Zaledwie siedem z dwudziestu klubów Premier League nie wzmocniło się w obecnym sezonie zawodnikiem z Championship. W tym okresie kluby z zaplecza angielskiej ekstraklasy sprzedały swoich graczy łącznie za 295 milionów funtów. Wątpliwe, by ten trend miał zostać przełamany, skoro dziś tacy piłkarze jak James Maddison czy David Brooks robią swoim niedawnym kolegom – i rywalom – z ligi doskonałą reklamę.
Dlatego warto wiedzieć, na kim zawiesić oko już teraz. Bo takich graczy znów nie brakuje, podczas selekcji trzeba było odrzucić około dwudziestu nazwisk, które spokojnie za parę miesięcy mogą widnieć na plecach koszulki którejś z ekip najwyższej ligi w Anglii.
Kryterium wiekowe było przy selekcji dość istotne, nie ma wśród dziesiątki największych talentów zawodnika z rocznika przed 1995, a dominują młodsi. Trzech 23-latków równoważy trzech nastolatków, przed którymi rysuje się naprawdę wielka przyszłość.
(Statystyki zawodników na grafikach obejmują wyłącznie rozgrywki Championship)
Tottenham, Manchester City, Manchester United. Jeśli takie marki pojawiają się obok nazwiska 18-latka, to znaczy, że mamy do czynienia z ponadprzeciętnym talentem. Jack Clarke za taki właśnie jest w Championship uważany.
Prawonożny lewoskrzydłowy imponuje przede wszystkim dryblingiem, którego elementem charakterystycznym są szybkie, dynamiczne zrywy ze statycznej pozycji, ale i umiejętność wyprowadzenia przeciwnika w pole poprzez nagłe zatrzymanie. Nie raz i nie dwa wykorzystywał już umiejętność oszukania rywala, by z lewej flanki ściąć do środka i uderzyć na bramkę przeciwnika swoją lepszą, prawą nogą. Nie jest jednak zafiksowany na to jedno rozwiązanie, nie ma problemu, by obiec bocznego obrońcę z drugiej strony i zakończyć swój udział w akcji dośrodkowaniem.
Leeds zdążyło już otrzymać jedną bardzo poważną ofertę za Clarke’a – 20 milionów funtów nie zrobiło jednak na włodarzach klubu z Elland Road żadnego wrażenia.
– Shackleton ma wiele umiejętności potrzebnych do odniesienia sukcesu w piłce. Najważniejsze jest to, że jest dojrzalszy niż wskazywałby na to jego wiek. To dynamiczny zawodnik. Dokonuje wyborów, które są najodpowiedniejsze biorąc pod uwagę jego umiejętności, a to rzecz, którą bardzo trudno osiągnąć w piłce. Prostota. On gra w prosty sposób, porusza się po boisku w zaskakujący sposób, dynamicznie – rozpływał się Marcelo Bielsa nad swoim zawodnikiem po drugim w tym sezonie występie środkowego pomocnika w meczu EFL Cup z Boltonem.
Shackleton, podobnie jak Clarke, również mógł już zamienić Championship na Premier League. Konkretnie – na West Ham, w zamian za 8 milionów funtów. I w tym przypadku odpowiedź Leeds była krótka. Nie. Przy Elland Road wiedzą bowiem, że za utalentowanego rozgrywającego mogą bez problemu wyciągnąć w niedługim czasie kwotę ośmiocyfrową. Jego dużym atutem jest wszechstronność – grał w tym sezonie nie tylko w centrum drugiej linii, ale i na prawej stronie defensywy. Choć – jak pisze Eddie Redman z This Is Futbol – wystawianie go w obronie to marnowanie jego dynamiki, talentu do dyktowania tempa gry i rozprowadzania piłki po boisku.
Jedyny bramkarz w zestawieniu, ostatecznie Lumley wygrał z rok młodszym Baileyem Peacockiem-Farrellem z Leeds, bo jest pewniejszy i lepiej gra nogami. Sezon w bramce QPR zaczynał co prawda Matt Ingram, ale po czterech meczach, w których puścił trzynaście goli (!) w lidze już nie podniósł się z ławki. Gdy Lumley wskoczył od piątej serii gier między słupki – natychmiast przyszły trzy czyste konta w pierwszych czterech spotkaniach. W 24 meczach Championship Anglik zachował już 10 czystych kont, co nie jest wcale łatwe w akurat tym zespole. Współczynnik xG przeciwko QPR wynosi bowiem 1,31 na mecz, co plasuje defensywę Rangers na 17. miejscu w Championship.
W cyklu „Sekretny Skaut” publikowanym przez „Daily Mail”, ekspert oglądający najbardziej obiecujących zawodników w kraju tydzień w tydzień pisał o wypożyczonym w poprzednim sezonie do Blackpool Lumleyu, że to golkiper który bardzo dobrze się ustawia, trzymając zawsze odpowiedni dystans od ostatniego obrońcy, gdy rywal przejmuje posiadanie piłki. Do tego jest zdolny do krótkiego rozegrania piłki, co jest już stałym punktem w elementarzu bramkarza chcącego zrobić dużą karierę.
„The Irish Sun” donosił niedawno, że Crystal Palace i Bournemouth bardzo uważnie przyglądają się byłemu piłkarzowi Cork City i pomocnikowi reprezentacji Irlandii, który miał już nawet okazję zmierzyć się z piłkarzami pokroju Kyliana Mbappe w towarzyskim meczu przeciwko Francji w maju 2018 roku. A więc na półtora miesiąca przed koronowaniem Tricolores na królów piłkarskiego globu.
Browne znalazł się w najlepszej jedenastce Championship w 2018 roku ułożonej przez serwis WhoScored.com. Nic w tym dziwnego – nie dość, że jest niesamowicie skuteczny pod bramką przeciwnika, to jeszcze posiada atuty bardziej defensywnego pomocnika (zalicza średnio 1,5 wybić, 1,4 odbiorów i 0,8 przejęć na mecz). Potrafi zagrać i jako szóstka, i ósemka, i dziesiątka, zdarzyło mu się wybiec też na prawym skrzydle.
W tym sezonie ma już na koncie dwucyfrową liczbę bramek we wszystkich rozgrywkach. Nie może się go nachwalić Alex Neil, szkoleniowiec Preston, którego wyszydzano za próby zrobienia ze swojego pomocnika typowego ofensywnego pomocnika. – Pamiętacie, jak dostawało mi się za ustawianie go na pozycji numer 10? Teraz ma dwucyfrową liczbę bramek. Tego właśnie potrzebują młodzi piłkarze – czasu na poprawę. Alan wie doskonale, czego wymagam od niego, gdy gra na tej pozycji. W zeszłym sezonie uzbierał 9 goli, teraz nie skończył się nawet styczeń i już ma 10.
Wydawało się, że przehula naprawdę spory talent. Kiedy Aston Villa leciała z Premier League, klub z Villa Park nie wygrał choćby jednego spotkania z Grealishem w składzie. Najlepszą serię zanotował zaś wtedy, gdy pomocnik dochodził do siebie po zapaleniu migdałków. W sieci furory nie robiły bynajmniej kompilacje jego najlepszych zagrań, a zdjęcia z imprez. A to z jakąś przypadkową laską w objęciach, a to kompletnie nastukanego, trzeźwiejącego leżąc na chodniku.
Jedno się nie zmieniło – Grealish nadal sprawia w swoim sposobie poruszania się po boisku, gestykulacji wrażenie bezczelnego, ulicznego grajka. Nisko opuszczone getry, fryzura uprawniająca do gry jednego z bad boyów w paczce Biffa Tannena z „Powrotu do przyszłości”. Ale prezentuje przy tym niesamowite umiejętności. Nieprzypadkowo miał być kluczowym wzmocnieniem Tottenhamu w letnim okienku transferowym, nieprzypadkowo też oferta w wysokości 25 milionów funtów została odrzucona – za tego chłopaka można dostać i więcej. Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli Grealish pobije transferowy rekord Championship – 31,5 miliona za Mousę Sissoko, gdy ten zamieniał Newcastle na Spurs.
Kamil Grosicki miał ogromny udział w odrodzeniu Hull City na przełomie 2018 i 2019 roku. Od początku grudnia Polak zaliczył trzy gole i pięć asyst dla Tygrysów, które dopiero w poprzedniej kolejce przegrały swój pierwszy mecz od 24 listopada. Tylko jeden piłkarz dał Hull jeszcze więcej konkretów niż „Grosik” – właśnie Jarrod Bowen. 10 goli i 2 asysty w 10 ostatnich meczach – trudno, by taki bilans nie robił ogromnego wrażenia. By nie sprawiał, że w Hull mogą być pewni rekordowego transferu wychodzącego z klubu. Bowena bowiem już teraz wycenia się na około 20 milionów funtów, podczas gdy dotychczas najwięcej zarobiono za sprzedanego do Swansea za niecałe 15 milionów Sama Clucasa.
A przecież Hull wzięło go cztery i pół roku temu za darmo, gdy na kawałki rozpadał się klub 17-letniego wówczas Bowena, Hereford. Zawodnicy nie dostawali pieniędzy, wreszcie na koniec sezonu w piątej lidze federacja zadecydowała o degradacji w związku z niespłaconymi kredytami.
Bowenowi od momentu zmiany barw na pomarańczowe drużyny z Hull zdążył nawet zadebiutować w Premier League, ale dwa spotkania rozpoczęte w podstawowym składzie, gdy spadek Tygrysów był już pewny i pięć ogonów to zdecydowanie nie szczyt możliwości lewonożnego skrzydłowego o nienagannej technice. W poprzednim sezonie Bowen strzelił 14 goli i miał 2 asysty, w tym już jest lepszy o jedno ostatnie podanie, a przecież do rozegrania pozostało jeszcze 17 meczów.
19-latek, o którego mają się stoczyć derby północnego Londynu – tak można go najkrócej przedstawić. Wycenianego na około 15 milionów funtów Aaronsa mają bowiem na celowniku zarówno Arsenal, jak i Tottenham. „The Sun” nazywa 19-latka jednym z najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia na Wyspach Brytyjskich. Daniel Farke, menedżer Norwich, nie wyobraża sobie zestawienia składu bez urodzonego w Londynie prawego obrońcy.
Aarons jest przede wszystkim niesamowicie szybkim zawodnikiem, zdolnym od pierwszej do ostatniej minuty biegać od linii do linii. Z jednej strony ma już 16 kluczowych podań i 3 asysty na koncie, z drugiej – 38 odbiorów i 26 przejęć. Dodatkowym atutem jest możliwość gry również na lewej stronie obrony.
Jeśli jesteś skautem klubu z Premier League, a nie masz nazwiska Eze w swoim notesie, to znaczy, że swoją robotę wykonujesz źle. Playmaker QPR ma wszystko, czego potrzeba nowoczesnemu rozgrywającemu, by odnieść sukces – ma szybkość, potrafi umknąć uwadze obrońcy, bardzo inteligentnie się ustawia, będąc nieustannym zagrożeniem dla przeciwnika.
Półtora roku temu, gdy Eze miał iść na wypożyczenie, menedżer Wycombe (gdzie Eze ostatecznie wylądował) Gareth Ainsworth poprosił swojego pomocnika Marcusa Beana, by rzucił okiem na zawodnika QPR podczas sparingu z Hull City. – Wyróżniał się o kilka długości. Robił na boisku rzeczy, jakich nie widziałem od dawna. Przypomniało mi to czasy, gdy grałem z Lee Trundlem. Jak zachwycał wszystkich umiejętnościami, niektórymi sztuczkami technicznymi. Eze sprawia, że piłka nożna wygląda na prostą grę – po prostu przemyka między zawodnikami i strzela gole.
Jamie Mackie, były piłkarz QPR cytowany przez „London Evening Standard” mówi z kolei: – Ma wielką jakość i świetne nastawienie. Chce grać w piłkę i osiągnąć bardzo wiele, a ja wierzę, że mu się to uda. Jest w stanie zajść bardzo, bardzo daleko.
Czarnoskórego pomocnika – tak jak choćby Harry’ego Kane’a – oprócz ambicji napędza też chęć udowodnienia tym, którzy go skreślili, jak bardzo się pomylili. Najpierw Arsenal stwierdził, że jest zbyt delikatnie zbudowany, później nie zaczepił się na dłużej ani w Fulham, ani w Reading. Wreszcie Milwall bez żalu pożegnało się z 18-letnim wówczas Eze w 2016 roku.
Generalnie starałem się nie wybierać do zestawienia zawodników wypożyczonych z klubów Premier League, napastnik będący własnością Chelsea to jedyny wyjątek. Pominięcie Abrahama zwyczajnie się bowiem nie godzi. Tak jak nie ma zgody na to, by w przyszłym sezonie napastnik nie zaistniał na poziomie Premier League. Misja utrzymania Swansea w poprzednim sezonie to było za wiele dla 20-letniego zawodnika, ale on i w Bristol City, i teraz w Aston Villi udowadniał, że bez problemu stać go na dwucyfrową liczbę bramek w sezonie. Jeszcze jako nastolatek zaliczył 23 gole w sezonie Championship, teraz pewnie idzie po przesunięcie poprzeczki jeszcze wyżej. Utrzymując dotychczasowe tempo nikogo nie zdziwi, jeśli dobije do trzydziestu trafień.
Po sezonie Abraham wróci do Chelsea i jeśli ta nie zdecyduje się na wykup Gonzalo Higuaina, na pewno będzie poszukiwać napastników. Tutaj może się przed Anglikiem otworzyć szansa – jeśli nie on, ewentualnie Mason Mount wypożyczony do Derby County, to już chyba nikt nie przebije się z akademii Chelsea do pierwszego zespołu.
Tej zimy miał być o pół kroku od powrotu do Premier League i zasilenia na drugą część sezonu Wolverhampton, zdecydował się jednak dokończyć rozgrywki w zespole The Villans.
Kolejny bardzo wysoki napastnik obok Abrahama. Ma już za sobą debiut (i piętnaście kolejnych spotkań) w Premier League, ale jeśli nie kojarzycie żadnej jego bramki, to po prostu dlatego, że na premierowego gola na najwyższym poziomie wciąż czeka. Niektórym może przypominać budową ciała Petera Croucha – co prawda jest o kilkanaście centymetrów niższy, ale długie nogi i szczupła sylwetka sprawiają, że łatwo tych dwóch ze sobą zestawić.
Taki napastnik to skarb, bo w razie potrzeby McBurnie może zagrać na skrzydle, nie boi się też ciężkiej pracy w defensywie. Jest 3. napastnikiem Championship z przynajmniej 10 występami na koncie z największą liczbą odbiorów na mecz (1,1). Więcej mają tylko: Nakhi Wells z QPR oraz Steve Morison z Milwall.
Wspomniany już wcześniej „Secret Scout” tak opisuje snajpera Łabędzi: „Wygląda jak wspomnienie odważnych napastników, którzy niczego się nie boją i nękają obrońców rywali. McBurnie bardzo lubi dostawać górne piłki. Szybko wyskakuje do długich piłek od środkowych obrońców, przez co rywalowi bardzo trudno jest wykonać czyste wybicie (…). Cały czas jest w ruchu, lubi schodzić szeroko, szukając gry w bocznych sektorach, by rozciągnąć obronę przeciwnika. Bardzo lubi rywalizację, często dyskutuje z sędziami, ale nie przekracza pewnej granicy”.
SZYMON PODSTUFKA
fot. NewsPix.pl