Rozstrzygnięcia roku 2018 już za nami, czas więc wyczyścić arkusze w Excelu i pozwolić każdemu wystartować z czystą kartą. Piłkarzem Roku 2018 na podstawie zbieranych u nas co miesiąc punktów został Lionel Messi z 95-punktową przewagą nad Cristiano Ronaldo i 148-punktową nad Kylianem Mbappe. Jak będzie w tym roku? Już wiemy, że ciekawie, bowiem na samym starcie zwycięzcą zostaje zawodnik, którego w życiu 1 stycznia byśmy do tego miana nie typowali.
Wielki przeciwko Chelsea. 2 gole i asysta w wygranym przez Bournemouth 4:0 spotkaniu z The Blues przesądziły o obecności Kinga wśród najlepszych zawodników minionego miesiąca. Do tego dołożył gola w wygranym 2:0 meczu z West Hamem w doliczonym czasie drugiej połowy, który ostatecznie odebrał ekipie Łukasza Fabiańskiego szansę na dogonienie wyniku.
Jedenastka miesiąca lig europejskich wg WhoScored. Kilka interwencji, które ratowały Southampton przed niemal pewną stratą gola. Zachwyty kibiców, którzy do teraz nie potrafią zrozumieć, dlaczego Mark Hughes tak niechętnie patrzył w kierunku Polaka, gdy przychodziło do wyboru składu meczowego. Jan Bednarek przebojem zdobył serca kibiców Świętych, stał się absolutnie kluczowym elementem układanki Ralpha Hasenhuttla. Nieprzypadkowo w minionym miesiącu Danny Mills wybrał go nawet do jedenastki kolejki SkySports po 23. kolejce.
Dlatego też w pełni zasłużone, pierwsze i oby nie ostatnie, miejsce w naszym TOP30. Brawo, brawo, brawo.
Druga linia Wolverhampton w minionym miesiącu prezentowała się niesamowicie imponująco. Nazwiskiem najgorętszym jest tam oczywiście – z racji wieku i wielkich perspektyw – Ruben Neves, ale to zdecydowanie doświadczony rodak Nevesa w styczniu zrobił na nas większe wrażenie. W jednym z najlepszych meczów, jakie obejrzeliśmy w ciągu rozpatrywanych 31 dni, a więc w starciu Wilków z Leicester City, Moutinho grał jak profesor. Rozdzielał piłki, asystował. Miesiąc zamknął z 4 ostatnimi podaniami, Wolves w dużej mierze dzięki jego grze są pierwszym w tabeli zespołem za plecami Big Six.
Nie może zabraknąć Hiszpana w miesiącu, w którym zaliczył jeden z najbardziej imponujących występów bramkarskich jaki oglądaliśmy – obok Rulliego przeciwko Realowi Madryt i Donnarummy z Napoli (o tym drugim będzie za parę chwil). Czyli ten z Tottenhamem. De Gea bronił po prostu w każdej sytuacji – czy to sam na sam z Allim, czy prawą nogą po uderzeniu Kane’a, czy po główce Alderweirelda po rzucie rożnym. Piłkarze Kogutów oddali 11 celnych strzałów, nie potrafili jednak żadnego zamienić na gola. De Gea nie dał się też pokonać piłkarzom Newcastle (3 celne strzały w wygranym przez Manchester United 2:0 meczu), tracił gole tylko z Brighton i Burnley (5 obronionych uderzeń, 3 puszczone bramki). Ale ani przy strzale Grossa, ani przy tym Barnesa, ani przy uderzeniu Wooda nie miał za wiele do gadania. Dwa pierwsze to piłki pod ladę, druga to główka z bardzo bliska.
Stary, ale jary. Wszystko, co dobre w zespole Getafe w minionym miesiącu, kończyło się na złotym dotknięciu piłki przez Molinę. 36-latek strzelił jedną z dwóch bramek w wygranym spotkaniu z Villarrealem na wyjeździe, uzbierał dublet w zwycięstwie 4:0 nad Alaves, nie zatrzymał się też w Copa del Rey. Dwa gole w dwumeczu z Valencią (2:3) mogłyby dać awans, gdyby nie niesamowity comeback Nietoperzy w doliczonym czasie gry drugiego spotkania.
Jego bramka dała w tym miesiącu Juventusowi trofeum, był też jedynym piłkarzem, który pokonał Gianluigiego Donnarummę w styczniu. Może i nie zachwycał wyczynami strzeleckimi – jego konto w lidze drgnęło tylko po golu przeciwko Lazio – ale strzelał kluczowe gole. Z Milanem jedyną bramkę w superpucharze, z rzymianami – rozstrzygnięcie w 88. minucie. Pokazał, że można na niego liczyć w kluczowych momentach sezonu, co tym ważniejsze, że za moment najważniejsze rozstrzygnięcia w Champions League.
Fantastyczny finisz w meczu z Tottenhamem dał Manchesterowi United zwycięstwo 1:0, trafienia na 2:0 w spotkaniach z Newcastle i Brighton dawały Czerwonym Diabłom spokój i prowadzenia, które udało się dowieźć do końca. Rashford wygląda fenomenalnie, nic dziwnego, że jego nazwisko wymienia się nawet w kontekście zajęcia miejsca na szpicy w Realu Madryt. Ale wątpliwe, by chłopaka tak oddanego klubowi, tak wrośniętego w lokalną społeczność, United chciało oddawać za jakiekolwiek pieniądze.
Początki w Milanie miał trudne, teraz jednak rozumie się z Gennaro Gattuso bez słów, doskonale dowodzi drugą linią mediolańczyków. Piłkarze Milanu powinni mocno pracować nad tym, by wszystko zbalansowało się w finansach na tyle, by Milan mógł sobie pozwolić na wykup pomocnika z Chelsea. W Londynie i tak już raczej w niego nie wierzą. Mówi się jednak o tym, że by wykup Bakayoko był możliwy, Rossoneri muszą zameldować się w kolejnej edycji Champions League.
Nie był tak do końca przekonujący, ale bez niego Realowi o wiele trudniej byłoby zameldować się w półfinale Pucharu Króla, w którym zmierzy się z Barceloną. Gol w pierwszym meczu, dwa gole w rewanżu z Gironą, do tego dublet w lidze z Espanyolem w wygranym 4:2 spotkaniu w Barcelonie. Francuz miał naprawdę niezły strzelecko miesiąc, najlepszy w całym sezonie.
Gdy Juventus tracił trzy gole z Atalantą w środku tygodnia, Chielliniego nie było już na boisku. I to tym bardziej wymowne, że gdy w styczniu Chiellini był na boisku (347 minut), Juventus stracił zaledwie jednego gola – to samobój Emre Cana w starciu z Lazio. Stopera brakowało łącznie przez 103 minuty – w tym czasie rywale wbili Starej Damie trzy gole. Chiellini to wielka klasa. To osobowość na środku obrony, jakiej pragnie każdy trener chcący zbudować mur oddzielający ofensywę rywali od bramki. W minionym miesiącu dał tego kolejny dowód.
8 goli zwykle daje wyższą pozycję, ale trudno szczególnie gloryfikować 4 trafienia z Burton Albion w Carabao Cup czy gola z Rotherham United w FA Cup, skoro Manchester City w 270 minut wbił tym dwum przeciwnikom 17 bramek. Jesus dołożył jednak dublet z Wolves w lidze (3:0) i gola dającego City awans do 5. rundy FA Cup w spotkaniu z Burnley.
Jeśli Barcelona chce sięgnąć po potrójną koronę, ten gość jest jednym z kluczy do drzwi pozostających do otwarcia. Suarez miewa tygodnie przestoju, ale w styczniu o niczym takim nie było mowy – strzelał w 3 z 4 spotkań w lidze, strzelił i asystował także w wygranym 6:1 meczu w Copa del Rey z Sevillą, gdy trzeba było odrobić dwucyfrowy deficyt z Estatio Ramon Sanchez Pizjuan. Rysa? Kopnięcie bramkarza Leganes w meczu ligowym, które pozwoliło Urugwajczykowi strzelić gola. Nie zmienia to jednak wysokiej oceny ogólnej za pierwszy miesiąc 2019 roku.
Zdobywca Złotej Piłki w styczniu grał bardzo dobrze, bardzo równo, a do dyrygowania drugą linią Realu dołożył jeszcze nieco konkretów z przodu. Hugo Cerezo z „Marki” zauważył, że nigdy wcześniej Modrić nie grał tak blisko pozycji numer 10, co obecnie. Już nie jest cieniem piłkarza z poprzedniego sezonu, przypomniał sobie może nie mundialową formę, ale na pewno taką, jakiej trzeba by uciąć krytykę Chorwata.
Popis? Oczywiście hat-trick w spotkaniu z Leicester. Unikatowym, szalonym. Często jednak po takich występach autorzy hat-tricków na długie tygodnie gasną, nie potrafią pójść za ciosem. Joty to nie spotkało – w starciu z West Hamem zanotował asystę przy golu Raula Jimeneza na 3:0. Do Joty należało też otwierające podanie przy golu na 1:0 w wygranym 2:1 meczu FA Cup z Liverpoolem.
Pięć asyst ofensywnie usposobionego obrońcy Barcelony – to mówi samo za siebie. Alba przeżywa najlepsze miesiące w swojej karierze. Nikt już nie wyobraża sobie, by Luis Enrique kiedykolwiek w najbliższej przyszłości miałby szukać innego rozwiązania na lewą stronę defensywy reprezentacji Hiszpanii. Alba jest absolutnie niezastąpiony w tym, co robi, jak zagraża rywalom w każdej akcji, jak goni na lewej flance, często znajdując się nawet w polu karnym rywala. Lionel Messi sam stwierdził, że nikt nie rozumie go na boisku tak dobrze jak Alba.
Bohater zdecydowanie najlepszego indywidualnego występu w tym miesiącu. A może i roku. 2. runda Coupe de France, 16. obecnie w Ligue 1 Dijon jedzie do walczącego o Champions League Saint-Etienne, by sprać faworyta na jego boisku 6:3. Sliti? Pakuje trzy bramki, przy pozostałych trzech zalicza asysty. Wszystkie z otwartej gry. Jego gol i asysta dały też rundę wcześniej awans (3:1 z Schitigheim). on dobił Monaco w wygranym 2:0 meczu ligowym. Jeśli jeszcze tego nazwiska nie znacie, warto by na chwilę zagościło w notesach.
Odżył na dobre. Napędza praktycznie wszsytkie ataki Manchesteru United, co i rusz znajduje się w polu karnym przeciwników, by zagrozić ich bramce. Mało brakowało, a do niego należałby gol miesiąca – przewrotka w spotkaniu z Brighton była wykonana zgodnie ze sztuką, zabrakło naprawdę niewiele. Ole Gunnar Solskjaer obdarzył zawodnika wolnością i zaufaniem, jakich ten nie miał u Jose Mourinho, Francuz odpłaca mu się najlepiej, jak tylko potrafi.
Gdyby styczeń miał 28 dni, pewnie w ogóle byśmy go w kontekście TOP30 nie rozważali. Ale za to, co wydarzyło się w Walencji we wtorkowy wieczór, należą się Rodrigo wszelkie honory. Nakreślmy sytuację: Po godzinie gry Valencia przegrywa 0:1 z Getafe i brakuje jej trzech goli do półfinału Copa del Rey. Minutę później Rodrigo wyrównuje stan meczu na 1:1, ale to nadal dwa gole od upragnionego awansu. Minuty mijają, na zegarze tyka 92. I wtedy urodzony w Brazylii reprezentant Hiszpanii rozpoczyna swój koncert. Przy jego nazwisku pojawiają się oznaczenia: 90’+2’, 90’+3’. Skompletował hat-tricka w niesamowicie trudnych okolicznościach, gdy ekipa z Mestalla powoli żegnała się z rozgrywkami. A tak – nadal ma szansę je wygrać. A, w lidze dołożył po golu w wygranych meczach z Celtą i Villarreal, które dały Valencii awans z 11. na 7. miejsce w tabeli.
Doskonały w najważniejszym dla City meczu miesiąca – hicie z Liverpoolem na Etihad. Raz za razem testował zawodników The Reds, strzelił też jednego z najpiękniejszych goli w swojej karierze w Manchesterze City. Nie spuścił z tonu i w kolejnych spotkaniach – gol i dwie asysty dały dwie kolejne wygrane City w lidze, bramka z Rotherham i dwa otwierające podania z Burton Albion były elementami pewnych i przekonujących zwycięstw w dwóch krajowych pucharach.
Co za wejście do Fiorentiny! Planet Football zatytułowała swój artykuł o Murielu „Styczniowe wzmocnienia potrzebują czasu na adaptację? Luis Muriel pokazuje, że gówno wiecie”. Kolumbijczyk pozwolił się rozpakować i nacieszyć sobą oczy już kilka dni po klepnięciu wypożyczenia, prawdziwe show dając w starciu z Sampdorią. Strzelić jednego gola po rajdzie przez pół boiska, to wielka sztuka. Zrobić to dwa razy w jednym meczu – majstersztyk. Miesiąc kończy z golem w obu meczach ligowych i jednym z siedmiu trafień w 7:1 Fiorentiny z Romą.
Skrzydłowy za długo już miejsca w Lille nie zagrzeje, bo za kilkadziesiąt euro przejmie go któryś z europejskich gigantów. Trudno mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości. Pepe zjada ligę francuską, jest prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem Ligue 1 grającym poza PSG. W minionym miesiącu dwukrotnie znajdował się w jedenastce tygodnia L’Equipe, ma już na koncie udział przy 24 bramkach LOSC w lidze, w styczniu dołożył dublet z Marsylią (w meczu wygranym 2:1) oraz gola i dwie asysty z Caen (wygrana 3:1). Asystą przy jedynym golu w meczu pierwszej rundy pucharu Francji pomógł swoim kolegom wyeliminować Sochaux.
Gabriel Batistuta długimi latami czekał na kogoś, kto będzie w stanie mu dorównać i strzelić bramkę w jedenastu kolejnych występach na boiskach Serie A. Doczekał się wreszcie, gdy sprawy w swoje ręce (nogi) wziął 36-letni Fabio Quagliarella. Chłop stracił najlepsze lata kariery, wymarzoną szansę w ukochanym Neapolu, przez dręczącego go latami stalkera. Którym w dodatku okazał się… policjant prowadzący sprawę nękania zawodnika. Teraz goni stracony czas w wielkim stylu, jest jednym z największych faworytów do pokrzyżowania szyków Cristiano Ronaldo marzącemu o tytule capocannoniere już w debiutanckim sezonie w Serie A.
PSG będzie bardzo cierpieć z powodu jego 10-tygodniowej nieobecności spowodowanej kontuzją. O ile trudniejszy będzie przez to dwumecz z Manchesterem United? To okaże się już wkrótce. Na pewno liczący na przełamanie w Champions League i po prostu wygranie tych rozgrywek paryżanie tracą z rąk wartościowy atut. Bo Neymar potrafi zrobić coś nieoczywistego i gdy tylko w tym sezonie był zdrowy, wywiązywał się doskonale ze swoich obowiązków. 1917 minut na boisku, 20 goli, 11 asyst, udział przy bramce średnio co 62 minuty. W styczniu – gol lub asysta średnio co 47 minut. Niesamowite.
Bramkarz Milanu trzymał bardzo równy, wysoki poziom przez cały miesiąc – jedyny gol, jakiego puścił, to ten w superpucharze – strzał głową Cristiano Ronaldo z bliska. Pozornie – do obrony, leciał prosto w niego. Wszystko jednak działo się tak szybko, że szanse na odbicie go poza światło bramki były doprawdy minimalne. Zamiast więc ganić mając ku temu dość wątpliwy powód, chwalimy Włocha za 13 udanych interwencji po strzałach Sampdorii w Coppa Italia, 2 udane z superpucharu, 7 z ligowego starcia z Genoą, 8 z meczu w lidze i 9 z meczu w pucharze z Napoli. Łącznie – 39 strzałów obronionych, 1 wpuszczony do siatki. Nieźle, co?
Sześć meczów w styczniu, pięć goli, jedna asysta. Żadnego spotkania z pustym przebiegiem. Każdy z goli zmieniający kierunek wyniku na korzystniejszy dla ekipy Francuza. Co tu dużo mówić – nie da się sobie wyobrazić Atletico bez Griezmanna. Gdy robi się ciasno, gdy robi się gorąco, gdy wynik wisi na włosku, wkracza on i rozstrzyga sprawę.
Dwudziestka już za nim, ale Mbappe nadal nie zwalnia tempa, cały czas goni za wszelkimi rekordami ustanawianymi przez najlepszych na świecie w ostatniej dekadzie Messiego i Ronaldo. Co mecz, to kolejna cyfra dopisana do dorobku – w lidze Mbappe uzbierał 5 goli i 2 asysty w zaledwie 3 meczach, poprawił to jeszcze trafieniem z Pontivy w Coupe de France. Rozjechanie Guingamp 9:0 po kompromitującym 1:2 w pucharze ligi to w największej mierze zasługa jego i Cavaniego. Francuz zapakował trzy sztuki i jedną asystę, Urugwajczykowi osobny akapit poświęcimy za moment.
Takiego miesiąca młody Chiesa jeszcze nie miał. W starciu Coppa Italia z Romą był po prostu wielki. Zanotował hat-tricka, siał spustoszenie w szeregach rywali, co i rusz znajdował sobie miejsce, gdzie mógł poprosić o piłkę i ruszyć na bezradnych obrońców. Fakt, że w półfinale pucharu Włoch zagra Fiorentina, to w ponad 50% jego zasługa – strzelił oba gole w 1/8 z Torino, jak i hat-tricka przeciwko Romie. W lidze nie prezentował się zresztą wcale gorzej – najpierw asystował w szalonym 3:3 z Sampdorią, później ustrzelił dublet w Weronie z Chievo. O tyle istotny, że przed jego trafieniami było 2:2, a mecz skończył się ostatecznie 4:3 dla Violi.
We wspomnianym meczu z Guingamp skradł show nawet autorowi 3 goli i asysty – Kylianowi Mbappe. Cavani miał bowiem udział przy aż pięciu bramkach swojej drużyny. Skompletowanie hat-tricka zajęło mu 16 minut, przed i po strzelaninie dołożył po asyście. Guingamp to zresztą niejedyny rywal, którego swoją skutecznością rozłożył na łopatki – to samo zrobił w starciu z Amiens (gol i asysta, 3:0) i Rennes (dwa gole, 4:1). Dodajcie do tego pucharowe trafienie ze Strasbourgiem i wychodzi, że to jeden z zaledwie dwóch piłkarzy w pięciu najsilniejszych ligach europejskich, który w styczniu miał bezpośredni udział przy dwucyfrowej liczbie bramek. Drugi to Leo Messi.
Co za miesiąc! Co za sezon! Brzmi to aż niewiarygodnie, ale Lionel Messi od superpucharu Hiszpanii, który rozpoczął zmagania w kampanii 2018/19 rozegrał 26 meczów i tylko w trzech przypadkach schodził z placu gry bez gola lub asysty. Raz w sierpniu (mecz z Realem Valladolid), raz we wrześniu (starcie z Realem Sociedad), ostatnio w grudniu (mecz z Tottenhamem). W styczniu rozegrał 6 na 8 możliwych meczów – te, gdy był na placu gry, Barcelona wygrała, pozostałe wtopiła. Gdy w Pucharze Króla najpierw z Levante i później z Sevillą przytrafiły się przegrane w pierwszych meczach, grał w drugich i miał ogromny wkład w wygraną. Najbardziej symboliczny był chyba jednak mecz z Leganes na Camp Nou. Gdy po nieco ponad godzinie gry było 1:1, Valverde sięgnął po Argentyńczyka, który w 26 minut najpierw asystował przy golu Suareza, a później sam zdobył gola na 3:1. Maszyna.
4 mecze. 8 goli. 1 asysta. Styczeń po prostu należał do Duvana Zapaty, obecnego wicelidera strzelców w Serie A. Kolumbijczyka po prostu nie da się zatrzymać, czegokolwiek się dotknie, natychmiast zamienia w złoto. 27-latek na swój prime time kazał czekać bardzo długo, nigdy wcześniej nie prezentował aż tak wysokiej formy w takim oknie czasowym jak teraz. Ale jak już odleciał, po prostu nie da się go ściągnąć z powrotem na ziemię. Strzelał gole w 10 kolejnych spotkaniach we wszystkich rozgrywkach, ma już na koncie dwa dublety z Juventusem (w tym ten wyrzucający turyńczyków za burtę Coppa Italia), hat-trick z Udinese w grudniu poprawiony pokerem z Frosinone w styczniu. Ostatnio nie miał udziału przy żadnym z goli w meczu Atalanty 11 listopada. A i tak ekipa z Bergamo ograła wtedy Inter 4:1.
fot. NewsPix.pl