Cofnijmy się w czasie do końcówki października poprzedniego roku. Wówczas GKS Katowice przegrał z Wartą Poznań, a Arkadiusz Woźniak na antenie Polsatu Sport powiedział, że GieKSa jest w czarnej dupie. Napastnik dodał przy tym, że trzeba zapierdalać, by wyjść z tej dupy. Minęło sporo czasu od tamtych słów, gdyż katowicka drużyna rozegrała jeszcze pięć kolejek jesienią, wybrała się na wakacje, na obóz do Turcji… Czas ran jednak nie uleczył. Drużyna Dudka zamiast opuszczać mało przyjemne lokum, zaczyna się w nim urządzać, bo jak inaczej nazwać porażkę z Wigrami na start rundy wiosennej?
Dariusz Dudek po przegranym meczu z Wartą nie bardzo chciał rozwijać wątek, ale zdążył powiedzieć, że drużynie przydałby się porządnie przepracowany okres przygotowawczy, ponieważ przygotowanie fizyczne jest podstawą w 1. lidze. Winę wziął na siebie, ale zaznaczył, że przez kilka kontuzji wcale nie ma swobody przy dobieraniu składu, a granie co trzy dni sprawia, że nie ma czasu na sensowną pracę na treningach.
Były szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec na początku pracy w Katowicach miał łatwy terminarz, ponieważ najpierw zagrał z wówczas rozczarowującą Stalą, następnie były słabiutkie Warta i Garbarnia na własnym terenie, ale nie zdobył w tych spotkaniach choćby punktu. Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że wszedł do szatni rozbitej mentalnie, więc można przyjąć jego tłumaczenie, że miał mało czasu, że nie odbył z drużyną okresu przygotowawczego, że przydałyby się transfery. Teraz jednak, gdy 43-letni trener nadrobił zaległości, należy zacząć oczekiwać. I to natychmiast, bo GieKSa czasu na długie wybudzanie się ze snu zimowego nie ma.
Żeby nie być gołosłownym, nakreślmy zimowe przygotowania GKS-u. Obóz przygotowawczy był? Oczywiście. I to taki, na który mało kto może sobie pozwolić na zapleczu ekstraklasy. Spójrzcie na fragment rozmowy z Wojciechem Lisowskim, którego przepytaliśmy kilka dni temu:
Okres przygotowawczy był ciężki?
Nawet bardzo ciężki, ponieważ do obozu w Turcji trenowaliśmy dwa razy dziennie. Przychodziliśmy do klubu o 08:30, a wychodziliśmy o 17:30. Styczeń i luty przepracowaliśmy więc bardzo solidnie, dlatego mam nadzieję, że efekty będą już w pierwszych kolejkach na wiosnę.
Nie będzie „ciężkich nóg”, bo w waszym wypadku przespanie pierwszych kolejek może być dramatyczne w skutkach?
Trenerzy wszystko przygotowali tak, żeby tego uniknąć. Do wyjazdu na obóz trenowaliśmy ciężko, ale w Turcji pracowaliśmy już głównie nad dynamiką. Prawie wszystkie ćwiczenia były z piłką. Z tego co mi wiadomo nikt nie narzekał, że jest zmęczony. Czujemy się naładowani i najchętniej zagralibyśmy z Wigrami już dziś.
Transfery były? Oczywiście. Swoją drogą całkiem niezłe na papierze. Do drużyny Dudka dołączyli Radek Dejmek, Arkadiusz Jędrych, Jakub Habusta i Callum Rzonca. Pisaliśmy o tych wzmocnieniach już jakiś czas temu, więc nie będziemy się powtarzać, tylko przytoczymy fragment: – Najpoważniej wygląda Radek Dejmek, który w Koronie wyglądał solidnie i rzetelnie, a teraz wraca do Polski po krótkim pobycie na Cyprze (cztery występy w Pafos). Czech na warunki pierwszoligowe powinien spokojnie ogarniać, szczególnie że w defensywie przyjdzie mu grać z równie doświadczonymi kolegami. Do Dejmka w obronie dołączył też Arkadiusz Jędrych, który wolał nie czekać na spadek z Sosnowcem i zastosował ruch wyprzedzający samemu schodząc o ligę niżej. Z Zagłębia katowiczanom udało się też wyciągnąć Calluma Rzonce, który w przeszłości kopał w niższych ligach angielskich, ale w Ekstraklasie wyglądał kiepściutko nawet na tle słabego Sosnowca.
Wiara we własne umiejętności wróciła? Z tego co mówił nam Wojtek Lisowski, jak najbardziej: – Pamiętam, że po sromotnej porażce z Tychami do szatni przyszedł prezes, który podniósł nas na duchu. Widział, że staraliśmy się z całych sił, a pomimo tego wszystko im wpadało. Normalnie powiedziałoby się, że trudno, bo takie mecze się zdarzają, ale my byliśmy w okropnej sytuacji. Chcieliśmy się podnieść za wszelką cenę, a piasku na naszej trumnie było coraz więcej. Teraz zaczniemy go odsypywać i wyjdziemy na prostą. Trener Dudek sprawił, że bardzo wierzymy w taki scenariusz.
Odsypywanie piasku z trumny miało się zacząć od startu rundy wiosennej. Od meczu z Wigrami Suwałki, które przecież też walczą o utrzymanie. Co tu więcej mówić… Wiosną mieliśmy oglądać inny GKS Katowice. Tymczasem kibice GieKSy w Suwałkach mogli mieć deja vu, bo gra ich ulubionej drużyny wiele się nie zmieniła. Jedynie przez pierwsze pół godziny piłkarze z Katowic wyglądali naprawdę dobrze, ale po stracie bramki balonik pękł. Wróciły stare demony.
Wigry skupiły się na obronie i liczyły na kontry, a także stałe fragmenty gry. Przetrzymali napór katowiczan, a następnie ukąsili. Konkretniej zrobił to Wiktor Biedrzycki, który – po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry – głową skierował piłkę do bramki. Długo nie trzeba było czekać, a gospodarze na koncie mieli już dwie bramki, ponieważ Joel Huertas precyzyjnie kropnął z okolic szesnastego metra. Hiszpan z przeszłością w juniorskich drużynach Barcelony strzelił już drugą bramkę na wiosnę w 1. lidze, co tylko potwierdza, że drużyna z Suwałk dokonała dobrego transferu.
Podopieczni Dudka mieli swoje szanse w tym meczu, ale tradycyjnie już w tym sezonie nie potrafili ich wykorzystać. Doskonałą sytuację zmarnował Błąd, który znalazł się niepilnowany z piłką przy nodze w polu karnym, ale strzelił wprost w Węglarza. Strzelali również Habusta i Rzonca, ale oni nawet nie trafili w bramkę. Nie było więc tak, że GieKSa nie miała żadnych okazji bramkowych, ale mimo wszystko trochę było ich mało, by myśleć o punktowaniu w Suwałkach. Tym bardziej że katowiczanie skutecznością nie grzeszą. Tylko Chrobry Głogów na koncie ma mniej strzelonych bramek od GKS-u.
Piotr Koszecki, redaktor portalu gieksa.pl także nie jest optymistą po falstarcie GieKSy: – Ciężko być optymistą po meczu w Suwałkach, bo rzeczywiście zapowiedzi może nie były buńczuczne, ale optymistyczne już na pewno. Nawet na waszych łamach Wojtek Lisowski mówił, że zobaczymy odmieniony GKS Katowice. Tymczasem okazało się, że Wigry osiągnęły swój cel, a my mamy łagodnie mówiąc bardzo trudną sytuację.
– Nie chciałbym na razie oceniać transferów, ponieważ ciężko wyrokować po jednym meczu. W każdym razie na papierze wyglądały nieźle. Mówi się również, że może zabrakło pozyskania napastnika, ale nie zgodzę się z tym do końca. Jest Bartosz Śpiączka, który w końcówce jesieni grał już lepiej. W sparingach natomiast był świetny, gdyż strzelił sześć bramek. Wydaje mi się, że w następnych kolejkach zacznie wpisywać się na listę strzelców. Nie upatrywałbym więc złych wyników tylko w braku napastnika, ponieważ w dzisiejszym futbolu nie tylko snajperzy strzelają – dodał Koszecki.
Nie będziemy silić się na kolejny żart z tego, że GKS chyba w tym sezonie nie awansuje do ekstraklasy. Nie awansuje, to jasne, ale widmo spadku przy Bukowej zajrzało już chyba wszystkim w oczy. Obecnie katowiczanie do bezpiecznej strefy tracą pięć oczek. Biorąc pod uwagę, że do końca sezonu pozostało jedynie 12 kolejek, to takiej straty wcale byśmy małą nie nazwali. Tym bardziej że drużyna Dudka – przynajmniej na razie – nie wygląda na odmienioną. Ba, przypomina ekipę z jesieni. I jeśli w tej kwestii nic się nie zmieni, to GieKSa wyląduje w 2. lidze, co będzie oznaczało wielką kompromitację. Kompromitację o której trudno będzie zapomnieć przez najbliższych kilkadziesiąt lat. Drużyna z takimi finansami nie ma prawa spaść na trzeci poziom rozgrywkowy w Polsce.
Fot. FotoPyk