Gdy skończyło się lato, skończyły się większe nadzieje na to, że Zagłębie Lubin nie spisze tego sezonu na straty. Po ósmej kolejce przyszło niewytłumaczalne załamanie – osiem meczów w lidze bez zwycięstwa, kompromitacja w Pucharze Polski – po którym Miedziowi zamiast liczyć na sezon dobry, w najgorszym razie przeciętny, mogą kandydować do miana najbardziej rozczarowującej ekipy w bieżącym sezonie Ekstraklasy.
Zimą rewolucji nie dokonano, więc trudno oczekiwać, że w Lubinie nagle wszystko zostanie wywrócone do góry nogami.
Przewidywany skład
Największa zmiana
Największą zmianą jest brak zmian.
Jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że wstawimy tu trenera, ale Ben van Dael pozostał na stanowisku. I to dość zabawne, ty bardziej biorąc pod uwagę chronologię zdarzeń. Albo inaczej – chronologię wygłaszanych zdań.
Wywiad z prezesem Dróżdżem (29.09.2018):
– Szef waszej akademii, Ben van Dael, ma jakieś doświadczenie w pracy z pierwszym zespołem?
– O ile pamiętam to tak, prowadził Fortunę Sittard.
– Ma zamiar znów spróbować swoich sił w takiej roli?
– Nie, w ogóle nie jest do tego przeznaczony. Ma konkretne zadania jako szef szkolenia i wywiązuje się z nich wzorowo. Informacje prasowe, które się dzisiaj pojawiły… Oczywiście „nigdy nie mów nigdy”, ale jestem bardzo daleki od stwierdzenia, że Ben ma otrzymać nową misję w klubie.
Wywiad z Michałem Żewłakowem (10.12.2018):
– Zagłębie Lubin jest już na tym etapie, że ma szkoleniowca, ale oficjalnie będziemy go mogli ogłosić za jakiś czas. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Myślę, że przed ostatnim meczem ligowym, przed 20 grudnia ogłosimy, kto to będzie. (…) Nikogo nie można do niczego zmuszać. Każdy człowiek, który poważnie traktuje swój zawód, chciałby zacząć w zasadzie od samego początku. Więc jak skończy się pierwsza runda, nowy szkoleniowiec będzie miał trochę czasu, by zapoznać się z tym, co się dzieje w klubie.
Wypowiedź Michała Żewłakowa (21.12.2018):
– Chwilę potrwało, zanim drużyna pod wodzą nowego szkoleniowca złapała właściwy rytm, ale widać, że z meczu na mecz Zagłębie było mocniejsze. Monitorowaliśmy rynek oraz prowadziliśmy negocjacje z innymi kandydatami, ale równolegle obserwowaliśmy pracę Bena van Daela i rozwój zawodników. Piłkarze byli pod wielkim wrażeniem jego warsztatu.
Wypowiedź Bena van Daela (21.12):
– Football is unpredictable.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że między wierszami przyznano, iż Holender szkoleniowcem pozostał z braku laku, wobec braku ciekawych nazwisk do wyjęcia na rynku. Jakkolwiek spojrzeć, najlepszym prognostykiem to nie jest. I gdybyśmy nie mówili o Ekstraklasie – gdzie specyfika jest taka, że trudno doszukać się jakiejkolwiek logiki, a rozwiązania prowizoryczne nierzadko utrzymują się najdłużej – można byłoby przyznać, że Zagłębia ma problem. Ale wiadomo, to Ekstraklasa…
Wada, którą udało się wyeliminować
To będzie mocno naciągane, ale skoro zimą w Zagłębiu nie zmieniło się praktycznie nic, to trudno mówić o wadach, które udało się wyeliminować. Ale warto pamiętać, że tuż przed zimową przerwą wykartkował się podstawowy bramkarz, Dominik Hładun. I nie jest tak, że w bramce zostawi po sobie czarną dziurę. Wręcz przeciwnie, o jego miejsce na zgrupowaniu w Turcji biło się czterech bramkarzy – Piotr Leciejewski, Mateusz Kuchta, Konrad Forenc i Kacper Bieszczad, więc Zagłębie się na tę ewentualność dobrze zabezpieczyło.
Wydaje się, że rywalizację wygrał Forenc.
Wada, której nie udało się wyeliminować
Brak klasowego snajpera. Z Górnika Łęczna ściągnięto Patryka Szysza, który typowym napastnikiem nie jest, a w składzie pozostali Jakub Mares i Patryk Tuszyński. Statystyki Czecha? 14 meczów, 2 gole. Bryndza. Z kolei Tuszyński rozbudził nadzieje latem – dublet z Legią, gole z Piastem i Lechem – ale gdy całą drużyna wyhamowała, wyhamował i on. Wiadomo, partnerzy nie pomagali, a mówimy o napastniku, który ponad akcje indywidualne ceni sobie spryt, znajdowanie się we właściwym miejscu we właściwym czasie, by dokonywać wyroku, jednak jesienią cechowała go również nieskuteczność.
Przełamał się dopiero w dziewiętnastej kolejce, dwukrotnie pokonując bramkarza Jagiellonii, ale wciąż mówimy o niesatysfakcjonującym strzeleckim dorobku. Ale jako że Zagłębie żadnego klasowego napastnika nie ściągnęło, Bena van Daela będzie zmuszony, by stawiać na Tuszyńskiego.
Kluczowa postać
Filip Starzyński. Najwyżej oceniany z regularnie grających piłkarzy Zagłębia (5,24). Strach pomyśleć, gdzie byliby lubinianie, gdyby nie forma „Figo”, w końcu mówimy o autorze sześciu trafień, czterech asyst i czterech kluczowych podań. Wiadomo, można czepiać się jego człapania, chimeryczności czy ociężałych powrotów do defensywy (albo ich braku), ale to piłkarz dla Zagłębia kluczowy. Piłkarz, który gwarantuje liczby i zapewnia punkty. Po prostu.
Problem w tym, że tak jak nie odmawiamy Starzyńskiemu dobrej formy, tak wydaje się, że poleganie głównie na nim pokazuje również słabość Zagłębia. W końcu nie mówimy o takim kozaku, od którego powinien być uzależniony zespół z dużymi ambicjami.
Gdyby wiosna w wykonaniu Zagłębia była piosenką
Wnioski
Jesień była słabiutka, zimą nie dokonano wzmocnień – tak naprawdę w Zagłębiu czekają tylko na powrót kontuzjowanego Alana Czerwińskiego, który wskoczy na prawą obronę – a co za tym idzie dużą rolę do odegrania miał Bena van Dael. Trener, który budzi uzasadnione wątpliwości – choć na plus odważne stawianie na lubińską młodzież – ale i trener, który ma jednocześnie sporo do udowodnienia.
Nie jest tajemnicą, że zimowy okres przygotowawczy to specyficzny czas, że wielu szkoleniowców – i tych nieopierzonych, i tych o uznanej marce – potrafi się na nim sparzyć. Holender jest trenerskim żółtodziobem, więc co naturalne – niewiadomą jest to, jak przygotuje zespół.
A margines błędu ma praktycznie zerowy. Jeżeli coś spieprzy, pewnie szybko pożegna się ze stanowiskiem.
Fot. FotoPyk