Katar wygrywający najbardziej polityczny mecz świata, Katar potwierdzający, że nie zamierza w 2022 odgrywać roli kwiatka do kożucha. Reprezentacja Kirgistanu – mimo dwóch bezrobotnych w kadrze – przechodząca dalej. Australia wczołgująca się do kolejnej rundy, wieczny pech Uzbeków znowu dający o sobie znać, piłkarski dramat Indii.
Puchar Azji to nie są rozgrywki, którymi żyjemy, ale jak widzicie powyżej – trochę się w nich dzieje. Postanowiliśmy podsumować fazę grupową.
NAJLEPSZA DRUŻYNA
Katar nie znajdował się wśród faworytów imprezy – oczywiście nikt nie uważał też, że po trzech meczach zawiną się do domu, ale to Korea Południowa, Iran, Australia czy Japonia miały nadawać imprezie ton.
W tym momencie Katar urósł do miana czarnego konia, który może wygrać wszystko. Ich wyniki:
Liban 2:0
Korea Północna 6:0
Arabia Saudyjska 2:0
Same zwycięstwa, bilans 10:0, jedna wielka feta. Oczywiście możecie mówić, że Liban i Korea to nie są drużyny rzucające na kolana, ale w tym samym czasie Australia przegrała z Jordanią, Japończycy ledwo ograli Turkmenistan, Korea stoczyła ciężki bój z Filipinami, a Iran zremisował z Irakiem.
Najwięcej chwały Katarczykom przynosi wygrana z Arabią Saudyjską. Można przecież zaryzykować tezę, według której najważniejszy mecz imprezy już został rozegrany. Finał finałem, ale Katar – Arabia Saudyjska to spotkanie daleko wykraczające poza świat futbolu.
Od 2017 roku trwa kryzys polityczny między tymi państwami. Arabia Saudyjska, wspólnie z szeregiem innych państw – pośród których znajdziemy Zjednoczone Emiraty Arabskie – zerwała z Katarem stosunki dyplomatyczne i handlowe. Wszyscy Katarczycy zostali pogonieni z Arabii i krajów z nią sprzymierzonych. Zerwano również połączenia lotnicze, morskie, lądowe. Reprezentacja Kataru, aby dostać się do Zjednoczonych Emiratów, musiała lecieć z Kuwejtu. Żaden z Katarczyków nie mógł przyjechać do ZEA w roli kibica – zwyczajnie nie mają wstępu.
Loty z Doha przed i po wybuchu konfliktu
Oficjalnie chodzi o wsparcie grupy Braci Muzułman przez Katarczyków, która w Arabii Saudyjskiej uznawana jest za organizację terrorystyczną. W praktyce sami wiecie jak jest: to wojna o wpływy w regionie. Od lat dziewięćdziesiątych Katarczycy konsekwentnie uprawiają politykę podważania saudyjskiego autorytetu w regionie, podczas gdy Saudyjczycy od zawsze posiadają aspirację przewodzenia grupie państw.
Kto wydobywa najwięcej ropy? Katar. Słynna na cały świat, niesamowicie wpływowa stacja Al Jazeera? Katar. Kto transmituje mecze Pucharu Azji? Również Katarczycy z innej potężnej stacji, BeIN Sports. Stacja jest bojkotowana w Zjednoczonych Emiratach, więc mecze wcale nie są tak łatwo dostępne, jak mogłoby się zdawać. Saudyjczycy znaleźli lepszy pomysł: chronią… piratów, którzy kradną sygnał BeIN i transmitują go za darmo w Arabii, zakrywając nawet znaczek katarskiej stacji i dając swój wymowny „BeoutQ”.
Wygrać mecz o takim kalibrze politycznym to dla Kataru wielka sprawa, sam prestiż. Te chłopaki mogą odpaść w najbliższym meczu przegrywając 0:10 – i tak już są bohaterami narodowymi.
GWIAZDA
Z dziesięciu strzelonych przez Katar bramek aż siedem jest autorstwa Almoeza Alego.
Ali to sztandarowy produkt Aspire Academy, która stanowi serce całej futbolowej rewolucji w Katarze, mającej ostatecznie przynieść niezły wynik na mundialu. Trzeba przyznać, że reprezentacja piłkarska nie poszła drogą szczypiornistów – pamiętacie ten turniej, kiedy Katar skupował obcokrajowców i dawał im obywatelstwo? Tutaj stawiają na swoich i nieźle na tym wychodzą.
PRZECZYTAJ WYWIAD Z POLAKIEM PRACUJĄCYM W ASPIRE ACADEMY
Droga Almoeza doskonale to pokazuje. W 2014 wraz z Katarem wygrał Puchar Azji U19. W 2018 był najlepszym strzelcem Pucharu Azji U23, na którym Katar zdobył trzecie miejsce. Zbierał już doświadczenia w Austrii – LASK Linz, Pasching – i w hiszpańskim Culturalu Leonesa. Dziś jest gwiazdą katarskiego Al-Duhail: prawda jest taka, że bez trudu mógłby znaleźć klub w Europie, ale ciężko będzie o taki, który rzuci mu tyle pieniędzy na stół co przedstawiciel rodzimej ligi, gdzie na stadion ściągnie tłumy.
Chłopak ma dopiero 22 lata, więc jeszcze wszystko przed nim, ale niech nikogo nie zdziwi, jeśli podzieli los Omara Abdulrahmana: wybitnie utalentowany zawodnik ZEA miał oferty z mocnych klubów europejskich, w tym Borussii Dortmund, ale Arabowie nie chcieli wypuścić z rąk swojego dobra narodowego.
WIECZNI PECHOWCY Z UZBEKISTANU
Uzbekowie to drużyna specyficzna: wszyscy wiedzą, że na kontynencie mało kto tak dobrze umie grać w piłkę, a zarazem jak mało kto mają tendencję do wywracania się na ostatniej prostej. Ich wtopy na finiszu są spektakularne…
Podczas kampanii o brazylijski mundial wygrali pierwszą rundę w cuglach, lejąc nawet Japonię. W decydującej fazie zajęli trzecie miejsce za Iranem i Koreą, a o braku awansu zdecydował gorszy o JEDNEGO GOLA bilans bramek. Przeszli do baraży, gdzie przegrali z Jordanią po jedenastu seriach karnych.
W 2006 miała miejsce większa tragedia. Baraże z Bahrajnem. Pierwszy mecz, Uzbekistan prowadzi 1:0, sędzia dyktuje dla Uzbeków karnego, którego wykorzystują. Jeden z Uzbeków wbiega zbyt wcześnie w pole karne, na co arbiter… anuluje gola. Każe grać Bahrajnowi rzut wolny pośredni. Kardynalny błąd, za który na B-klasie czekałby lincz – w takim wypadku sędzia ma obowiązek powtórzyć jedenastkę. Uzbekistan domaga się walkowera. Zamiast tego FIFA każe… powtórzyć mecz. W rewanżu tego piłkarskiego pokera Uzbekistan ledwie remisuje u siebie 1:1. Na wyjeździe 0:0 i do domu.
Tym razem też dał o sobie znać ich pech. Zajęli w grupie drugie miejsce, tylko za Japonią, czyli w gruncie rzeczy rezultat spodziewany, na miarę ich możliwości. Ale z kim teraz zagrają? W rundzie wciąż na tyle wstępnej, że wystąpi w nich szesnaście ekip, w tym takich jak Kirgistan?
Oczywiście z Mistrzem Azji, Australią.
Ratuje ich tylko to, że…
MISTRZ JEST PRZECIĘTNY
Australia przyjechała na turniej bez kilku ważnych ogniw, które decydowały o niezłej dyspozycji na mundialu. To widać, bo Socceroos są cieniem samych siebie. Nie było większej sensacji w fazie grupowej, niż ich porażka z Jordanią. O awans z grupy, w której oprócz Jordanii za rywali mieli jeszcze Palestynę i Syrię, musieli drżeć do ostatnich sekund. Syryjczycy, kadra z kraju ogarniętego wojną, dali się pokonać dopiero po bramce Rogicia w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Wcześniej było 2:2 i jeden strzał życia Syryjczyka wyrzuciłby Australię z turnieju.
Inna sprawa, że karny na 2:2 był największą komedią fazy grupowej. Od 0:49:
KIRGISTAN GRA DALEJ
Debiutantów było trzech: Kirgistan, Jemen i Filipiny. Jemeńczycy, reprezentanci kraju ogarniętego wojną domową, szczyt możliwości osiągnęli w ogóle meldując się na turnieju. Bilans 0:10 chluby nie przynosi, ale Iran to faworyt mistrzostw, Irak solidna ekipa drugiego szeregu, a mało kto zrobił taki postęp w Azji co Wietnam. Rywale byli godni, Jan Kocian cudu nie miał prawa sprawić.
Trochę więcej spodziewano się po Filipinach, które na stołek trenerski usadziły Svena Gorana Erikssona, a który mógł dyrygować szeregiem zawodników wyszkolonych na Zachodzie. W pierwszej jedenastce Filipin ze świecą szukać graczy rdzennie ukształtowanych piłkarsko w ojczyźnie. A jednak w bezpośrednim starciu Kirgistan ograł Filipińczyków 3:1. Trzy trafienia dla Kirgizów zdobył Witalij Lux, zawodnik czwartoligowego SSV Ulm, co tym bardziej pokazuje, że Filipiny nie były bez szans.
Zresztą, o czym my mówimy, skoro w kadrze Kirgizów gra dwóch bezrobotnych?
W każdym z meczów Kirgistanu w pierwszym składzie meldował się Edgar Bernhardt z GKS-u Tychy.
TA KOSZMARNA OSTATNIA MINUTA
Do pewnego momentu był to dla Indii turniej marzeń. 4:1 z Tajlandią stanowiło gigantyczną sensację, bo Tajowie ostatnio eksportowali zawodników nawet do J-League, podczas gdy w kadrze Indii wciąż najlepszym piłkarzem był Sunil Chertri, 34-letni snajper z rodzimej ligi, lata temu testowany w Sportingu CP. Była to pierwsza wygrana turniejowa Indii od 1960 roku.
Trzeba się postarać, by wygrać mecz na otwarcie, a jednak nie wyjść z grupy, gdy w kolejnej rundzie melduje się 16 z 24 ekip. Gospodarz w drugiej kolejce okazał się za mocny, ale potem przyszedł nieszczęsny mecz z Bahrajnem. A raczej nieszczęsna końcówka: o wszystkim przesądził… gol z karnego w 91. minucie. Faul bezdyskusyjny, zwyczajnie głupi, jeszcze parę sekund i byłoby po wszystkim. Od 1:30:
BRAMKA FAZY GRUPOWEJ
Było w czym wybierać, nie można nie docenić przecież choćby takiej bomby Amanowa z Japonią. Turkmeni, skazywani na pożarcie, dzięki tej bramce prowadzili do przerwy: można sobie wyobrazić co ten gol znaczył dla krajanów.
Ale jeśli odsiać konteksty, a skupić się na piłce, coś wyjątkowego było w tej bramce Mohanada Alego z Jemenem. Drybling w bok, drybling do tyłu, a jednak zawsze skuteczny i ostatecznie okraszony bramką. Powiedzieć, że trafienie niecodzienne, to nic nie powiedzieć. Mohanadem podobno interesuje się Glasgow Rangers.
DEFENSYWA KOREI
Jak tu się dziwić, że Koreańczycy jeszcze nie stracili bramki? Ewidentnie zgrana formacja.
DRABINKA RUNDY PUCHAROWEJ



