Jak nie idzie, to po całości. Lech Poznań w ostatnich miesiącach zalicza plecy notorycznie, na wszystkich frontach – w lidze, w Pucharze Polski, na rynku transferowym, w kwestiach wizerunkowych. Dziś do długiej listy poznańskich porażek doszła kolejna, co gorsza – na własne życzenie. W przedmeczowej wymianie szturchnięć na łamach mediów społecznościowych, Kolejorz przerżnął z Legią równie efektownie, jak w ostatniej kolejce ubiegłego sezonu Ekstraklasy.
Ujmijmy to tak: poznaniacy powinni uważniej dobierać sobie przeciwników do wojen w social mediach. Tak jak Jaga, żaląca się na traktowanie jej kibiców przy okazji wyjazdu do Krakowa, wystawiła się na oczywistą kontrę, tak i Lech wybrał zły czas na prowokacje.
Zamysł był… niezły. Wykorzystać fatalny image Ricardo Sa Pinto, który nie podał ręki Michałowi Probierzowi, a już wcześniej uchodził za człowieka dość trudnego w codziennych relacjach. Albo dobra, dajmy spokój z eufemizmami – uchodził po prostu za buraka. Lech zaatakował w ten sposób…
“Głodny nie jesteś sobą” – przekąska dla trenera Sa Pinto na wypadek “gwiazdorzenia”🙃 pic.twitter.com/36PfPpQGSK
— Lech Poznań (@LechPoznan) 22 lutego 2019
…co spotkało się z mieszanymi reakcjami. Po pierwsze: no nie da się ukryć, blender nie ma loga Amiki. Po drugie: zawoalowane nazwanie trenera rywali burakiem to nadal nazwanie trenera rywali burakiem, co poziomem nie powala. Przyjmijmy jednak, że w normalnych warunkach mogłoby to wywołać delikatny uśmiech na twarzy i wrażenie, że Lech w umiejętny sposób podgrzewa atmosferę.
Problem polega na tym, że w ostatnich latach Lech ustawicznie ogląda plecy Legii. O czym ta właśnie Legia nie omieszkała przypomnieć, zupełnie przypadkowo prężąc swoje puchary na tle fotki Kaspera Hamalainena.
Jaki klub, takie trofea.
A na wałka wam te buraki? pic.twitter.com/obYzjXWgVs
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) 22 lutego 2019
Nokaut. Gdybyśmy mieli się czepiać – prawdopodobnie odpuścilibyśmy sobie ten zwrot “na wałka”, ale w sumie nie zmienia on w tej ripoście wiele. Legia odburknęła naprawdę fachowo: koledzy, żeby się boksować, to trzeba najpierw wylizać rany po ostatnich upadkach.
Teraz oczywiście wszystko w nogach piłkarzy. Nie mamy wątpliwości – ostatnie słowo będzie należało do tych, którzy zejdą z murawy z trzema punktami. I gdy o tym myślimy… W sumie może i lepiej, że ta przepychanka miała miejsce. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że riposta Legii będzie jedyną udaną akcją tego weekendu w wykonaniu tych dwóch klubów.