Rok fatalny dla polskiej piłki reprezentacyjnej i klubowej, ale też rok rozwoju wielu karier młodych piłkarzy, którzy dorzucili do wszystkiego awans na młodzieżowe Euro.
Rok, w którym konkurencja do szmacianki była znaczna, ale – tajemnicy wielkiej nie zdradzimy – ostatecznie musiała trafić w ręce kogoś, kto przyczynił się do kryzysowej sytuacji przy Reymonta.
Zapraszamy na rozdanie nagród Weszło!
PIŁKARZ ROKU – ROBERT LEWANDOWSKI
2012: Robert Lewandowski
2013: Robert Lewandowski
2014: Robert Lewandowski
2015: Robert Lewandowski
2016: Robert Lewandowski
2017: Kamil Glik
2018: Robert Lewandowski
Kiedy ostatni raz Polak tak długo utrzymywał się w ścisłym topie europejskiego futbolu? Jesteśmy pewni – gdyby nie mundialowe rozczarowanie, raz jeszcze znalazłby się na liście nominowanych do Złotej Piłki. 57 meczów, 46 goli i 10 asyst. Praktycznie jedna wypracowana bramka na mecz, a w Lidze Mistrzów nawet lepiej, bo jesienią w sześciu spotkaniach ukłuł aż 8 razy. Pewne mistrzostwo, do tego jeszcze Superpuchar Niemiec, w sezonie 2018/19 również wysoka forma, nawet wówczas, gdy sam Bayern nieco obniżył loty. Oczywiście, to rok mundialowy, rosyjska wtopa naszej kadry obniża ocenę tych 12 miesięcy również u samego „Lewego”. Sęk w tym, że cała jego krajowa konkurencja też przyłożyła do tej klęski cegiełkę.
O ile w ubiegłym roku trzeba było docenić Kamila Glika i jego nieoczekiwane sukcesy w barwach AS Monaco, o tyle tym razem nie widać większej konkurencji dla Roberta. Wojciech Szczęsny? Nie, świetna jesień, ale przecież zanim ona nastąpiła Szczęsny zanotował współudział przy pamiętnym golu Senegalczyków. Fabiański? Przegrał w kluczowym momencie rywalizację ze Szczęsnym. Glik? Ech, nie wracajmy już do tego feralnego treningu w Arłamowie, przez który nasz stoper wypadł poza pierwszy skład na mecze z Senegalem i Kolumbią. Poza tym jego Monaco w tym sezonie walczy o utrzymanie.
W reprezentacji żaden z Polaków nie zaprezentował się zauważalnie lepiej od Lewandowskiego. W piłce klubowej nikt nawet nie zbliżył się do jego wyników – a dużo mówi też fakt, że nie dotyczy to tylko Polaków. Lewandowski ustąpił tylko kosmitom, Messiemu i Ronaldo, w klasyfikacji strzelców za 2018 rok wyprzedzając i Harry’ego Kane’a, i Mohameda Salaha. Daleko z tyłu zostawił i Piątka, i Milika.
W 2018 król był tylko jeden. Ten sam, co w pierwszych pięciu edycjach naszego plebiscytu.
TRENER ROKU – CZESŁAW MICHNIEWICZ
2012: Adam Nawałka
2013: Ryszard Tarasiewicz
2014: Leszek Ojrzyński
2015: Jacek Zieliński
2016: Adam Nawałka
2017: Marcin Brosz
2018: Czesław Michniewicz
Pewnie, że konkurencja nie była zbyt mocna, bo Adam Nawałka pogubił się w Rosji, Legia nie wystawiła do europejskich pucharów żadnego szkoleniowca, Lech chciał wojować w Europie trenerem kompletnie niedoświadczonym. Jednak nie powinno to w żaden sposób umniejszać osiągnięć Michniewcza, bo zrobił w mijającym roku naprawdę wiele. Przez wiele lat drzwi do Euro U-21 były dla nas zamknięte. By zobaczyć tę imprezę, musieliśmy ją sobie sami zorganizować w 2017 roku. Zmienił to właśnie Michniewicz. W fazie grupowej nie przegrał żadnego meczu, a wpadki z Wyspami Owczymi błyskawicznie nadrobił m.in. remisując z faworyzowaną Danią. Co przemawia za Michniewiczem? W jego drużynie trudno wskazać gwiazdy, jej największym atutem jest zespołowa praca defensywna, której nie potrafili przełamać ani Duńczycy, ani Portugalczycy. A to przecież zasługa zarówno waleczności i dyscypliny taktycznej zawodników, jak i doskonałego przygotowania ich przez trenera.
Zresztą nie oszukujmy się, Michniewicz wygrał tę nagrodę dwumeczem z Portugalią, prawdziwym majstersztykiem i zwycięstwem 3:1 na terenie rywala. Szymański, Żurkowski, Dziczek i Jagiełło zrobili wówczas taką robotę, że ręce same składały się do oklasków, Swoją drogą, to też wzięliśmy pod uwagę – transfery Żurkowskiego, Jagiełły, Świderskiego, Kownackiego… Piłka klubowa to jedno, ale okno wystawowe w meczach U-21 trudno przecenić.
Mamy nadzieję, że na koniec bieżącego roku na linię mety wbiegnie większa liczba szkoleniowców, ale jeśli Michniewicz wykręci porządny wynik na turnieju, będzie jednym z głównym kandydatów do kolejnego wyróżnienia.
ODKRYCIE ROKU – SEBASTIAN WALUKIEWICZ
2012: Arkadiusz Milik
2013: Bartosz Bereszyński
2014: Bartłomiej Drągowski
2015: Bartosz Kapustka
2016: Jan Bednarek
2017: Szymon Żurkowski
2018: Sebastian Walukiewicz
Tu wszystko potoczyło się błyskawicznie. Zaczynał rok jako piłkarz rezerw Pogoni Szczecin, bardzo powoli dobijając do drzwi pierwszej drużyny. Kończył jako pewniak do zagranicznego transferu. Cagliari zapłaciło za niego rekordowe dla Szczecina 4 miliony euro. Etatowy reprezentant kadry U-20, jeden z najlepszych środkowych obrońców w Ekstraklasie, doskonale wyszkolony technicznie, pewny siebie. Można długo wymieniać zalety Walukiewicza, bo przecież chłopak oczarował praktycznie wszystkich fanów Ekstraklasy, mimo że spędził tu tak naprawdę zaledwie pół roku.
Rozkręcał się, zresztą razem z całą Pogonią, z meczu na mecz, kończąc już jako facet, który potrafił wjechać między trzech rywali i napędzić bramkowy atak, rozpoczynając szarżę pod własnym polem karnym. Jeśli równie dynamicznie rozwinie się w 2019 roku, możemy być spokojni o przyszłość defensywy w reprezentacji Polski. Aha, ważny niuans – głowa nadąża za nogami. Walukiewicz do końca sezonu pozostanie w Szczecinie, do Cagliari trafi dopiero w sezonie 2019/20.
*
SZMACIANKA ROKU – MARZENA SARAPATA
2012: Franciszek Smuda
2013: Sylwester Cacek
2014: Sylwester Cacek
2015: Kazimierz Greń
2016: Józef Wojciechowski
2017: Dariusz Smagorowicz
2018: Marzena Sarapata
Rzadko używamy tak wielkich słów, ale szmaciankę otrzymuje osoba niegodna podania ręki. Nie jest łatwo wyłożyć ponad 100-letni klub z wielkiego miasta, z rzeszą kibiców i bogatymi tradycjami, a już na pewno nie jest łatwo to zrobić w imię prywatnych korzyści. A w dużym skrócie – właśnie to zrobiła Sarapata wraz ze swoimi kumplami.
Jeszcze nigdy tak niewielu nie zarobiło tak wiele za tak niewiele pracy. Okej, parafraza może trochę pokraczna, ale przecież oddaje sedno. Damian Dukat i Marzena Sarapata to dwie najważniejsze twarze upadku Wisły Kraków, z czego to właśnie Sarapata spędziła na stanowisku pełne 12 miesięcy, w przeciwieństwie do Dukata, który skapitulował po kilku miesiącach.
Główne zasługi Sarapaty? No to tak: bardzo wysokie zarobki wypłacane samej sobie w momencie, gdy drużyna niemal głodowała. Kompletny zawód w kwestii poszukiwania sponsorów. Irracjonalne posunięcia w pionie sportowym, przerost ambicji nad możliwościami, zatrudnianie w klubie osób związanych z gangiem, szereg kontrowersyjnych umów z firmami powiązanymi z niesławnymi Sharksami. Sarapata w końcówce roku, jakby chcąc się upewnić, że nikt jej w wyścigu po szmaciankę już nie wyprzedzi, ocyganiła Wisłę jakimś przebierańcom z Kambodży, konstruując umowę w taki sposób, że najlepsi prawnicy w Polsce łapali się za głowy.
Trudno znaleźć słowa odpowiednie na określenie jej zachowania w 2018 roku. Kłamstwa, obrzydliwe zagrywki, współpraca z bandytami (bo tak trzeba określić oplatające Wisłę umowy z ludźmi z poważnymi zarzutami i wyrokami), sprzedaż klubu oszustom. Za każdy sektor jej destrukcyjnej działalności należałaby się osobna szmacianka.
Aż trudno uwierzyć, że ktoś może tak wszystko spierdolić.