Reklama

Niewiele umie, a gra

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2019, 20:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie ma od razu nic złego w tym, że trener ściąga swoich rodaków do klubu. Kiedyś Dudek wygrał Liverpoolowi Ligę Mistrzów w karnych, a w kolejnym sezonie u trenera Hiszpana bronił bramkarz Hiszpan i czas pokazał, że Reina nie przeszedł do The Reds w zamian za rozliczenie remontu u Beniteza. To jest klucz – piłkarz mógł przyjść na świat nawet w Nibylandii, niech po prostu będzie dobry. I niestety, ale na razie nie widzimy innych powodów dla transferu Salvadora Agry niż narodowość zbieżna z narodowością trenera Sa Pinto.

Niewiele umie, a gra

Legia od dłuższego czasu nie potrafi ściągać skrzydłowych, bo pamiętamy Aleksandrowa, Manu, SalinasaOgbuke i paru innych takich. Więcej z nich się nie sprawdziło niż sprawdziło, zazwyczaj do Warszawy brano na bok boiska ósmy sort kubańskich pomarańczy. Byli to cudacy niesłychani, ale Agra w Ekstraklasę ma wejście takie, że wśród tych cudaków z powodzeniem może być najbardziej cudaczny.

Powiecie – ale może spokojnie, Portugalczyk zagrał dopiero trzy mecze, Vadis też od razu nie odpalił. Dobrze, jednak Belg miał i lepsze CV, i już w ruchach było widać jego klasę. Brakowało mu kondycji, gdy ją poprawił, pozamiatał. A Agra? Cóż, jest na razie typowym jeźdźcem bez głowy, bazującym głównie na szybkości, bo techniki u niego nie zaobserwowaliśmy żadnej. Poza tym, skoro trener stawia niego dość odważnie, dając grać w pierwszym składzie z rozpędzoną Cracovią i w tak zwanym hicie z Lechem, oczekiwalibyśmy jakości. Agra nie pokazał tej jakości ani grama.

– Z Wisłą Płock wszedł na 30 minut i pokazał tyle, ile pokazałby losowo wybrany widz z trybun. Nic. Był bezbarwny i zasłużył u nas z litości na notę trzy.

– Z Cracovią zmarnował patelnię przy stanie 0:0, którą wypracował mu Szymański. Poza tym wsławił się między innymi sytuacją przy bramce na 0:1 dla Pasów, kiedy stracił piłkę z boku boiska i powalczył o odbiór w tempie co najwyżej spacerowym. Do bazy zjechał w 45. minucie, jako pierwszy w zespole. Nota: dwa.

Reklama

– Z Lechem był beznadziejny, nie wychodziły mu dryblingi, nie robił przewagi. Zaproponował jeden strzał tak słaby, że nie nazwiemy go nawet flakiem, bo flak mógłby się obrazić. Portugalczyk zszedł z boiska w 63. minucie, jako pierwszy z ekipy Pinto, czyli tak samo, jak z Cracovią. Nota: jeden.

Pytamy więc: co stoi za Agrą, że gra w Legii? Dlaczego przez niego na trybunach z Cracovią zasiadł Kucharczyk? Dlaczego przez niego z Lechem z ławki musiał zacząć Nagy? Okej, Węgier sprokurował karnego, ale jego jakość znamy i nie wyobrażamy sobie, by – patrząc na trzy spotkania Agry – ta była niższa niż u Portugalczyka. Poza tym Nagy rozumie się z Hlouskiem, a Kucharczyk z Vesoviciem. Są automatyzmy. Z Agrą Legia automatycznie wrzuca ręczny.

Na te wszystkie pytania nasuwa się jedna odpowiedź. Ricardo Sa Pinto jest Portugalczykiem, Salvador Agra też jest Portugalczykiem. I jest to odpowiedź straszna, choć według nas bardzo prawdziwa. Dziś w Legii gra ktoś ze względu na taki, a nie inny paszport. A o ile pamiętamy, Sa Pinto nie prowadzi Portugalii D.

Oczywiście – możemy wierzyć, że Agra odpali. Płaskoziemcom też możemy wierzyć. Pytanie: po co?

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...