Przyznajcie się bez bicia – kto z was zakładał, że po pierwszej wiosennej kolejce będziemy zmuszeni napisać, że jak na razie najlepszym transferem w lidze jest przygarnięcie Mateusza Matrasa przez Górnik Zabrze? Nie sprowadzenie, nie ściągnięcie, nie wyjęcie, a właśnie “przygarnięcie” jest najbardziej adekwatnym słowem, bo w Zagłębiu Lubin widoki na regularną grę chłop miał dość małe. No właśnie, pewnie nikomu to nawet nie przeszło przez myśl, tymczasem słabiak, który przyszedł ze średniaka, został bohaterem kolejki. Sęk jednak w tym, żeby na tych dwóch bramkach nie skończył się wkład defensywnego pomocnika w poprawę postawy zabrzańskiej ekipy.
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Dlaczego mamy takie obawy? Ano znajdą się przynajmniej dwa powody. Pierwszy – czasami historia lubi się powtarzać, a jak tak pogrzebiemy w pamięci, to wyjdzie nam to, że w Lechii Gdańsk swoją przygodę pomocnik również rozpoczął z wielką pompą. Strzelił gola Wiśle Płock, rozegrał świetne zawody i jego zespół wygrał 2-0. Później okazało się, że był to jego jedyny udany występ w drużynie dzisiejszego lidera. A nawet więcej i tu przechodzimy do punktu numer dwa – był to jego jedyny udany występ w trakcie ostatnich trzech rund – jednej spędzonej w Gdańsku i dwóch w Lubinie.
REMIS W STARCIU POGONI Z GÓRNIKIEM? KURS 3,70 W TOTOLOTKU
Czasami aż trudno było nam uwierzyć, jaki zjazd zaliczył w ostatnim czasie ten piłkarz. W ekstraklasie debiutował i zaliczał regularne występy w Piaście Gliwice u Marcina Brosza – panowie wspólnie najpierw wywalczyli awans do ligi, a później do Ligi Europy (tzn. eliminacji). Jeszcze wtedy sprawiał wrażenie drewniaka, który jak już wyjdzie z cienia, to raczej po to, żeby zaszkodzić drużynie, niż jej pomóc. Jednak z czasem zamienił Górny Śląsk na Szczecin i naprawdę fajnie urósł w trakcie trzech sezonów spędzonych w Pogoni.
2014/15 – 31 występów w lidze, 1 gol, średnia not: 4,00
2015/16 – 35 występów w lidze, 2 gole, 2 asysty, średnia not: 5,00
2016/17 – 33 występy w lidze, 5 goli, 1 asysta, średnia not: 5,15
Początki były niełatwe, ale wyrósł na jednego z najbardziej niedocenianych piłkarzy ekstraklasy i na czołowego defensywnego pomocnika ligi. Pierwszy tytuł oficjalnie można było mu odebrać wtedy, gdy wygasał jego kontrakt z Portowcami. No bo gdy w kolejce po ciebie ustawia się calutka ligowa czołówka, określanie “niedoceniany” nijak nie pasuje. A z Matrasem było trochę jak z Oleksym wsiadającym do taksówki: “Dokąd? Obojętnie, wszędzie mnie potrzebują”.
Wybór padł na Lechię Gdańsk i nie był to wybór właściwy. Co prawda wspomnieliśmy, że początki były udane, Matras miał miejsce w składzie ekipy Piotra Nowaka, ale po wygranej na inaugurację wyniki były beznadziejne. Po pięciu kolejkach musiał pożegnać się z pierwszym składem. Do końca rundy dwa razy wszedł na boisko z ławki – raz u Nowaka i raz u Owena. W tej sytuacji przeprowadzka do Lubina była uzasadniona. Tyle tylko, że tam jego sytuacja nie uległa poprawie. Wręcz przeciwnie. Cztery mecze ligowe w pierwszym składzie w ciągu roku. Ogólem dwanaście występów w ekstraklasie. Bieda z nędzą. Przy czym należy pamiętam, że w dużej mierze na własne życzenie, bo Matras dostał swoją szansę w ekipie Miedziowych dość szybko, ale spektakularnie ją spartolił…
KOLEJNY GOL MATRASA? OBSTAW ZDARZENIE PO KURSIE 6,00!
10. minuta meczu z Górnikiem Zabrzem, zagranie na złamanie nogi Szymona Matuszka, czerwo jak najbardziej zasłużone.
Teraz Matras walczy z Matuszkiem tylko o skład i zaczęło się to naprawdę obiecująco. Nie napiszemy, że wrócił, bo to za wcześnie, ale skoro znów jest pod skrzydłami trenera, który świetnie go zna i skoro dziś wraca do Szczecina, w którym czuł się tak dobrze, jest na najlepszej drodze. To piłkarz specyficzny, niełatwo się do niego przekonać, ale potrafi być bardziej pożyteczny, niż goście z większymi nazwiskami i – że tak to ujmiemy – z lepszą prezencją na boisku.
Fot. newspix.pl