Po wczorajszym oklepie, który Wisła Kraków spuściła “dobrze zorganizowanej” Koronie, po hat-tricku Krzysztofa Drzazgi i po tym, jak Kuba Błaszczykowski i Sławomir Peszko hulali na skrzydłach tak, jakby mieli po dziesięć lat na karku mniej, byliśmy prawie pewni, że w tej kolejce już nic nas nie zaskoczy. Prawie, bo w ekstraklasie zawsze trzeba zostawiać jakiś margines. Dziś się przydał. Pogoń na własnym stadionie była walcem, który rozjechał wielu ligowych przeciwników. W Szczecinie mecz był dzisiaj świętem, pożegnaniem ze starymi trybunami, na które tłumnie przybyli mieszkańcy miasta. A Zagłębie Lubin, dla którego “scenarzyści” przewidzieli jedynie rolę tła, rozbiło gospodarzy i faworytów tak, że aż rodzice tych wrażliwszych dzieci musieli zasłaniać pociechom oczy.
Czyli zrobiło coś, co ostatnio nie udało się kolejno: Wiśle Kraków, Wiśle Płock, Lechowi Poznań, Legii Warszawa, Miedzi Legnica, Zagłębiu Sosnowiec, Śląskowi Wrocław i Górnikowi Zabrze. Pół ligi wracało w ostatnich miesiącach z dość długiej podróży ze Szczecina w bardzo złych nastrojach, bo rywal wygrywał i robił to w pełni zasłużenie. A dziś w kierunku Lubina wyruszy wesoły autobus, a miejsca zajmą w nim goście, których jeszcze dwie kolejki temu niewielu widziało w górnej ósemce.
Cóż, najwyższa pora docenić robotę, którą z Miedziowymi wykonuje Ben van Dael. Facet, w zasadzie jako były już trener, został wyciągnięty zza biurka na chwilę, bo trzeba było kogoś wpisać do protokołu. Dostał w łeb w trzech pierwszych meczach, co tylko spotęgowało presję na działaczach klubu, by znaleźć normalnego szkoleniowca. I to takiego pasującego do sporych ambicji zespołu. Nie udało się z Papszunem, mówiło się o Nawałce, nie wypaliły inne opcje, ale z czasem i gra drużyna Zagłębia dawała mniej powodów, by wykręcać kolejne numery telefonów. Po tym wyjątkowo złym starcie Miedziowi:
– wygrali z Zagłębiem Sosnowiec,
– zremisowali z Piastem,
– wysoko orżnęli Jagiellonię,
– przegrali z Cracovią,
– wygrali z Lechem,
– wygrali z Miedzią,
– przegrali ze Śląskiem,
– wygrali z Lechią,
– rozbili dziś Pogoń.
To nie jest poziom najlepszych chwil Zagłębia pod wodzą Stokowca, ale to na pewno progres w porównaniu z tym, jak drużyna wyglądała pod wodzą próbującego być trenerem Mariusza Lewandowskiego. Bez szukania kwadratowych jaj, ze stabilizacją składu i nutką odwagi, bo tak widzimy np. stawianie w środku pola na Slisza i Porębę (dwa ostatnie mecze po kontuzji Jagiełly), którzy w jednym obrazku wyglądają jak reprezentacja szkoły. I to niekoniecznie liceum. To zatrybiło do tego stopnia, że nawet Patryk Tuszyński potrafił wyglądać jak przed laty w Jagiellonii. To zatrybiło do tego stopnia, że Zagłębie przystąpi do kolejnej potyczki jako drużyna z górnej ósemki.
Nie od początku dzisiejszego meczu zanosiło się na taką dominację, bo Pogoń dochodziła do głosu. Oglądaliśmy po prostu spotkanie dwóch wyrównanych ekip, a to w Szczecinie z perspektywy gości już jest jakiś wyczyn. Różnicę na pewno robiła dyspozycja defensywy Portowców, bo Bartkowski, Malec (szczególnie on), Walukiewicz i Nunes sprawiali, że to Miedzi mieli klarowniejsze sytuacje. Raz fatalnie pomylił się Tuszyński, raz gospodarzy uratował Załuska, ale już Damjan Bohar – piłkarz meczu – poradził sobie ze wszystkim tak, jak należało.
Ale nie tylko defensywa zawiodła. Najgorszy mecz od transferu do Polski zagrał Podstawki, który generalnie obniżył loty po świetnej jesieni. Nie pomógł mu Drygas, który od dłuższego czasu gra tak, że po cichu mówiło się, iż może powinien zostać sprawdzony w kadrze. Z czasem Zagłębie dość wyraźnie wygrało rywalizację na większości boiska, więc kolejne gole były kwestią czasu. Goście nie zrazili się nawet tym, że sędzia przed rzutem karnym nie wyrzucił z boiska Nunesa, choć powinien to zrobić. Najpierw jedenastkę na gola zamienił Starzyński, a trzecią bramkę dorzucił po ładnej akcji Tuszyński.
Niech to w przypadku Pogoni będzie wypadek przy pracy, taka Wisła Płock, na której potknęła się niedawno Cracovia, bo polubiliśmy tę drużynę. Choć Zagłębiu również życzymy, by utrzymało rozmach z dzisiejszego meczu. Obie te drużyny w formie mogłyby zrobić show, którego teraz nam trochę zabrakło.
[event_results 567544]
Fot. FotoPyK