Bez wątpienia to jeden z najlepszych meczów Realu Madryt w tym sezonie i bez wątpienia to jeden z najsłabszych występów Sevilli. „Królewscy” przebudzili się w bardzo niespodziewanym momencie, przeciw nieoczywistemu rywalowi i – co pewnie najważniejsze – w bardzo dobrym stylu.
Przypomnijmy – Real w tym sezonie potrafił wtopić nawet z Eibar, tylko w ostatnich tygodniach spore problemy sprawili mu również zawodnicy Realu Sociedad czy pozostającego w strefie spadkowej Villarrealu. Sevilla z drugiej strony, nawet jeśli słabo zaczęła rok, to przecież w tabeli nadal utrzymuje się w ścisłej czołówce, ba, dzisiaj miała szansę odstawić madryckich piłkarzy na odległość trzech punktów.
Real miał w tym sezonie mnóstwo spotkań idealnych na przełamanie, doskonałych, by udowodnić, że jest jeszcze życie po Cristiano. Starcie z Sevillą z pewnością do takich nie należało. A jednak, to właśnie dziś Real znów był tym starym dobrym Realem.
Przed przerwą jeszcze nie do końca było to widać. Po raz kolejny grę próbował ciągnąć nastolatek z Brazylii. Jasne, Vinicius miał kilka dobrych zagrań, ale w najważniejszych momentach zawodził. Co z tego, że potrafił dobrze podać, przeprowadzić niezły rajd, jeśli zmarnował stuprocentową okazję, gdy w polu karnym uwolnił go Benzema. Brazylijczyk zamiast uderzyć ze spokojem, spanikował do tego stopnia, że oddał łatwy strzał, z którym poradził sobie Vaclik.
Poza tym 18-latek zbyt często podpalał się i decydował na uderzenia w sytuacjach, gdy mógł podać do kolegi z drużyny. I nie irytowało to tylko nas, ale także Karima Benzemę. Owszem, trzeba docenić nastolatka za odwagę, ale chyba za bardzo uwierzył w to, że może być zbawcą Królewskich w tych trudnych czasach. Zwłaszcza, że przecież nadal otaczają go klasowi piłkarze, w dodatku niektórzy z nich wreszcie wracają do formy. Luka Modrić przypominał dziś gościa, którzy urzekł nas swoją grą w trakcie mundialu. Kreował grę, szukał kolegów dośrodkowaniami, oddawał strzały zza pola karnego, a przede wszystkim walczył. Dzięki temu zdobył bramkę, gdy zabrał piłkę Danielowi Carrico, a chwilę później pokonał golkipera gości.
Gdyby goście nie mieli dziś w swoich szeregach Simona Kjaera, przegraliby zapewne dużo wyżej. Duńczyk dostatecznie zatruł dziś życie podopiecznym Solariego, ale przy uderzeniach z dystansu niewiele już mógł zrobić. Ba, przy fenomenalnym kropnięciu Casemiro nikt nie byłby w stanie zrobić czegokolwiek. Spójrzcie sami, bo naprawdę jest na co:
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1086670012360810496
Mało brakowało, a piękną bramkę po uderzeniu z dystansu miałby na swoim koncie również Dani Ceballos. Ostatecznie strzał Hiszpana zatrzymał się jednak na poprzeczce. Inni piłkarze w białych koszulkach tak dobrych prób już nie mieli, ale nie zmienia to faktu, że Real Madryt kompletnie zdominował Sevillę. Najlepszym podsumowaniem gry przyjezdnych z Andaluzji była akcja, w której Carvajal stracił futbolówkę na własnej połowie, ale zawodnicy Machina tak wolno rozgrywali kontrę, że do obrony zdążyli wrócić wszyscy defensorzy Realu. Ostatecznie skończyło się więc dośrodkowaniem Navasa, które okazało się pustym przelotem.
Najlepszą akcję w drużynie gości miał Sergio Escudero, który wpadł w pole karne gospodarzy, ale uderzył tylko w boczną siatkę. Poza tym po dośrodkowaniu Navasa strzał głową oddał Andre Silva, lecz Courtois musiałby popełnić poważny błąd, by piłka wpadła do siatki.
Kibice „Los Blancos” wreszcie mogą być zadowoleni z gry swoich ulubieńców. Oczywiście do optymalnej dyspozycji, która w ostatnich latach gwarantowała puchary jeszcze daleko, ale ten mecz może być punktem zwrotnym. My w każdym razie tak dobrej gry podopiecznych Solariego w tym sezonie jeszcze nie widzieliśmy.
Real Madryt – Sevilla 2:0 (0:0)
1:0 Casemiro 78′
2:0 Modrić 90+2′
Fot. NewsPix