Reklama

Tomasz Gollob powrócił. Będzie dyrektorem sportowym Polonii Bydgoszcz

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

31 stycznia 2019, 17:22 • 6 min czytania 0 komentarzy

Wiele w ostatnich miesiącach słyszeliśmy o sytuacji Tomasza Golloba. Raz informacje, które do nas docierały były lepsze, raz znacznie gorsze. To, co oficjalnie ogłoszono na dzisiejszej konferencji prasowej, zdecydowanie należy do tej pierwszej kategorii. Najlepszy polski żużlowiec w historii zostanie dyrektorem sportowym klubu, w którym jeździł przez lata. Cieszyć może się i on, i ludzie związani z klubem, który ostatnio nie radził sobie dobrze.

Tomasz Gollob powrócił. Będzie dyrektorem sportowym Polonii Bydgoszcz

Polonia

Gollob jest z Bydgoszczy. W barwach Polonii jeździł od 1988 do 2003 roku. Z roczną przerwą na Wybrzeże Gdańsk, gdzie trafił z powodu konieczności odbycia służby wojskowej. To on zapewniał jej największe sukcesy w historii. Po jego odejściu bydgoski zespół nigdy nie został już mistrzem Polski, co za czasów Tomasza udało mu się pięciokrotnie. Dziś rywalizuje w II lidze (czyli na trzecim poziomie rozgrywek), w poprzednim sezonie zajął tam przedostatnie miejsce. Do niedawna zmagał się też z poważnymi długami. Teraz jednak pojawiło się światełko w tunelu. I nie chodzi tylko o Golloba.

Bo zanim zajmiemy się samym Tomaszem, warto napisać, do jakiego klubu „wchodzi”. Przez kilka lat zarządzał nim jego ojciec, który uporządkował tam sprawy finansowe. Udało mu się wyciągnąć klub z zapaści i dać fanom nadzieję na to, że w Bydgoszczy pooglądają jeszcze żużel na dobrym poziomie. Albo że pooglądają w ogóle, bo wcale nie było pewne, czy wszystko w tej kwestii zakończy się happy endem. Teraz klub odkupił od niego Jerzy Kanclerz, który może działać w znacznie lepszych, stabilniejszych warunkach. Takich, które dadzą nadzieję na odrodzenie bydgoskiej Polonii.

Reklama

Michał Łopaciński, dziennikarz i komentator nc+:

– Priorytetem, jak powtarzał Władysław Gollob, było wyprostowanie finansów, bo tam były przecież przepotężne długi. Nie powiem, że Polonia startuje teraz od zera, ale to dla niej nowe rozdanie, w którym, taką mam nadzieję, biznes ze sportem będą szły w parze. Nie sądzę też, by od razu była walka o I ligę, nawet bym to odradzał. Lepiej robić wszystko spokojnie, kroczek po kroczku. Małą łyżeczką też się człowiek naje.

Do współpracy w klubie Jerzy Kanclerz wybrał Tomasza Golloba. Zresztą, jak sam mówił na dzisiejszej konferencji, była to dla niego logiczna decyzja:

– Z Tomkiem będziemy konsultować wszystkie sprawy sportowe, od dawna współpracujemy i nadszedł czas, by objął w klubie ważną funkcję. Nie zgadzaliśmy się w jednej kwestii: dzikiej karty do I ligi. Tomek był “za”, ja zdecydowałem, że to jeszcze nie czas. I z powodów finansowych, i sportowych. Poza tym, podpisałem z zawodnikami kontrakty i nie chciałbym wycofywać się z danego słowa i zatrudniać kolejnych. A w przypadku awansu takie wzmocnienia byłyby potrzebne.

Na ten moment Gollob zajmie się więc klubem drugoligowym. Ale wielu w Bydgoszczy wierzy, że za rok będzie już inaczej. Bo znalazł się sponsor tytularny, zachęcanie do współpracy są kolejni, miasto zainwestuje też w odnowienie stadionu. W pomoc Polonii zaangażował się też… Zbigniew Boniek, prezes PZPN, a prywatnie wielki fan „czarnego sportu”. Z perspektywy klubu wszystko – w porównaniu do poprzednich lat – jawi się w naprawdę jasnych barwach.

Gollob

Reklama

Została perspektywa Tomasza Golloba. Wszyscy doskonale znamy jego ostatnie dzieje. Wypadek w kwietniu 2017 roku, paraliż dolnej części ciała, rehabilitacja, ból. To historia opowiedziana już mnóstwo razy. Całkiem niedawno, w wywiadzie dla nc+, sam Gollob mówił, że zaczyna się z tym wszystkim oswajać, akceptuje swoją sytuację.

– Myślę, że najgorsze jest za mną. Trudno to określić, ale z każdym dniem coś się dzieje. Uczę się żyć z bólem. On powoli się zmniejsza, ale cały czas jest. Odzywa się, gdy zsiadam z wózka, wsiadam do samochodu. Musi być na co dzień i muszę to zaakceptować. Niewykluczone, że wkrótce poddam się operacji w Szwajcarii, ale to jeszcze nic pewnego. Robimy to w sposób przemyślany. Jesteśmy w trakcie przymierzania się do operacji. Zastanawiamy się, w ilu procentach ma to sens. Jeśli będzie taka możliwość, to jestem na tak. Liczę się w tym wypadku ze zdaniem profesora Marka Harata. Pojawiły się odpowiedzi z kilku miejsc, nie wiem, które wybierzemy, nie ode mnie to będzie zależało.

Na ból fizyczny pomóc mogą tylko lekarze, pozostaje jednak jeszcze kwestia psychologii. I tu zapytaliśmy Darię Abramowicz, psycholog sportową, o to jak nowe wyzwanie może na Golloba zadziałać i czy będzie pomocne w jego sytuacji.

– Myślę, że w ogóle dla sportowca w takiej sytuacji możliwość pozostania w środowisku w innej roli, znalezienie dla siebie nowej przestrzeni, jest niezmiernie istotne. W sytuacji Tomasza Golloba, który ma za sobą ogromne przeżycia emocjonalne, znacznie większe niż wielu kontuzjowanych sportowców, rola takiego bodźca może być jeszcze większa. Tym bardziej, że dla sportowca przebywanie w tym środowisku jest niesamowicie istotnym filarem tożsamości, a czasami wręcz jej podstawowym elementem. Gdy tego brakuje, zdarza się, że sportowiec nie czuje się sobą. Możliwość odzyskania tego kawałka tożsamości bywa bezcenna.

Gollob, jak już napisaliśmy, wraca tu do swojego naturalnego środowiska. I nie wchodzi jako „ciało obce”, przez ostatnie lata miał stały kontakt z Polonią. Klubem zarządzał jego ojciec, jeździł w nim bratanek, a Jerzy Kanclerz mówił przecież, że zasięgał opinii Tomka już przed tym, jak ten został mianowany dyrektorem sportowym. Zresztą najlepiej o tym, kim Gollob jest dla polskiego żużla i Polonii Bydgoszcz, opowiada Michał Łopaciński:

– Przychodzi mi do głowy porównanie do LeBrona Jamesa. Tomasz Gollob to najlepszy polski żużlowiec w historii, ikona. Znamy jego historię, wiemy, kim jest i co zrobił dla tego sportu. Tomek jeździł w Tarnowie i w Gorzowie Wielkopolskim. Stał się legendą tych klubów. Nie zapominajmy jednak, że nazwisko Gollob od zawsze będzie związane z Bydgoszczą. A dlaczego LeBron? Bo jest największą gwiazdą koszykówki na świecie. Grał w Cleveland, stał się tam legendą, sięgnął po mistrzostwo. W Miami tak samo. Teraz gra w Los Angeles Lakers, gdzie tą legendą może zostać. Ale to miasto Akron w stanie Ohio, z którego pochodzi, będzie zawsze związane z jego nazwiskiem. Tak samo jest z Tomaszem Gollobem. Był Gorzów, był Tarnów, gdzie stał się twarzą tych klubów, ale to Bydgoszcz będzie jego miastem.

To zresztą dodatkowy plus do całej tej sytuacji – Gollob angażuje się w projekt, który jest bliski jego sercu. Za cel stawia sobie odrodzenie zasłużonego klubu, w którym osiągał pierwsze wielkie sukcesy. Daria Abramowicz mówi, że „dla Golloba może to być dodatkowa wartość pod kątem emocjonalnym. Doświadczenia przeżyte w tym klubie i tym środowisku kształtowały go przecież jako zawodnika. To tylko potęguje istotność tej decyzji”. Michał Łopaciński z kolei dodaje, że najlepszy polski żużlowiec to też gość, który doskonale potrafi przekazywać wiedzę. On nie tylko jeździł na motocyklu, on ten motocykl rozumiał i tak samo rozumie cały sport. Popatrzcie tylko na Bartosza Zmarzlika, który do dziś konsultuje wiele rzeczy z Gollobem. Z kimś takim u steru Polonia może zajść naprawdę daleko. Choć warto sobie uświadomić, że to właśnie możliwość, nie warunek.

– Zdarzały się w sporcie takie sytuacje, gdy zawodnicy czy trenerzy, którzy wchodzili w inne role, nie zawsze sobie radzili. To jest kwestia indywidualna. Ostatnio było tak z Thierrym Henrym, kiedyś w NBA mieliśmy przykład znakomitego, legendarnego trenera, Phila Jacksona, który jako prezydent klubu kompletnie sobie nie poradził. Takich sytuacji jest bardzo dużo. Niewątpliwie Tomasz Gollob jest jedną z najwybitniejszych postaci polskiego żużla, a bydgoskiego tym bardziej. W związku z tym będzie to miało znaczenie, nie musi to mieć wpływu na końcowy efekt tej współpracy – mówi Daria Abramowicz.

To jednak przyszłość. A na ten moment możemy napisać, że wszystko w Bydgoszczy zaczyna wyglądać dużo lepiej. Podobnie jest w przypadku Tomasza Golloba. Pierwsza rzecz, jaką powiedział na Michał Łopaciński to: „Myślę, że dla obu stron to super sprawa”. I tego się na razie trzymajmy.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...