Jeżeli mielibyśmy wskazać klub, w którym w najbliższym czasie dojdzie do największych przetasowań w defensywie, Pogoń Szczecin byłaby jednym z głównych kandydatów. Latem do Cagliari przejdzie Sebastian Walukiewicz, a już teraz do nowych klubów przenieśli się Lasza Dwali i Sebastian Rudol.
Z tej trójki jedynie Rudol nie był jesienią ważnym ogniwem. Przez ostatnie półtora roku wyraźnie zatrzymał się w rozwoju. Poprzedni sezon zakończył na osiemnastu meczach ligowych, a w tym grał jeszcze mniej. Co prawda zaliczył 10 występów w Ekstraklasie, ale tylko na samym początku grał po 90 minut (kolejki 3-5). Fatalnie wypadł w Sosnowcu, gdy Zagłębie wygrało 3:0. Potem było solidnie, ale Kosta Runjaić i tak przestał na niego stawiać. Rudol co najwyżej wchodził na parę minut z ławki, aż wreszcie w związku z problemami kadrowymi w 19. kolejce dostał szansę w pierwszym składzie na prawej obronie przeciwko Cracovii. Skończyło się to wyrzuceniem z boiska za dwie żółte kartki w 36. minucie. Najbardziej zawalił Łukasz Załuska, który niechlujnym podaniem wrzucił swojego kolegę na “konia”. Ten sfaulował szybciej reagującego Mateusza Wdowiaka, za co został upomniany po raz drugi i choć większe pretensje kierowano do Załuski, w papierach winnym zawsze będzie wychowanek Gwardii Koszalin.
Chyba obie strony czuły, że dalsza współpraca nie będzie najlepszym wyjściem, dlatego 10 stycznia piłkarz za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt.
– Sebastian jest takim moim “wyrzutem sumienia”. Z grupy młodych piłkarzy, którzy w ostatnich latach dostawali szansę gry w pierwszym zespole Pogoni był tym najrozsądniejszym i najdojrzalszym. Wejście miał bardzo dobre, jednak wydaje mi się, że potrzebował regularności na jednej pozycji. W juniorach i kadrach młodzieżowych grywał jako defensywny pomocnik, w Pogoni rozpoczął na prawej obronie, a przez ostatnie lata występował głównie jako stoper. Jak dla mnie, zabrakło czasu na rozwój na jednej z tych pozycji, aby mógł przestać być średniakiem – komentuje Daniel Trzepacz, redaktor naczelny serwisu Pogonsportnet.pl.
– Były momenty, kiedy wydawało się, że Rudol wchodzi na wyższy poziom. Jednym z nich był transfer Czerwińskiego do Legii. Wtedy Sebastian wszedł w jego buty z marszu, stając się partnerem Fojuta i radził sobie solidnie. Przez chwilę mówiło się nawet o zainteresowaniu Lazio. Po kilku błędach stracił jednak miejsce w składzie, a do obrony wskoczył Dwali. Szkoda, że w pewnym momencie rozwój tego zawodnika stanął. Ale jeśli chodzi o jego podejście do zawodu i treningu, to trudno szukać lepszego przykładu – dodaje.
O tym, że rozstano się w naprawdę przyjacielskiej atmosferze najlepiej świadczy list pożegnalny Rudola, którym Pogoń pochwaliła się na swoich oficjalnych kanałach.
23-letni obrońca odchodzi z Ekstraklasy mając na koncie 130 meczów i dwa gole. Spory bagaż doświadczeń, który powinien teraz wykorzystać w nowym klubie. Jest nim Sepsi OSK Sfantu Gheorghe. Nazwa, która zapewne prawie nikomu nic nie mówi, ale sportowo nie chodzi o żadne zadupie. Sepsi to aktualnie czwarty zespół rumuńskiej ekstraklasy, walczy o europejskie puchary.
Historia tego klubu dopiero się tworzy, powstał on w 2011 roku na gruzach zlikwidowanego Oltulu Sfanthu Gheorghe. Zaczynał od piątek ligi i co sezon pokonywał kolejne szczeble, aż przed tym sezonem wszedł do Liga 1. Beniaminek radzi sobie nadspodziewanie dobrze, ale szefowie klubu uznali, że kolejne wzmocnienia są potrzebne. Jednym z rywali Polaka do gry będzie stoper Igor Jovanović. 17 lipca 2014 przyszedł do pierwszoligowej wówczas Miedzi Legnica z fińskiego Turun Palloseura. Zdążył rozegrać cztery mecze, a następnie… 22 sierpnia odszedł do Ihud Bnei Sakhnin. Wszystko przez to, że klub ten miał obóz w Szamotułach w tym samym czasie co Miedź, a drużyny zmierzyły się ze sobą w sparingu. Jovanović spodobał się Izraelczykom, którzy zaczęli go kusić. Trudno się dziwić, że uległ, bo chodziło w tamtym czasie o szósty zespół tamtejszej ekstraklasy i oczywiście lepsze warunki finansowe. Serb później grał jeszcze w FC Lahti. Rok temu testowała go Arka Gdynia, ale angażu nie otrzymał.
Pozostałych nazwisk, o ile nie jesteście jakimiś piłkarskimi hipsterami, raczej nie będziecie kojarzyć. Dość powiedzieć, że największą gwiazdą Sepsi jest skrzydłowy Ibrahima Tandia (7 goli, 4 asysty), który wcześniej przez długi czas siedział na ławce francuskiego drugoligowca z Tours. Najwyraźniej jednak on i koledzy tworzą zespół na boisku, co wystarcza do sprawiania kolejnych niespodzianek.
Kto wie, może Rudol też potrzebował zmiany otoczenia i na obczyźnie rozwinie skrzydła jak Łukasz Zwoliński. Nie mamy nic przeciwko. – W Sepsi miejsca w składzie za darmo nie dostanie, parę środkowych obrońców tworzą tam doświadczeni Jovanović i Ousmane Viera. Jesienią Sepsi straciło tylko 19 goli. To drugi najlepszy wynik w lidze, co jest wystarczającą rekomendacją dla chorwacko-iworyjskiego duetu. Rudol może jednak zyskać na swojej uniwersalności, ponieważ na prawej obronie żadnego dublera nie miał jesienią Brazylijczyk Gabriel – mówi nam Mateusz Kasprzyk ze szczecińskiej “Gazety Wyborczej”, który jest miłośnikiem futbolu z Bałkanów i okolic.
Jego zdaniem Rudol decydując się na taki kierunek, raczej nie kierował się pieniędzmi, tylko względami sportowymi. – Transfer do Rumunii to zawsze ryzyko finansowe, ponieważ miejscowa ekstraklasa to jedna z najbardziej szalonych lig w Europie. Dzisiaj Sepsi jest klubem stabilnym i dobrze poukładanym, ale jutro w tym kraju zawsze stanowi zagadkę. Kto dziś pamięta na przykład o Unirei Urziceni, która kiedyś awansowała do Ligi Mistrzów? Zasłużony Rapid Bukareszt tuła się po niższych ligach razem z oryginalną Steauą, ponieważ ta ekstraklasowa została pozbawiona praw do nazwy oraz historii i występuje jako FCSB. To liga, w której sędzia celowo potrafi psiknąć w twarz zawodnikowi pianką do rysowania linii, a ligowy średniak Poli Iasi próbuje wywalić… właściciela, ponieważ obliczono, że koszty jego utrzymania znacznie przewyższają kwotę, którą on w klub inwestuje. Rudol w Rumunii na pewno nie będzie się nudził – śmieje się Kasprzyk.
Dziś natomiast szeregi Pogoni opuścił Lasza Dwali, którego sprzedano do Ferencvarosu, gdzie gra znany z Lecha Poznań Gergo Lovrencsics, a którego barwy do niedawna z powodzeniem reprezentował Michał Nalepa z Lechii Gdańsk. Nieoficjalna kwota transferu wynosi pół miliona euro. To na pewno dla “Portowców” spora strata, bo Gruzin od dwóch rund był ważną postacią drużyny. W Szczecinie jego odejście traktują jednak jako kontynuację polityki klubu. – Mamy świadomość, że kontrakt zawodnika wygasał za rok, więc był to najlepszy moment, by dokonać transferu. Na tej sytuacji skorzystają wszyscy: zawodnik, który był zdecydowany na zmianę otoczenia oraz klub, który zyska finansowo i wypromował kolejnego zawodnika – mówi oficjalnej stronie Dariusz Adamczuk, odpowiedzialny w Pogoni za transfery.
O tym, że Dwali nie przywiązuje się do miejsc, wiadomo było już wcześniej, gdy odszedł ze Śląska Wrocław na wypożyczenie do kazachskiego Irtyszu Pawłodar. – Jeśli wziąć pod uwagę jego pierwsze gruzińskie kluby, to madziarski zespół będzie już dziesiątą pozycją w CV, a piłkarz ma zaledwie 23 lata. Łatwo więc ulec wrażeniu, że jego kariera nie zawsze była prowadzona w sposób rozsądny, zdążył zwiedzić już m.in. Łotwę, Turcję, Kazachstan, Niemcy, Anglię i Polskę. Wśród szczecińskich kibiców rozgorzała dyskusja, czy Węgry to faktycznie kierunek, gdzie Dwali będzie mógł się rozwinąć, zwłaszcza że węgierska ekstraklasa to ciągle jedna z nielicznych lig, które nadal pozostają daleko za nami w rankingu UEFA. A w tym sezonie Ferencvaros bęcki w Lidze Europy dostał już w I rundzie i odpadł z Maccabi Tel Awiw. Takie losowanie zespół ze stolicy Węgier zawdzięcza m.in. marnemu współczynnikowi – mówi Mateusz Kasprzyk.
Co więc mogło skłonić Dwalego, żeby przenieść się do Budapesztu? – Klub ma bardzo ambitne plany i powoli zaczyna je wcielać w życie. Po pierwsze wszystko wskazuje na to, że nie pozwoli MOL Vidi (dawny Videoton) na zdominowanie węgierskiej ekstraklasy i w tym sezonie odbierze drużynie spod Budapesztu mistrzowski tytuł. Po rundzie jesiennej Ferencvaros ma pięć punktów przewagi. Klub jest coraz mądrzej zarządzany, a jedną z największych gwiazd jest ukraiński trener Serhij Rebrow. „Fradi” systematycznie zwiększają budżet, a pod koniec roku podpisali kontrakt z państwową grupą energetyczną MVM, która będzie pompowała w klub miliony euro. W piramidzie sponsorskiej znajduje się również T-Mobile i francuska grupa ubezpieczeniowa Groupama, będąca też sponsorem tytularnym stadionu. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo Ferencvaros ściągnął do siebie Dwalego i długo zabiegał m. in. o Martina Kostala z Wisły Kraków. Węgrzy stali się więc finansowo konkurencyjni dla klubów z Ekstraklasy – tłumaczy Kasprzyk.
Gruzin na pewno będzie czuł wielką zmianę na plus jeśli chodzi o stadion ma domowych meczach. Obiekt Ferencvarosu jest zdecydowanie najnowocześniejszy na Węgrzech. W tym roku odbędzie się na nim finał Ligi Mistrzów kobiet. Nieźle wygląda też frekwencja. – Nawet na meczach z marnymi rywalami liczba widzów nie spada poniżej 7 tysięcy, a derby z Ujpestem przyciągają na trybuny ponad 20 tys. kibiców – podaje Kasprzyk.
– W samej lidze Ferencvaros sportowo może rywalizować tylko z MOL Vidi, więc prawdziwa weryfikacja dla Dwalego i jego kolegów nastąpi dopiero w europejskich pucharach. Ambicje w stolicy Węgier na pewno mają bardzo duże, ale lata kryzysu i – co za tym idzie – marny współczynnik, mogą spowodować, że o sukcesy na europejskich salonach na razie będzie trudno i ruch Dwalego można uznać za nieco ryzykowny – podsumowuje dziennikarz “GW”.
Początki gruzińskiego obrońcy w Pogoni były trudne i to delikatnie mówiąc. Jesienią 2017 grał fatalnie, co chwila popełniał kosztowne błędy. Gdyby wtedy jego przyszłość zależała od szczecińskich kibiców, wywieźliby go na taczkach i oddali za dopłatą. Dwali jednak okazał się jednym z tych, którzy najwięcej zyskali po przyjściu Kosty Runjaicia. Pod wodzą tego trenera karta jego podopiecznego odwróciła się o 180 stopni. Wiosnę rozegrał już na znacznie wyższym poziomie, a w tym sezonie – poza samym początkiem – spisywał się jeszcze lepiej. Teraz niejako w nagrodę notuje, mimo wszystko, awans sportowy i finansowy. Przypomina to trochę poznańskie losy Macieja Wilusza. – Dwali to jeden z ojców sukcesu jakim było utrzymanie w poprzednim sezonie. W tym też grał powyżej przeciętnej i przez wielu fachowców nazywany był jednym z najlepszych stoperów w lidze – uważa Daniel Trzepacz. I dodaje: – Skoro sam zawodnik nie wyrażał zainteresowania pozostaniem w Szczecinie, a jego kontrakt wygasał za rok, decyzję o sprzedaży trzeba uznać za zrozumiałą.
Pytanie, jak po tylu zmianach będzie wyglądała obrona Pogoni? – To największa zagadka jeśli chodzi o ten zespół. Zostaje na kilka miesięcy Walukiewicz, jest Malec, jest Fojut i młody Hubert Sadowski. To może wystarczyć, o ile Fojut wskoczy na odpowiedni poziom po bardzo długiej kontuzji. Co nie zmienia faktu, że jeśli nie teraz, to w następnych miesiącach głównym zadaniem będzie znalezienie obrońcy lub dwóch, gotowych do gry od zaraz – analizuje Trzepacz.
Niewykluczone, że nowy stoper przyjdzie jeszcze tej zimy, choć wygląda to na ewentualność, a nie konieczność. Tak należy rozumieć testy podczas obozu w Turcji 22-letniego Czarnogórca Ronaldo Rudovicia, ostatnio grającego w ojczystej drugiej lidze. Chłopak podobno sam opłacił swój przylot, dano mu szansę, ale z tego co słyszymy, sprawia kiepskie wrażenie i raczej nic z tego nie będzie.
PM
Fot. FotoPyk