Reklama

Jagiełło w Genui, ale dopiero za pół roku

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2019, 11:30 • 4 min czytania 0 komentarzy

To już właściwie pewne – Filip Jagiełło latem trafi do Genui, właśnie przechodzi testy medyczne  w byłym już klubie Krzysztofa Piątka. Włosi nie zamierzali czekać jeszcze pół roku do Mistrzostw Europy U-21 i przyklepali wychowanka Zagłębia Lubin już teraz, co kosztowało ich 1,5 miliona euro. Cieszyć się może sam Filip – ma pół roku na naukę włoskiego. Cieszyć się może Zagłębie – ma kasę i ważnego piłkarza w kontekście walki o górną ósemkę. Cieszyć powinien się też Czesław Michniewicz – na młodzieżowym Euro będzie miał piłkarza w rytmie meczowym.

Jagiełło w Genui, ale dopiero za pół roku

Nie będziemy was czarować i nie napiszemy, że w grudniu Jagiełło był dla nas murowanym faworytem do wyjazdu. To był bardzo porządny ligowiec, na którego korzyść działał fakt, że jest jeszcze relatywnie młody (rocznik 1997). Nie był gwiazdą Ekstraklasy, nie był najbardziej spektakularnym okazem zawodników poniżej 21 roku życia. Miewał oczywiście mecze bardzo udane, natomiast jesienią wyżej ceniliśmy akcje Filipa Starzyńskiego i Bartłomieja Pawłowskiego.

Jagiełło był takim trochę małym Linettym sprzed wyjazdu. Gościem, który nie boi się wejść w drybling w okolicach koła środkowego, który mocnym podaniem między liniami uruchomi czy to Pawłowskiego, czy Bohara. Niezły w pressingu, poprawny w defensywie. I przede wszystkim – mocny, dynamiczny pod względem fizycznym. A to na Zachodzie się bardzo ceni.

I dlatego jeśli jesteśmy zdziwieni tym ruchem, to tylko troszeczkę. Ostatnie dwa okienka transferowe powinny nam bowiem uświadomić, że wcale nie trzeba być supergwiazdą w Ekstraklasie, by dostawać oferty z niezłych klubów zagranicznych. Kluby sięgają do tej ligi coraz częściej i coraz głębiej. Co z jednej strony powinno nas cieszyć, bo co kilka miesięcy budżety ligowców będą zasilane dziesiątkami milionów euro, ale z drugiej chcielibyśmy siadając do tej ligi co weekend mieć poczucie, że spędzamy czas w dobry sposób. A skoro wystarczy ledwo wychylić głowę ponad taflę przeciętności by wyjechać stąd za niezłe pieniądze, to zaraz zostaniemy w niej z samymi Bartoszami Kwietniami, Mihaiami Radutami i Igorami Tarasovsami.

Jagiełło w środę rano wyleciał z Belek do Włoch, tam przeszedł testy medyczne i w towarzystwie swoich menadżerów z Fabryki Futbolu podpisał niezbędne dokumenty. To właściwie modelowy transfer ze stajni „FF” w ostatnich latach, czyli zebranie blisko stu występów w Ekstraklasie, ugruntowanie swojej pozycji i przejście do klubu, gdzie zawodnik ma szanse na grę.

Reklama

No właśnie – gdzie trafi Filip? Pewnie kojarzycie Genuę ze względu na to, że jeszcze niedawno strzelał tam gole pewien Polak. Jagiełło za sam paszport powinien mieć rozwinięty czerwony dywan do wyjściowego składu. Ale zupełnie poważnie – konkurencja w środku pola jest spora. Na szczęście Cesare Prandelli wystawia najczęściej trzech środkowych pomocników, co bardzo istotne przy uniwersalności Jagiełły, który może od biedy zagrać jako „szóstka”, ale i jako „ósemka” i „dziesiątka”. Kogo w Genui spotka Filip? Zobaczymy za pół roku, natomiast na dziś stan kadry z uwzględnieniem środkowych pomocników wygląda tak: Miguel Veloso (ponad 50 występów w reprezentacji Portugalii, ale i 33 lata w tym roku), Sandro (kojarzyć go możecie z Tottenhamu, w tym roku stuknie mu 30-stka), Estaban Rolon (chłopak wypożyczony z Malagi, ostatnio wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce i gra przyzwoicie), Daniel Bessa (wypożyczony z Hellasu, wystawiany też na skrzydle), Luka Mizzitelli (również wypożyczony, ale z Sassuolo, a Genoa bardzo poważnie rozważa jego wykupienie), Stefano Sturaro (zimą wypożyczony z Juventusu do końca sezonu), Lukas Lerager (25-letni reprezentant Danii wypożyczony z Bordeaux). Zasadniczo ludzi do gry jest wielu, ale wiosną trener i pion sportowy będą poważnie rozważać temat „kogo zostawić, kogo odpalić, kogo wykupić?”. Wiele wskazuje zatem na to, że Filip wcale nie musi jakoś strasznie uważnie oglądać meczów Genui w tym sezonie, bo latem może zastać na miejscu zupełnie inną ekipę.

Jagiełło ma jednak pół roku na naukę języka. Niech sobie kupi rozmówki, niech z Walukiewiczem i Żurkowskim założą sobie grupę na WhatsApp, niech ogląda Netflixa z włoskimi napisami. Żeby nie skończyło się drugim Recą, który po włosku potrafił tylko „pizza”, „spaghetti” i „franczesko totti”.

Jagiełło ma też pół roku na to, by w spokoju i w rytmie meczowym przygotować się do Euro U-21. Ta informacja jest kluczowa dla Czesława Michniewicza, który – nie wierzymy, że to przypadek – może być spokojny o kolejnego chłopaka ze swojej drużyny. Przecież Żurkowski i Jagiełło mogli trafić do Włoch już teraz, ale trafią tam dopiero za około sześć miesięcy. Przypadek? Czy efekt próśb, namów i lekkiego lobby?

A my mamy pół roku na to, by jeszcze się tym chłopakiem nacieszyć. Liga nie traci gwiazdy, ale traci grajka, na którego przyjemnie się patrzyło. Na szczęście traci dopiero za pół roku, więc mamy taki wniosek natury ogólnej – cieszmy się oglądać fajnych, młodych piłkarzy w Ekstraklasie, bo zaraz Włosi będą wyciągać ich już z Centralnej Ligi Juniorów.

Reklama

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...