Dzień dwóch dużych transferów w pierwszej lidze, ba: oba autorstwa zespołów, które biją się o utrzymanie. Radek Dejmek przez dwa poprzednie sezony był kapitanem Korony Kielce, a teraz trafia do GKS-u Katowice. Mateusz Machaj w zeszłym sezonie był królem strzelców pierwszej ligi, a teraz, po krótkiej i niezbyt udanej przygodzie w Białymstoku, wraca na stare śmieci.
Dejmek w Koronie spędził pięć lat, przeżył niejedno, bo w zasadzie rokrocznie za jego czasów skazywano koroniarzy na spadek. Nie da się zabrać Dejmkowi zasług: nie był wyłącznie solidnym ligowym stoperem, ale także dobrym duchem szatni. Opaski kapitańskiej nie dostał w Kielcach tylko za to, że można było na niego liczyć na boisku – to gość, który umiał poderwać kolegów, zmobilizować, a w najtrudniejszych momentach wzbudzić uśmiech i wolę walki.
Banda świrów to zupełnie inne czasy, ale jest pewne, że Dejmek odnalazłby się w niej doskonale, ba – pewnie byłby wiodącą postacią. Są tacy kibice, którzy nie boją się w stosunku do Rado używać słowa „ikona”. Znajdą się tacy, którzy zwrócą uwagę, że miał tendencję do robienia baboli, ale rozsądni wypośrodkują obie opinie i będą mieli obraz ważnej postaci Korony ostatnich lat.
Ostatnie pół roku Dejmek spędził na Cyprze, gdzie mu się nie powiodło: grywał ledwie epizody w Pafos FC. Nie zmienia to jednak faktu, że, jak na pierwszoligowe warunki, to bardzo ciekawe nazwisko. Radek ma dopiero 30 lat, na stopera nie tak wiele. W samej Ekstraklasie 133 mecze, czyli duże doświadczenie. O znajomości języka polskiego wręcz nie wypada wspominać, to tak wielka oczywistość.
Kto wie, czy najważniejsze nie będzie jednak to, co Dejmek potrafi dać w szatni? Wiadomo, że w piłkę po pierwsze trzeba grać. Ale GKS ma zawodników zupełnie porządnych, kadra absolutnie nie odpowiada ich pozycji w tabeli, może więc problem jest w głowach, w jakiejś niemożności wykrzesania z siebie iskry? Czech wie jak to powinno funkcjonować i do czego należy dążyć. To zawodnik bez wątpienia zaprawiony w bojach.
Mateusz Machaj w zeszłym sezonie strzelił dla Chrobrego szesnaście bramek, będąc absolutną gwiazdą rozgrywek. Szansę dał mu Ireneusz Mamrot, którego związki z Głogowem są jasne, ale Machaj nie potrafił pokazać się z tak dobrej strony w Jadze, nie wytrzymał konkurencji, która w ekipie z Białegostoku jest dość mocna. Nie można powiedzieć, że nie dostawał szans, ale jednak spodziewano się czegoś więcej. W Głogowie znowu otrzyma zapewne centralną rolę w zespole i, co tu kryć – szanse głogowian na utrzymanie od razu znacznie poszybowały w górę.
Fot. FotoPyK