Zdarza się, że zimowe sparingi kończą się przed czasem z powodu awantur – zawodnicy zdają sobie sprawę, że nawet ostrzejszy faul czy bójka mogą im ujść bezkarnie. Z takiego założenia wyszedł też Patryk Janeczek z Sokoła Pniewy, który w meczu towarzyskim z Huraganem Pobiedziska ściął z nóg Marcina Jackowiaka. Dosłownie ściął z nóg – Marcin ma złamaną nogę w dwóch miejscach, a lekarze musieli włożyć mu w nogę śruby i druty, by kość mogła się zrastać. Jak sam mówi – dla niego to koniec kariery. Czy ze sparingowymi brutalami można coś zrobić?
Marcin w piłkę gra od dzieciaka. Futbol dawał mu frajdę, ale w pewnym momencie zrozumiał, że wielkiej kariery nie zrobi. Do tego doszły problemy ze zdrowiem – naderwania mięśni i inne urazy. Na kilka miesięcy odstawił grę na amatorskim poziomie i skupił się na swoim życiu zawodowym. Obronił licencjat z dietetyki, poszedł na magisterkę, zaczął rozwijać profil na Instagramie z poradami dietetycznymi (dziś ma około 60 tys. obserwujących). Latem wrócił do piłki – ponownie związał się z Huraganem Pobiedziska. Jesienią był ważnym ogniwem zespołu z klasy międzyokręgowej. – Stosując nomenklaturę z Football Managera, to było coś między “kluczowy zawodnik” a “zawodnik pierwszego składu”. Marcin to naszych wychowanek, chłopak stąd, więc znaliśmy go od dawna – mówi nam prezes Huraganu, Grzegorz Krawczyk.
Marcin razem z zespołem przygotowywał się do rundy wiosennej. W poniedziałek znalazł się w wyjściowym składzie na sparing z Sokołem Pniewy. – Jeszcze przed meczem byli jacyś nabuzowani. Krzyczeli, że nie ma odpuszczania, że jazda na dupach i takie teksty – opowiada o rywalach jeden z zawodników Huraganu. W czwartej minucie meczu zawodnicy z Pniew źle rozegrali rzut rożny, Huragan ruszył z kontrą, piłka trafiła do Marcina. – I do tego momentu mogę ci opowiedzieć co się działo, ale resztę znam już głównie z relacji kolegów – mówi sam zawodnik.
W nogi Marcina z pełnym impetem wjechał Patryk Janeczek z drużyny Sokoła. – Typowe “sanki”, bez możliwości zagrania piłki. Wjazd na pełnym gazie, słychać było tylko trzask kości. Trafił jeszcze dość wysoko, noga Marcina wygięła się nienaturalnie – mówią nam świadkowie tego faulu. Pospieszenie wezwano karetkę, która zjawiła się na obiekcie po prawie pół godziny. Marcin leżał w tym czasie na boisku, bo nikt nie chciał podejmować ryzyka przenoszenia go w inne miejsce. W sprawozdaniu meczowym, do którego dotarliśmy, znajduje się następujący opis tego zdarzenia: – Poważny, rażący faul. Brutalny atak od tyłu wyprostowaną nogą na nogi przeciwnika powyżej kostki z użyciem nieproporcjonalnej siły, bez możliwości zagrania piłki.
Ambulans odwiózł Marcina do szpitala i tam chłopak przeszedł prawie czterogodzinną operację. – Masakra. Budziłem się w trakcie operacji i słyszałem, jak lekarze pracują dłutem, słyszałem dźwięk obijania dłuta o śruby. Założyli mi druty, do tego mam w nodze właśnie te śruby. Dzisiaj jest już lepiej, bo dostałem mocniejsze leki, ale ból był niesamowity – mówi sam zawodnik: – Czy wrócę do piłki? Nie, już nie ma sensu. Przez osiem tygodni mam nie obciążać nogi. Później przyjdzie czas na rehabilitację. Chciałem znowu spróbować swoich sił w piłce, jesienią czułem się bardzo dobrze. Do tego chciałem też potestować na sobie pewne zagadnienia dietetyczne, bo w tym kierunku się kształcę. Ale wobec tak poważnej kontuzji powrót do gry nawet na poziomie piątej-szóstej ligi jest bezcelowy. Dla mnie to koniec gry w piłkę. Trochę mi się pokomplikowały też sprawy na uczelni, bo robię magisterkę z dietetyki, a jestem w trakcie sesji, więc po wyjściu ze szpitala będę musiał nadrobić zaległości.
O brutalnym faulu zawodnika Sokoła zrobiło się głośno w mediach. Huragan na swojej stronie internetowej opublikował oświadczenie o tym, że klub nie godzi się na podobny bandytyzm, a ponadto podkreślał, że sprawca w przeszłości chwalił się brutalnymi faulami na Facebooku. Wrzucił m.in. zdjęcie, na którym wykonuje wślizg podczas zawodów na hali, podkreślał swoją dumę z wycinania rywali.
– Zrobiło się o tym głośno, odebrałem kilkadziesiąt telefonów z różnych mediów. Przyznam, że trochę lat w piłce siedzę, ale takiego zainteresowania naszym klubem jeszcze nigdy nie odczułem – mówi prezes Huraganu, Grzegorz Krawczyk: – Natomiast nie wyrażamy zgody na to, jak traktuje się chłopaka, który sfaulował Marcina. Nie ulega wątpliwości, że był to faul bestialski, natomiast wszelakie konsekwencje poniesie poprzez organy Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej i ewentualny proces cywilny. Nie godzimy się na wylewanie pod jego adresem fali hejtu czy wysyłania mu pogróżek. A czytałem w internecie takie wpisy, że “ma się nie pokazywać nigdzie, bo mu też nogi połamią”. Nie o to w tym chodzi. Jeśli poniesie karę, to zgodnie z przepisami prawa, nie róbmy tutaj samosądów, bo to nogi Marcina nie wyleczy.
Widzimy tu jednak szerszy kontekst – prawne ujęcie sparingów. Na ten moment kluby nie muszą załatwiać na nie opieki medycznej. Sędziowie nie są zobligowani do pisania sprawozdań. Nagminnie zdarza się, że okręgowe ZPN-y nie są informowane o takich spotkaniach. Często wygląda to tak, że kluby z jednego powiatu czy nawet miasta skrzykują się na daną godzinę, dzwonią po znajomego sędziego i sparing odbywa się tak, jak odbywa się osiedlowe starcie klatka “34” na klatkę “36”. – Niestety jest to trudny temat, bo część sparingów odbywa się poza naszą wiedzą i przez to nie mamy możliwości weryfikacji tego, co się działo podczas takiego meczu i kto go sędziował. W tym przypadku uznaliśmy jednak, że mamy swoją rolę do wykonania i przede wszystkim mamy środki ku temu, by działać zgodnie z przepisami prawa. 21 lutego zarządzono spotkanie Wydziału Dyscypliny przy Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej, na którym wysłuchane zostaną obie strony oraz sędzia prowadzący to spotkanie – mówi Paweł Wojtala, prezes WZPN.
Po dokładniejszą wykładnię prawną Wojtala zaleca nam telefon do Piotra Hajduka, przewodniczącego rzeczonego Wydziału Dyscypliny. – Regulamin rozgrywek nie pozwala nam na przeniesienie pauzy za czerwoną kartkę obejrzaną w sparingu na spotkania ligowe. Natomiast artykuł 72 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN daje nam pewne pole do działania. Dotyczy on naruszenia nietykalności cielesnej. 21 lutego będziemy orzekać właśnie w tej sprawie. W katalogu kar w związku z tym artykułem mamy karę pieniężną, karę dyskwalifikacji do pięciu lat oraz karę wykluczenia ze struktur PZPN, natomiast ten ostatni przypadek jest nieco bardziej skomplikowany. My jako Wydział Dyscypliny uznaliśmy, że powinniśmy się tym zająć, bo oba zespoły są zgłoszone do rozgrywek WZPN, zawodnicy są zarejestrowani w naszym okręgu, a ponadto sędzia został wydelegowany na ten mecz z ramienia obsadowego naszego Kolegium Sędziów – tłumaczy Hajduk.
– Wyraźne “NIE” dla agresji na boisku, chociaż wiemy, że takie faule się zdarzają. Agresja ma zawsze swój cel: pokonać przeciwnika. Zasady są jasne i określone. O zwycięstwie mają decydować umiejętności techniczne, fizyczne, a nie agresja i niesportowe metody. To nie uliczna wojna chuliganów, tylko sport gdzie ważny jest duch walki, ale też fair play, szacunek dla przeciwnika. Natomiast dostrzegam problem w tym, że zawodnik w przeszłości chwalił się podobnymi brutalnymi zachowaniami w mediach społecznościowych. Nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego i wyrażamy sprzeciw takich zachowaniom – dodaje Wojtala.
Sprawa jednak nie zakończy się tylko na postępowaniu dyscyplinarnym ze strony WZPN. Według naszej wiedzy sam poszkodowany zamierza też dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej i wytoczy sprawcy proces cywilny. Pomagać będzie mu uznany adwokat, który specjalizuje się w sprawach związanych z piłką nożną.
Sytuacja ze sparingu Huraganu z Sokołem odbiła się też echem w środowisku sędziowskim. Słyszymy, że sędziowie nie są do końca zadowoleni z tego, jaką organizowane są sparingi – że nie ma na nich obowiązku posiadania opieki medycznej. Niewykluczone, że wkrótce także i ten temat zostanie poruszony na szczeblach okręgowych, które mogą zaproponować zmianę w przepisach i szersze ujęcie sparingów w statutach związkowych. Gdyby nie medialność tej sprawy i rozgłos, jaki ona wzbudziła, mogło dojść przecież do sytuacji, w której sprawca bez poniesienia winy rozpocząłby rundę wiosenną bez żadnej kary. – Bywa i tak, że podczas sparingu zawodnicy w wulgarny sposób zwracają się do sędziów. My możemy takiego piłkarza wyrzucić ze sparingu z czerwoną kartką, ale co z tego, skoro w pierwszej kolejce po przerwie znów się z nim spotykamy i on nie ponosi żadnych konsekwencji z tego, jak zachował się dwa tygodnie wcześniej? – mówi nam jeden z arbitrów z KS WZPN.
W środę swoje oświadczenie wydał też Sokół Pniewy:
Według naszej wiedzy Janeczek wysłał też przeprosiny do poszkodowanego, w których pisze o “groźnie zapowiadającej się kontrze, którą trzeba było przerwać”. Cóż, może kontrę i trzeba było przerwać, ale przygody z piłką młodego chłopaka już nie.
Sami jesteśmy ciekawi tego, jak ta sprawa się zakończy – zarówno przed Wydziałem Dyscypliny, jak i w sądzie. Wiemy, że prawnik, który ma działać z ramienia Jackowiaka, to uznana w Polsce marka, natomiast zastanawiamy się, czy na płaszczyźnie prawa jest tu w coś do ugrania w kwestii odpowiedzialności sprawcy. Bo faule – tak jak mówi Wojtala – zdarzają się i czasami kości będą pękać. Jednak pytanie – gdzie kończy się ostra i agresywna gra, a gdzie zaczyna się wykorzystywanie meczu piłkarskiego jako okoliczność sprzyjająca bezkarnemu łamaniu ludziom nóg?
Mamy jedynie nadzieję, że z tej burzy wokół faulu i atmosfery sparingów coś wyniknie, bo wiemy niestety, że bezkarność fauli w sparingach czasami może prowadzić do tragedii – tak jak i w tym przypadku. Będziemy śledzić sprawę i dowiadywać się, czy związki okręgowe lub sam PZPN wykonają jakieś w ruchy w celu objęcia meczów towarzyskich pilniejszym nadzorem.
DAMIAN SMYK
fot. NewsPix.pl