Reklama

Czerwona latarnia świeci coraz mocniej

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2019, 18:34 • 4 min czytania 0 komentarzy

Anulowany gol, słupek, poprzeczka. Górnik zagrał przeciętnie, długimi minutami był zepchnięty do defensywy, ale dobry początek i cudowny gol Angulo wystarczył, by wygrać arcyważny mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Goście mogli złapać złapać z Górnikiem kontakt w tabeli, a tak dali się pogrążyć na dnie.

Czerwona latarnia świeci coraz mocniej

Górnik trzeci kolejny mecz strzelił bramkę w otwierającym kwadransie. Nie ma w tym przypadku: siadł na sosnowiczanach od pierwszego minuty, zastosował wysoki pressing, podkręcił tempo. Miał dzięki temu szansę Mistakidis, głową po kornerze próbował Suarez, aż wreszcie stało się to, czym śmierdziało od pierwszej minuty: gospodarze otworzyli wynik.

Bramka padła po rozrzuceniu Angulo do Jimeneza, Jimenez płasko zacentrował, a w pole karne wpadł Gvilia i wypadało mu tylko spytać Hrosso z którego rogu chce wyjmować piłkę. Należy też docenić wkład Możdżenia, który koncertowo odpuścił krycie Gruzina. Być może patrząc po formie gruzińskich wynalazków Zagłębia sądził, że nie ma się kogo obawiać.

Nie wiemy czy Górnik przygotował sobie formę na dwadzieścia minut, nie wiemy czy uznał za najrozsądniejsze bronić już wtedy 1:0 u siebie z czerwoną latarnię ligi, ale wkrótce po bramce oddał sosnowiczanom przestrzeń. Sygnałem do ataku była udana kiwka Pawłowskiego, która skutkowała spóźnioną interwencją Suareza, w konsekwencji rzutem wolnym tuż sprzed szesnastki. Mraz zawinął piłkę prawie idealnie: szybkie, podkręcone uderzenie, Chudy był wyraźnie spóźniony, nie zdążyłby, ale futbolówka wylądowała na poprzeczce.

Szarżę Udovicicia w pole karne przemilczmy, podobnie strzał Możdżenia z rzutu wolnego, w którym najefektowniejsze było to, jak nie chciał nikomu oddać piłki. Niemniej akcjom zaczepnym Górnika brakowało werwy, nie dajemy głowy, że gdyby pierwsza połowa potrwała jeszcze pięć minut to dowieźliby prowadzenie, szczególnie, że Zagłębie wzmocniło się zdjęciem statysty Gressaka.

Reklama

Brosz odpowiedział posłaniem pod prysznic Mystakidisa, który szukał dzisiaj czerwonej kartki. Niewiele to pomogło, bo po chwili zrobiło się 1:1 – akcja po skrzydle, wrzutka Pawłowskiego, rykoszet, który sprawia, że Chudy stoi jak wryty, ostatecznie Udovicić z bliska do siatki. Kto krył Udovicicia? Podobno Sekulić, ale w tym czasie nie miał akurat ochoty.

I kiedy wydawało się, że Zagłębie pójdzie za ciosem, że ma rywala tam, gdzie go chce mieć, Angulo zrobił coś, co w miarę regularnie potrafił robić tylko Marcin Mięciel. Modelowa przewrotka. Perfekcyjna, bez żadnego błędu, bez cienia przypadku. Przewrotki często bywają strzałami efekciarskimi, tu widzieliśmy też jej czystą praktyczność – jak potrafi być zaskakująca, jak użyteczna, ale też jak można w ten sposób huknąć mocno i z trudną do wyłapania parabolą lotu futbolówki. Nie wiemy czy padnie tej wiosny w lidze ładniejszy gol, ale nie zdziwimy się jeśli nie.

Bądźmy sprawiedliwi: do końca meczu Zagłębie było zespołem lepszym. Jasne, Angulo miał jeszcze jedną dobrą okazję, ale to goście byli aktywniejsi. Chudy miał dzisiaj mnóstwo farta: nie wiadomo który rzut wolny lepszy, czy ten Mraza z pierwszej połowy, czy ten Możdżenia z drugiej, kiedy piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka. Oba świetne, golkiper nic by nie poradził, a jednak nic z tego. Przy bramce Nawotki też nic by nie zdziałał, ale została anulowana przez faul Mygasa w pierwszej fazie akcji.

Piłkarze Zagłębia nie mogli przeżyć, że arbiter, wsparty powtórkami, odbiera im bramkę. Wymowne: w dziesięć minut, które zostały do końca meczu, zobaczyli dwie żółte i jedną czerwoną kartkę. Tą ostatnią zobaczył Sanogo, który zaatakował Koja poza boiskiem. Ostatecznie ze swoimi zawodnikami solidaryzował się nawet trener Ivanauskas, którego wyrzucono na trybuny.

Górnik, poza trzema punktami, nie ma czego fetować. Styl zwycięstwa mierny. Tak naprawdę bardziej sprawiedliwy byłby remis. Po reakcji graczy Zagłębia widać jak bardzo  byli zmotywowani, żeby zrobić w Zabrzu dobry wynik. Oczywiście, to bezpośredni rywal w grze o utrzymanie, który właśnie uciekł na kolejne punkty. Sytuacja z trudnej robi się dramatyczna. Ale zastanówmy się: w jaki sposób pomógł w końcówce Sanogo? Jeszcze był czas, żeby powalczyć, a tak jego zachowanie ostatecznie pozbawiło szans na remis. To może być lekcja, bo piłkarsko Zagłębie dziś na pewno nie prezentowało się gorzej, ale nie wytrzymało tego starcia w głowach.

[event_results 563507]

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
0
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...