Reklama

300% normy. Tottenham o pół kroku od ćwierćfinału

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2019, 23:35 • 4 min czytania 0 komentarzy

13 stycznia. Tottenham przegrywa z Manchesterem United, dwa dni później ukazuje się informacja, że Harry Kane, kontuzjowany w meczu z Czerwonymi Diabłami, nie zagra aż do marca.

300% normy. Tottenham o pół kroku od ćwierćfinału

20 stycznia. Tottenham gra z Fulham, Dele Alli doznaje kontuzji, która wyklucza go z pierwszego meczu z Borussią Dortmund.

Gdyby wtedy ktoś powiedział kibicowi Tottenhamu, że jego zespół ogra 3:0 liderującą w Bundeslidze Borussię Dortmund, nie tylko by nie uwierzył. On delikwenta wysłałby poleconym priorytetem do zakładu zamkniętego. Nikt o zdrowych zmysłach wtedy nie przewidziałby scenariusza, jaki dziś odegrały Koguty z północnego Londynu.

A jednak im bliżej spotkania, tym mniej było fatalizmu, a więcej optymizmu. Wciąż nie jakoś szczególnie wiele, różowych okularów nikt nie zakładał. Kolejne kontuzje w obozie Borussii zdawały się wyrównywać szanse, w końcu ekipa z Dortmundu przyjechała do Londynu bez zawodników grających na analogicznych pozycjach do tych z ekipy Tottenhamu. Odpowiedzią na absencję Kane’a – brak Alcacera. Wobec nieobecności Allego – brak Reusa. Nie ma Rose’a i Daviesa na boku obrony u Kogutów? Niemcy nie mogli skorzystać dziś z Łukasza Piszczka.

Ten ostatni brak okazał się najbardziej bolesny. Achraf Hakimi w tym sezonie imponuje liczbami z przodu, 3 gole i 7 asyst to jak na bocznego defensora bilans bardzo dobry. Ale to jego strata z początku drugiej połowy okazała się błędem otwierającym wynik. Nie bezpośrednio, bo Tottenham musiał rozegrać jeszcze akcję na swoim lewym skrzydle, ale dwa podania i jedno doskonałe dośrodkowanie Jana Vertonghena później było już 1:0. Wybornym strzałem popisał się bowiem Son.

Reklama

Wcześniej Tottenham nie bardzo miał pomysł, jak zagrozić bramce Borussii. Wyglądał raczej na zespół, który zaraz straci, a nie strzeli gola. Lloris fenomenalną interwencją zatrzymał strzał głową Zagadou z bliska, odbijał też uderzenie Pulisicia z ostrego kąta czy Delaneya zza pola karnego. Koguty odpowiedziały minimalnie niecelnym strzałem Lucasa Moury z powietrza po główce Davinsona Sancheza.

Bramka podziałała na graczy Mauricio Pochettino jak podwójne espresso zapite energetykiem. Najbardziej na Jana Vertonghena, który zagrał dziś mecz na notę podobną do tej, jaką wczoraj trzeba było wystawić Kylianowi Mbappe. Zaraz po bramce rozochocony ruszył z lewej strony do środka i uderzył prawą nogą niecelnie zza pola karnego. Kompletnie nie w swoim stylu, jakby uwierzył, że dziś może być kim chce. Nawet jeśli tym kimś będzie schodzący ze strzałem skrzydłowy.

Wtedy jeszcze się nie udało, powiodło się za to bliżej końca meczu, gdy Belga wbiegającego bez krycia w pole karne dostrzegł po prawej stronie Serge Aurier. Iworyjczyk posłał doskonałą wrzutkę, idealnie na nogę Vertonghena, a temu pozostało ją tylko wykończyć. W stylu, jakiego nie powstydziliby się nieobecni Kane czy Alli.

A to nadal nie był koniec demolki BVB. Niemcy zostali posłani na deski, a gdy tylko wstali, dostali kolejny cios. Bardzo możliwe, że nokautujący. Eriksen wrzucił piłkę z rogu w pole bramkowe, a tam użytek ze swojego wzrostu zrobił rezerwowy Fernando Llorente. Tym samym Borussia straciła trzecią bramkę po dośrodkowaniu – coś, co w przedmeczowej zapowiedzi The Telegraph wskazywał jako słabość Dortmundu. 6 z 8 goli straconych przez ten zespół w 2019 roku to były właśnie trafienia po wrzutkach. Po aktualizacji to już 9 z 11.

Tottenham? Tottenham osiągnął wynik, którego jego piłkarze pewnie nie byliby w stanie zapisać nawet w najśmielszych scenariuszach. Kapitan Hugo Lloris niespiesznie zmierzający po piłkę, by wybić aut bramkowy około 60., może 65. minuty meczu? To ujęcie mówiło więcej niż tysiąc słów. Tottenham wiedział, że 1:0 u siebie to świetny wynik w meczu z Borussią, że pogoń za wyższym zwycięstwem może się okazać brawurą niewiele bardziej sensowną niż lot mitycznego Ikara w stronę słońca. Zespół, który w ostatnich kilku meczach ligowych wygrywał ocierając się jednak bardzo mocno o rozczarowanie, był świadom, że gdy mecz zakończy się na tym jednym golu Heung-Min Sona z 47. minuty, będzie można z uśmiechem zbić sobie piątki z poczuciem znakomicie wykonanego zadania.

Koguty zrobiły jednak coś mocno nadprogramowego. Fakty są takie, że po czterech z ośmiu starć 1/8 finału nikt nie jest bliższy awansu do ćwierćfinału niż Tottenham. Nikogo od rywala nie dzieli aż tak bezpieczny bufor. Ani Realu Madryt, ani PSG, ani Romy.

Reklama

Tottenham – Borussia Dortmund 3:0
Son 47′, Vertonghen 83′, Llorente 86′

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...