Mamrot: Jagiellonia była już syta. Teraz będzie głodna

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2019, 07:21 • 6 min czytania

– Brakowało tego, żeby cała grupa jako drużyna chciała mocno wierzyć w sukces. Stabilizacja w piłce jest ważna, warto mieć długo ten sam skład, ale… nie za długo. Uznaliśmy, że czas na zmiany – mówi Ireneusz Mamrot, trener Jagi, w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. To dziś najlepsza rzecz do przeczytania w polskiej prasie sportowej.

Mamrot: Jagiellonia była już syta. Teraz będzie głodna
Reklama

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Piątek nie schodzi z pierwszych stron w „PS”. Relacja z jego debiutu przeciwko Napoli i króciutka rozmówka.

Reklama

Spiker i kibice przywitali cię bardzo gorąco.

Fajne uczucie. Po to się gra w piłkę, żeby przeżywać takie momenty. Jestem tym wszystkim podekscytowany, ale jednocześnie zachowuję chłodną głowę. Wiem, że muszę jeszcze wiele zrobić, żeby pokochali mnie w Mediolanie.

I nieco dłuższa rozmówka z Arkadiuszem Milikiem, który mówi m.in. o odbudowaniu skuteczności.

– Na pewno czuję się coraz lepiej. Z meczu na mecz jestem mocniejszy. Jednak nie da zapomnieć się o dwóch poważnych kontuzjach, których doznałem. Wiem, bo próbowałem, ale bezskutecznie. Przychodziły takie momenty, że odczuwałem te urazy pod względem fizycznym. Zostawiły we mnie ślad. Z biegiem czasu, z każdym rozegranym spotkaniem robię postęp. Zacząłem strzelać regularnie, choć sama skuteczność nie zawsze przekłada się na jakość gry. Jestem zadowolony z tego, co jest. 

Duuuuży i bardzo dobry wywiad Łukasza Olkowicza z Ireneuszem Mamrotem. Poruszonych wątków zostało sporo, ale ciekawie Mamrot mówi o tym, co przebijało się w ostatnich tygodniach – czyli o umiędzynarodowieniu szatni Jagi.

Międzynarodowa Jagiellonia się panu zrobiła.

Pamiętam mój debiut w Jagiellonii, graliśmy w pucharach z Dinamem Batumi. W pierwszym składzie wyszło dwóch Polaków. W kolejnej rundzie były mecze, że występowało ich sześciu. Teraz z powrotem znów zdecydowana większość będzie obcokrajowców.

To dobrze?

Żeby sprawa była jasna – tak jak wcześniej mieliśmy dograne tematy z Polakami, potrafiliśmy się porozumieć, ale nie dogadaliśmy się z klubami. Dlaczego mają sprzedawać piłkarzy do nas za 300 tysięcy euro, skoro mogą wziąć 1,5-2 miliona od klubu z Zachodu? I koło się zamyka.

2

Martin Kostal sam nie wiedział, czy zostanie w Wiśle, czy odejdzie. Ale postawił na Jagiellonię. Sylwetka Słowaka.

Mimo problemów, jakie miał w Krakowie, Koštal dobrze życzy Wiśle. – Ten klub kojarzy mi się ze spotkaniami z panią prezes, gdy słyszeliśmy: „Poczekajcie chwilę. Pieniądze się znajdą” lub „Bądźcie cierpliwi”. Byliśmy, ale zrozumieliśmy, że nic z tego nie będzie. Że szefowie nie mówili prawdy. Teraz za funkcjonowanie Wisły odpowiadają inni ludzie, którzy chcą dla klubu jak najlepiej. Oby im się udało – kończy Słowak.

3

I przekrojowa rozmowa z Kazimierzem Kmiecikiem, który odetchnął po zimowym zamieszaniu wokół Wisły.

Za Wisłą najtrudniejszy okres w dziejach klubu?

Nie. Przeżyliśmy już gorsze momenty, chociażby w 1996 roku przed przejęciem Białej Gwiazdy przez Bogusława Cupiała. Też brakowało pieniędzy. Cupiał okazał się naszym zbawcą. To przecież on zbudował wielką Wisłę. Dziś również za sterami klubu są ludzie, którzy chcą przywrócić mu świetność.

Bał się pan, że 13-krotny mistrz Polski upadnie?

Nie wyobrażałem sobie, że Kraków dopuści do tego, że Wisła będzie w czwartej lidze. Zewsząd słyszeliśmy różne informacje. Nie mogłem spać po nocach, ale nie traciłem nadziei.

3-3-300x300

Felieton Przemysława Rudzkiego o biciu się klubów o rynek social-mediów.

Kluby walczą o tych kibiców z całego świata, którzy są „niezagospodarowani”. Oni są ważni, ponieważ właśnie podejmują wybór. Szukają swojej ulubionej drużyny. Dopiero co zaczęli się interesować ligą. Trwa batalia nie o angielskiego kibica, lecz o tego, który mieszka w Afryce czy Azji. Mało kto wie, ale takie Burnley dobrze radzi sobie w social mediach w Chinach.

Poza tym:

– zmarnowany rzut karny Lewandowskiego

– fanka Leeds zrobi sobie tatuaż na tyłku za gola Klicha

– relacje ze sparingów z deszczowej Turcji

– transfery Żurkowskiego i Pazdana tuż-tuż

„SPORT”

W „Sporcie” dziś połowę stron o piłce zajmują relacje z zimowych sparingów. Naprawdę nie wydaje nam się, że to aż tak kręci ludzi ,ale okej. Najciekawsza w tym numerze wydaje się rozmowa ze Sławomirem Peszką, który – jak mówi – w Krakowie o pieniądze nie będzie musiał się martwić.

Nie obawiasz się, że w Krakowie nie zobaczysz ani złotówki?

– Przede wszystkim nie przyszedłem zarobić na Wiśle, tylko jej pomóc. Jakieś pieniądze na utrzymanie dostanę, ale… Też nie jest tak, że w Lechii dostawałem wypłatę regularnie. Dziś w większości klubów są tego typu problemy. Jeśli będę musiał czekać na pieniądze, to nie będzie to dla mnie problemem.

Pojawiły się informacje, że twój kontrakt będzie opłacał jeden ze sponsorów.

– To prawda. Chciałbym podziękować panu Wojciechowi Kwietniowi. Obiecał, że jeśli pojawią się jakieś problemy z płatnościami, to on wszystko zabezpieczy

1i5LLhW

Szymon Żurkowski w poniedziałek podpisze czteroletni kontrakt z Fiorentiną, który wejdzie w życie od lata tego roku.

W sobotę popularny „Zupa” opuścił zgrupowanie zabrzan w cypryjskim Protaras i obrał kurs na Italię. Z tej przyczyny nie wystąpił w sobotnim meczu sparingowym przeciwko FK Teplice. Przed młodzieżowym reprezentantem Polski intensywne godziny. Wczoraj, przez Frankfurt nad Menem i Bolonię, dotarł do Florencji, gdzie w poniedziałek czekają go badania medyczne. Po ich pomyślnym zaliczeniu ma podpisać kontrakt.

2

Poza tym:

– hattricka w sparingu Zagłębia ustrzelił Giorgi Gabedawa

– w Bundeslidze znów mają problem z VAR-em

– zapowiedź półfinałów Pucharu Azji, w tym przedwczesnego finału Iran – Japonia

„SUPER EXPRESS”

Piątek mógł mieć debiut-marzenie, ale na gola jeszcze musi poczekać.

Zgodnie z przewidywaniami Piątek zaczął na ławce, a od pierwszych minut zagrał jego główny rywal do gry w ataku – Cutrone. Włoch nic szczególnego nie pokazał, Polak wszedł w 72. minucie i przez 20 minut zrobił więcej od niego. Od razu był w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale w ostatniej chwili został powstrzymany wślizgiem. Mógł mieć też asystę po sprytnym zagraniu głową, a po faulu na nim Raul Albiol dostał żółtą kartkę. 

1i5LLhW

I to tyle z większych tekstów. Poza tym króciaki o tym, że Lewandowski zmarnował karnego, ale i tak strzelił gola. Że Pazdan do Turcji, a Żurkowski do Włoch. I ze bramki zdobyli też Klich oraz Linetty.

„GAZETA WYBORCZA”

„Niezidentyfikowany obiekt strzelający”, czyli felieton Rafała Steca o Krzysztofie Piątku.

Im dłużej rozmyślam nad powodami tego harmidru, mimo wszystko nadmiernego w stosunku do osiągnięć naszego piłkarza, tym bardziej wydaje mi się, że Piątek uwiódł publiczność nie tylko grą, ale również swoją historią – będącą opowieścią z innej epoki, z czasów, gdy w piłce nożnej istniała jeszcze tajemnica. Zabiliśmy ją, ponieważ futbolowy przemysł monitoruje niemal cały globalny rynek i zanim Iksiński rozbłyśnie na megagwiazdę, to wszyscy już wiedzą, że ma rozbłysnąć. Arcyzdolni trampkarze są wcześnie rozpoznani, filmy z ich popisami krążą po internecie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama