Reklama

Miedź dawała, Jagiellonia brała. Witaj, Ekstraklaso!

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2019, 21:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mimo że mamy już luty, piłkarzy Miedzi najwyraźniej nie opuścił jeszcze świąteczny nastrój i chcieli dzielić się z innymi, czym tylko mogą. Gdyby na murawę wbiegł bezdomny pies, dostałby roczny zapas karmy, sweter w klubowych barwach i karnet do końca sezonu na trybunie VIP. Ale zamiast psa wbiegli zawodnicy Jagiellonii, więc nie dostali karmy, sweterka i karnetu, tylko trzy gole w prezencie. Z ich perspektywy chyba nawet lepiej.

Miedź dawała, Jagiellonia brała. Witaj, Ekstraklaso!

Szefem legnickich św. Mikołajów został kapitan Tomislav Bożić, więc w zasadzie wszystko się zgadza, hierarchia zachowana. Chorwat w pierwszej połowie przy próbie wyprowadzenia piłki nabił Marko Poletanovicia, pozwolił mu się wyprzedzić i wbiec w pole karne, a na koniec lekko go trącił, co wystarczyło do wskazania na wapno. Dzięki temu trafiający do siatki z jedenastu metrów Guilherme Sitya wreszcie doczekał się pierwszego gola w Ekstraklasie. Potrzebował na to aż 74. meczów.

W 64. minucie Bożić postanowił być jeszcze bardziej uprzejmy i po prostu usunął się z boiska. Był ostatnim obrońcą, nieprzepisowo zatrzymał Patryka Klimalę i bez dyskusji pogodził się z czerwoną kartką. Przy okazji zawyżył notę młodemu napastnikowi „Jagi”, któremu ogólnie mało co wychodziło. Trudno byłoby stwierdzić, że wykorzystał dziś swoją szansę. Inna sprawa, że debiutujący Stefan Scepović również niczego ciekawego nie pokazał, a najbardziej widoczny był wtedy, gdy po stracie faulował na żółtą kartkę.

Mniej gościnny od Bożicia nie zamierzał być później drugi stoper gospodarzy Kornel Osyra. Podał piłkę prosto pod nogi Martina Kostala (ogólnie trochę nas rozczarował), ten odegrał do Arvydasa Novikovasa, a Litwin po chwili namysłu precyzyjnie strzelił przy bliższym słupku. Pomógł mu wbiegający Poletanović, który zabrał ze sobą Bożo Musę i Litwin miał więcej miejsca.

Festiwal prezentów dla „Jagi” rozpoczął Anton Kanibołockyj. To była zresztą kwintesencja Ekstraklasy. W pierwszym kwadransie oglądaliśmy straszną kopaninę, żadnych strzałów, żadnych sytuacji. Nagle ukraiński bramkarz źle piąstkuje po rzucie rożnym i tu niespodziewanie dochodzi element jakościowy. Sytuacyjny strzał Nemanji Mitrovicia był naprawdę fajny, świetnie trafił w piłkę w techniczny sposób. Niejeden by skiksował lub uderzył na piąte piętro.

Reklama

Niemoc ofensywna Miedzi była przerażająca i wręcz budziła politowanie. Cokolwiek groźnego działo się jedynie w drugiej połowie po próbach zza pola karnego. Juan Camara zmusił Grzegorza Sandomierskiego do większego wysiłku, a już w doliczonym czasie powracający na polskie boiska Joan Roman zaskakująco huknął w słupek. Nie licząc tego, obrona Jagiellonii miała pełną kontrolę, kasowała wszystko.

Tak szczodrze obdarowywani białostoczanie sami praktycznie nie musieli niczego kreować i też za bardzo nie kreowali. Poza groźnym strzałem Kostala z końcówki pierwszej odsłony (obronił Kanibołockyj) nie stworzyli sobie sytuacji, która byłaby wyłącznie ich zasługą. Ale jeśli wygrywa się 3:0, trudno się czepiać.

Zmartwieniem dla Ireneusza Mamrota jest z pewnością kontuzja Mile Savkovicia, której doznał zaraz po wejściu. Serb musiał zejść, a że limit zmian goście wykorzystali, kilka ostatnich minut rozegrali w dziesiątkę. Pomijając to, inauguracja wiosny okazała się dla drużyny Mamrota bardzo udana: wysokie zwycięstwo, podbudowanie się przed kolejnymi meczami i przynajmniej chwilowo miejsce na podium. W Legnicy od razu trzeba bić na alarm, bo był to równie tragiczny poziom jak wtedy, gdy jesienią podłogę Miedzią wycierali piłkarze Arki Gdynia i Śląska Wrocław.

[event_results 559859]

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Liga Narodów

Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Antoni Figlewicz
1
Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...