Postawa Śląska Wrocław to chyba największe zaskoczenie na minus jesienią w Ekstraklasie. Drużyna, która wydawała się posiadać potencjał spokojnie na grupę mistrzowską, ma tylko punkt przewagi nad strefą spadkową i jeśli nie zacznie dobrze wiosny, szybko może się zrobić mokro w gaciach. Żarty już naprawdę się skończyły.
Skończyły tym bardziej, że WKS od razu zaczyna od jednego z kluczowych spotkań w kontekście utrzymania – z Zagłębiem Sosnowiec u siebie. Ewentualna porażka już po pierwszej tegorocznej kolejce mogłaby zepchnąć wrocławską ekipę pod kreskę. A wtedy wiadomo: polecą joby od kibiców, presja jeszcze się zwiększy, atmosfera zgęstnieje. Łatwo się wtedy zakopać.
Przewidywany skład
Największa zmiana
Nowy trener. Wygląda na to, że zatrudniono kogoś naprawdę kumatego. Vitezslav Lavicka (chciało go także Zagłębie Lubin) dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Czech, tyleż samo razy zostawał w ojczyźnie trenerem roku, a takiego wyróżnienia doczekał się też pracując w Australii dla Sydney FC. Dwa razy prowadził również czeską młodzieżówkę, więc można zakładać, że będzie umiejętnie wprowadzał młodzież do składu Śląska, co jego poprzednikom przeważnie wychodziło z miernym skutkiem. Komuś z taką renomą nie przystoi ewentualny spadek z klubem o mimo wszystko naprawdę sporych możliwościach, tylko ostatnio słabo zarządzanym.
Wada, którą udało się wyeliminować
Niedomagający środek pola. Można było mówić, że Krzysztof Mączyński w Legii zawodził, a na koniec przestał być w ogóle potrzebny, ale to nadal niedawny reprezentant Polski i bardzo solidny ligowiec, który w klubie pokroju Śląska powinien być jednym z liderów. A w tej strefie boiska WKS-owi brakowało trochę bardziej wyrazistych postaci. Michał Chrapek miewał niezłe momenty, jednak nie ma odpowiedniej charyzmy. Jakub Łabojko czy Mateusz Radecki na razie próbują się w ogóle dostosować do wymagań Ekstraklasy, sporo musi się jeszcze uczyć Maciej Pałaszewski, Augusto za często głównie człapie, a występujący pod koniec rundy jako defensywny pomocnik Igors Tarasovs był w tej roli co najwyżej przeciętny. Ktoś taki jak Mączyński – jeśli nie skończył się sportowo – może ten bałagan poukładać, rozumowanie szefów Śląska w tym wypadku wydaje się całkiem logiczne.
Wada, której nie udało się wyeliminować
Spodziewaliśmy się więcej świeżej krwi w defensywie, która często niedomagała (30 goli straconych, szósty najgorszy wynik w lidze). Tymczasem jak dotąd zapowiedziano jedynie Mateusza Hołownię (zresztą nadal bez oficjalnego potwierdzenia), wypożyczonego na półtora roku z Legii. Ten ruch wynika z faktu, że u Lavicki raczej nie ma już przyszłości Dorde Cotra, a ani Mateusz Cholewiak, ani Augusto nie są takimi stuprocentowymi lewymi obrońcami. Być może jednak czeski trener uznał, że skoro na każdą pozycję w tylnej formacji ma do wyboru po dwóch zawodników, kolejne nowe twarze nie są niezbędne. Przekonamy się…
Kluczowa postać
Wciąż Marcin Robak. W 2018 roku strzelił łącznie 20 goli w Ekstraklasie. Im starszy, tym lepszy. Doświadczony napastnik mimo zmiany trenera pozostanie kapitanem Śląska, choć sporo wskazuje na to, że na inaugurację wiosny opaskę założy pierwszy wicekapitan – Wojciech Golla. Robak w okresie przygotowawczym miał bowiem przejścia zdrowotne (najpierw angina, potem kontuzja kostki). Z pięciu zimowych sparingów zaliczył jeden, rozgrywając 45 minut z Dinamem Zagrzeb. Co nie zmienia faktu, że jak już będzie w pełni sił, może się czuć pewniakiem w składzie.
Ogólnie to czas, w którym najwięcej trzeba wymagać od tych najstarszych i najbardziej doświadczonych: Celebana, Robaka, Mączyńskiego, Picha, Piecha, Pawelca.
Gdyby wiosna w wykonaniu Śląska Wrocław była piosenką
Wniosek
Śląsk ma za dobry skład i zbyt poważnego trenera, żeby spadać z ligi. To byłaby ze wszech miar kompromitacja. Ta drużyna jak na ekstraklasowe standardy umie grać w piłkę i kilka razy to pokazywała (4:1 z Piastem, 4:0 z Jagiellonią, 5:0 z Miedzią), tyle że trzeba wreszcie zacząć wygrywać również wtedy, gdy nie ma się wyjątkowego dnia, umieć wymęczyć jakieś 1:0 czy 2:1.
Zimą uniknięto nerwowych ruchów. Odszedł jedynie „darmozjad” Dragoljub Srnić, za to każdy z nowych zawodników jawi się jako potencjalne wzmocnienie. Lubambo Musonda to wręcz zdaniem niektórych cichy kandydat na miano jednego z odkryć wiosny. Ogólnie może być ciekawie na wrocławskich skrzydłach, bo formą w sparingach imponował rozczarowujący w pierwszej rundzie Farshad Ahmadzadeh. Irańczyk w okresie przygotowawczym z trzema golami został najlepszym strzelcem zespołu. A nie zapominajmy o Robercie Pichu, który jako jeden z niewielu nieźle grał jesienią i istniało ryzyko, że teraz odejdzie (zainteresowanie z Turcji).
Sądzimy zatem, że w Śląsku będzie jak w znakomitej piosence Budki Suflera. Po nocy przyjdzie dzień, a po burzy spokój. Może być ciężko załapać się do grupy mistrzowskiej – strata do ósmej Wisły Kraków wynosi aż 11 punktów – ale trudno zakładać, by to WKS miał do ostatniej kolejki drżeć o utrzymanie.