofensywa Europa League, na czele z niesamowitym Luką Joviciem. Smaczku całemu starciu dodaje fakt, że Jović to największy wyrzut sumienia klubu z Lizbony w ostatnich kilku latach. Benfica oddając go na dwuletnie wypożyczenie w 2017 roku zgodziła się na śmiesznie niską klauzulę wykupu – około 6 milionów euro. Dziś Jović to gwiazda Bundesligi, napastnik na celowniku co najmniej kilku europejskich potęg, którego 30 czerwca klub z Frankfurtu może spokojnie wykupić za 6 milionów, a dzień później sprzedać za sześć, siedem, może osiem razy tyle. Starcie Portugalczyków z Niemcami ma więc ogromny potencjał na naprawdę dobre story.
***
Zestaw par ćwierćfinałowych:
Arsenal – Napoli
Villarreal – Valencia
Benfica – Eintracht Frankfurt
Slavia Praga – Chelsea
Zestaw par półfinałowych:
Arsenal/Napoli – Villarreal/Valencia
Benfica/Eintracht – Slavia Praga/Chelsea