Mamy to! Reprezentacja polskich koszykarzy pokonała Chorwację i na jeden mecz przed końcem eliminacji zapewniła sobie awans na mistrzostwa świata w Chinach. Nie będzie cieniem przesady napisanie, że to epokowe, czy pokoleniowe wydarzenie. Po raz ostatni na koszykarskim mundialu biało-czerwoni grali w kompletnie innych czasach, 52 lata temu. Fani basketu na powrót kadry na mistrzostwa świata czekali więc kilka razy dłużej niż kibice piłki nożnej. Dziś nasi postawili kropkę nad i, wygrywając na wyjeździe z Chorwacją, w meczu, w którym przez długi czas nic nie układało się po ich myśli.
Panowie koszykarze, wielkie brawa!
1967 rok to dla większości z nas prehistoria. W Polsce panował głęboki komunizm, premierem był Józef Cyrankiewicz, a I Sekretarzem PZPR Władysław Gomułka. Wtedy w tragicznym wypadku życie stracił Zbigniew Cybulski, a niedługo potem w Warszawie zagrali swój legendarny koncert słynni Rolling Stonesi. Z innych ważnych wydarzeń – Karol Wojtyła został kardynałem, w FSO wyprodukowany został pierwszy Fiat 125p. Na świecie rozegrano pierwszy finał Super Bowl oraz pierwszy konkurs Eurowizji. Wtedy też koszykarska reprezentacja Polski zadebiutowała na mistrzostwach świata, wygrywając z Portoryko. Jak doskonale wiemy, przez te 52 lata na świecie zmieniło się praktycznie wszystko. Z tą różnicą, że Polacy ani razu nie awansowali na koszykarski mundial. Aż do dzisiaj.
Przed meczem z Chorwacją sytuacja biało-czerwonych w grupie eliminacyjnej była klarowna: wygrana da awans już dziś, w przypadku porażki kropkę nad i trzeba będzie postawić w ostatniej kolejce w spotkaniu z Holandią. Co ważne, w obu meczach nasi byli faworytami. Od rana portale donosiły, że oto przed nami historyczna szansa, że czekamy 52 lata, że jeśli nie teraz, to nigdy, że panowie nie spieprzcie tego.
Nie mamy złudzeń, że przed telewizorami zasiadło znacznie więcej osób niż zazwyczaj śledzi koszykówkę. Zasiedli i… nie wierzyli własnym oczom. Pierwsze minuty i tak: 3:0 dla Chorwatów, 5:0, 7:0, 9:0, 12:0. Kapitalnie weszli w ten mecz nasi rywale. Selekcjoner Mike Taylor też chyba nie dowierzał, bo naturalnie interweniował i wziął czas. Efekt? Najpierw 14:0 dla gospodarzy, ale potem coś drgnęło i biało-czerwoni złapali odpowiedni rytm w ofensywie, dorzucając do tego porządną obronę. Do końca pierwszej kwarty było 16:8, do przerwy już tylko 36:32. Sytuacja opanowana.
Po trzeciej kwarcie zrobiło się 61:59, ale dla naszych, ostatnia część meczu to już tylko powiększanie przewagi. Skończyło się na 77:69, ale wynik tak naprawdę nie ma tu żadnego znaczenia. Liczy się wygrana, dająca awans, na który polski basket czekał nawet dłużej niż żyje wspomniany trener Taylor (46 lat).
Koszykarski mundial zostanie rozegrany w Chinach od 31 sierpnia do 15 września. Balonika nie zamierzamy pompować, biało-czerwoni zdecydowanie nie znajdą się wśród faworytów imprezy. Ale, wiecie co? Dobrze, że znów są na salonach!
foto: newspix.pl