– W XXI wieku był w Milanie tylko jeden napastnik, który w pierwszych trzech meczach strzelił więcej goli niż Polak – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Od kiedy Mariusz Lewandowski stracił posadę trenera w KGHM Zagłębiu, nie udzielał wywiadów.
Gdy drużyny ekstraklasy przebywały na zgrupowaniach w tureckim Belek i okolicach, pan odbywał tam staż trenerski w Szachtarze Donieck. Skąd taki pomysł?
Po zwolnieniu z Zagłębia mam więcej czasu, a ciągle chcę się rozwijać jako trener. Nie wyobrażam sobie, że w takim momencie nie robię nic, żyję, jakbym miał wakacje i tylko czekam na telefon. Gdy rok temu Szachtar był tutaj na obozie, a ja pracowałem w Lubinie, też przychodziłem na jego treningi. Byłem w Szachtarze w latach 2001–2010 i z zawodników, którzy grają w nim do dziś, występowałem z Andrijem Piatowem i Tarasem Stepanenką. Reszta to piłkarze sprowadzeni później. Z trenerem Szachtara Paulo Fonsecą nie jesteśmy świetnymi kumplami, dlatego tym bardziej się cieszę, że dopuścił mnie do cyklu treningowego drużyny i pozwolił swobodnie rozmawiać z całym swoim sztabem.
Jakie ma pan obserwacje?
Będąc blisko Szachtara i obserwując jego treningi, widać, że jakość wykonywania najdrobniejszych ćwiczeń jest zdecydowanie wyższa niż u piłkarzy ekstraklasy . Dzięki temu zajęcia przebiegają płynnie, trener nie musi ich przerywać, żeby wytłumaczyć kwestie techniczne i taktyczne. Oczywiście w takim klubie jak Szachtar presja jest znacznie większa. Ludzie oczekują nie tylko zakwalifi kowania się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale awansu do 1/8 fi nału. Mimo ciśnienia, w silnym klubie trenerowi pod wieloma względami pracuje się łatwiej. Chciałbym kiedyś poczuć taką przyjemność, ale jednocześnie wiem, że muszę się jeszcze dużo uczyć, żeby zespoły na tym poziomie zainteresowały się mną w swoim czasie.
18-letni Mateusz Żukowski może zastąpić Lukaša Haraslina w spotkaniu z Pogonią.
Jest możliwość, żeby porozmawiać z którymś z piłkarzy?
– Przykro mi, ale nie ma.
– A z trenerem Stokowcem?
– Obawiam się, że też może być problem.
Taką rozmowę z pracownikiem gdańskiego klubu odbyliśmy 25 stycznia w tureckim Belek, gdy zaczynał się sparing Lechii z Łudogorcem Razgrad. Piłkarze lidera ekstraklasy postanowili nie rozmawiać z mediami, by zaprotestować przeciwko problemom z wypłacaniem pensji. Na początku stycznia na ich kontach trzeci raz z rzędu nie pojawiły się pieniądze. Kilku ważnych piłkarzy było bardzo zniecierpliwionych tym, że, choć zespół ma szansę na pierwsze w historii mistrzostwo Polski, działacze nie potrafią zadbać o regularne przelewy. Niektórzy rozważali różne kroki. Ostatecznie zespół wyleciał 19 stycznia na zgrupowanie do Turcji. Sytuacja uległa zmianie 31 stycznia, kiedy władze klubu, będąc pod presją Komisji Licencyjnej, przelały zawodnikom październikowe wypłaty. Teraz sytuacja wydaje się chwilowo unormowana – jutro w Gdańsku z dziennikarzami spotka się trener Piotr Stokowiec (na zdjęciu) i kilku zawodników.
Kapitan Korony prawdopodobnie zostanie w Kielcach do końca sezonu.
Kiedy cztery lata temu Bartosz Rymaniak podpisywał kontrakt z Koroną, wielu kibiców kieleckiego klubu pukało się w czoło. Dziś drżą, by w ostatniej chwili kapitan złocisto-krwistych nie dostał interesującej propozycji.
W walce o mistrzostwo Polski portugalski szkoleniowiec Legii nie będzie wystawiał tej samej jedenastki w każdym meczu.
U dobrego trenera, a zakładam że takim jest Sa Pinto, drużyna staje się lepsza z miesiąca na miesiąc. Mecz w Płocku pokaże, jak mistrz Polski zmienił się po przygotowaniach. Jestem przekonany, że skład i ustawienie szkoleniowiec będzie dostosowywał do rywala oraz taktyki na konkretne spotkanie. Tak robił jesienią – mówi Maciej Murawski, były piłkarz Legii, obecnie ekspert nc+.
Bramkarz Sa Pinto wybierze między Radosławem Cierzniakiem a Radosławem Majeckim. Jesienią odsunął od składu Arkadiusza Malarza, ale po pięciu występach Cierzniak doznał urazu i między słupki wrócił 39-latek. Po dwóch spotkaniach zastąpił go Majecki (najpierw w PP) i grał do końca rundy, choć Cierzniak wyleczył uraz, a kiedy bronił, spisywał się bez zarzutu.
Jasmin Burić ma większe szanse na zostanie podstawowym bramkarzem Lecha.
Lech ma w kadrze dwóch doświadczonych i równorzędnych bramkarzy – Jasmina Buricia i Matuša Putnockiego. Kontrakty obu są ważne do końca czerwca, więc dla jednego z nich najbliższa runda może być ostatnią w Poznaniu. – Rzeczywiście tak najprawdopodobniej będzie – mówił już w grudniu dyrektor sportowy Lecha Tomasz Rząsa. Podkreślał jednak równocześnie, że ostateczne decyzje w tym temacie jeszcze nie zapadły.
Na początku sezonu żaden z poznańskich bramkarzy nie mógł być pewny miejsca w bramce. Ivan Djurdjević, razem ze swoim sztabem, dość często dokonywał zmian między słupkami i chociaż częściej występował Burić, to nigdy nie miał gwarancji, że w kolejnym meczu to właśnie on znajdzie się w wyjściowej jedenastce. – Jestem tutaj dziesięć lat i sam już nie wiem, ile razy z ławki rezerwowych wskakiwałem do jedenastki i odwrotnie. To jest już widocznie taka tradycja. Pewnie przez następne sto lat w Lechu nie będzie wiadomo, kto jest pierwszym bramkarzem – śmiał się wówczas Bośniak z polskim paszportem.
Ofensywny pomocnik wraca do Wisły po dwóch latach wypożyczeń. Wiele wskazuje na to, że prosto do podstawowego składu.
Trzy lata temu, gdy Krzysztof Drzazga przeniósł się do Wisły Kraków z KS Polkowice, był przestraszonym chłopakiem z III ligi, który nagle znalazł się w dużym ekstraklasowym klubie i miał rywalizować o miejsce w ataku z postaciami formatu Pawła Brożka czy Zdenka Ondraška. Od trenerów Tadeusza Pawłowskiego i Dariusza Wdowczyka otrzymał w ciągu roku łącznie dwanaście szans, których nie wykorzystał. Na początku 2016 roku bez żalu oddano go na wypożyczenie do Stali Mielec. Nie zapowiadało się wówczas, że Drzazga jeszcze kiedyś do Wisły wróci.
Helik i Budziński wygranymi zimy.
Michał Helik i Marcin Budziński pełnili w zespole Cracovii bardzo ważne role jedynie w pierwszej części sezonu. W październiku, po przegranych derbach z Wisłą (0:2), trener Michał Probierz odstawił obu od składu. Helik stracił opaskę kapitańską na rzecz Janusza Gola, a miejsce na środku obrony kosztem Niko Datkovicia. Do końca roku tylko raz zagrał w podstawowym składzie, gdy Datković musiał pauzować za kartki.
W XXI wieku był w Milanie tylko jeden napastnik, który w pierwszych trzech meczach strzelił więcej goli niż Polak.
Krzysztof Piątek zaczął ostrożnie, w debiucie w nowych barwach nie strzelił gola. W drugim spotkaniu, a pierwszym w podstawowym składzie, był już nie do zatrzymania i wbił dwie bramki Napoli (2:0). W niedzielę dołożył trzecie trafi enie – w starciu z Romą (1:1). W ostatnich 20 latach tylko jeden napastnik zaczął pobyt w Milanie efektowniej, ale lepiej, by Piątka czekała inna przyszłość niż jego. Ten snajper to Mario Balotelli.
28-letni dziś SuperMario, występujący aktualnie w Olympique Marsylia, tak samo jak Piątek zasilił rossonerich w styczniowym oknie transferowym, tyle że sześć lat temu. W debiucie strzelił dwa gole i dał zwycięstwo nad Udinese (2:1), w kolejnych dwóch spotkaniach też pokonał bramkarzy.
GAZETA WYBORCZA
Brak tematów piłkarskich.
SUPER EXPRESS
Krzysztof Piątek (24 l.) wmeczu zRomą (1:1) znów trafił do siatki i w tym sezonie Serie A ma już na koncie 14 goli. – Od najmłodszych lat miał ten błysk i zmysł, które cechują prawdziwych napastników –mówi ogwiazdorze AC Milan trener Zbigniew Soczewski. To on wprowadził Piątka do seniorskiej piłki, gdy ten grał w Lechii Dzierżoniów.
SPORT
Olaf Nowak nie godzi się na rolę napastnika numer trzy w Zagłębiu Sosnowiec. Wyraził to dobitnie czterema bramkami w zimowym okresie przygotowawczym. Teraz czeka na debiut w ekstraklasie.
W ostatnich tygodniach młokos znów imponował powtarzalnością. Na listę strzelców wpisywał się w każdym z czterech ostatnich sparingów sosnowiczan. Mimo że z meczu na mecz zostawia po sobie coraz lepsze wrażenie, prezes klubu, Marcin Jaroszewski, zachowuje chłodną głowę. – Niewykluczone, że w sobotę na mecz ze Śląskiem Wrocław wyjdziemy z Nowakiem w pierwszej jedenastce – przyznaje sternik Zagłębia. – To będzie decyzja trenera Valdasa Ivanauskasa. On go obserwował z bliska przez ostatnie tygodnie. Być może podejmie ryzyko. Mówię o ryzyku, bo wszystko co dobre z udziałem tego piłkarza, działo się do tej pory albo w III lidze, albo w sparingach. Ekstraklasa to coś zupełnie innego – inny stopień trudności i inny poziom stresu.
Dla jedenastki z Zabrza miała to być próba generalna przed inauguracją ligowego sezonu. Z planów niewiele wyszło, bo wczorajszy mecz z Banikiem został odwołany…
Ekipa Górnika z piątku na sobotę wróciła z cypryjskiego Protaras, który tej zimy był bazą przygotowawczą 14-krotnego mistrza Polski przed drugą częścią sezonu. „Górnicy” tej zimy przebywali tam dwukrotnie, najpierw od 11 do 18 stycznia, a później, po krótkim wypoczynku w domach, od 22 stycznia do 1 lutego. Mieli dobre warunki do pracy, a przede wszystkim – zielone murawy do dyspozycji.
Śląskie kluby tej zimy chciały pozyskać tego samego zawodnika! Chodzi o Erika Daniela. W pewnym momencie konkretniejszy był Piast, ale skrzydłowy MFK Rużomberok wybrał lepszą finansowo ofertę lidera słowackiej ligi, Slovana Bratysława.
Daniel ma za sobą bardzo udaną rundę w MFK Rużomberok – strzelił w lidze gola i miał siedem asyst. Zdaniem kibiców i działaczy, 27-letni Czech był kluczową postacią drużyny. Jako że jego umowa wygasała w czerwcu, władze Rużomberoka przedstawili mu w grudniu propozycję nowego kontraktu, ale piłkarz z niej nie skorzystał. To sprawiło, że został wystawiony na listę transferową i został przesunięty do rezerw. Jego odejście było więc pewne, ale MFK chciał jeszcze na transferze zarobić.
Z klubu w rękach bandytów Wisła Kraków ma stać się klubem innowacji.
Dziś w Warszawie prezes Wisły Rafał Wisłocki opowie, dlaczego zdecydowano się na emisję akcji, które będzie mógł nabyć każdy kibic „Białej gwiazdy”. Wiadomo już, że dla Wisły będzie to zastrzyk czterech milionów złotych, bo zainteresowanie tematem jest bardzo duże. Ale chodzi nie tylko o pieniądze. Chodzi o to, by każdy mógł poczuć się częścią klubu. Chodzi o pokazanie społecznej odpowiedzialności za Wisłę. O to, by krakowski klub miał twarz normalnego kibica, a nie „Miśka” czy „Zielaka”. O to, by wpływ kibiców na działanie klubu był prawnie ukonstytuowany, a nie wymuszany siłą. O to, by przepływ każdej złotówki był transparentny.