Reklama

Dwieście lat, KTS-ie! Dziś świętujemy pierwsze urodziny!

redakcja

Autor:redakcja

17 stycznia 2019, 11:06 • 6 min czytania 0 komentarzy

17 stycznia 2018 roku po kilku latach przymiarek, kilku miesiącach dyskusji i kilku tygodniach intensywnej pracy organizacyjnej powstał Klub Towarzysko-Sportowy Weszło. Dziś lider warszawskiej B-klasy, w którego szeregach gra między innymi trzech zdobywców Pucharu Polski, obchodzi swoje pierwsze urodziny. 12 miesięcy działalności to dla nas dość intensywny okres, dlatego postanowiliśmy podsumować go liczbami. 

Dwieście lat, KTS-ie! Dziś świętujemy pierwsze urodziny!

Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!

Zacznijmy od kwestii organizacyjnych. Pierwsze wzmianki i przymiarki dotyczące KTS-u to jeszcze rok 2011, gdy podeszliśmy do sprawy dość beztrosko i radośnie. W lipcu zapowiedzieliśmy, że ruszamy już na wiosnę 2012 roku, założyliśmy specjalny fanpage, wybraliśmy logo oraz rzecznika prasowego. No. I tyle. Minęło prawie siedem lat, zanim pomysł dojrzał do realizacji. Powrót do koncepcji KTS-u wypadł jakoś w listopadzie 2017 roku, gdy wiedzieliśmy już, że równocześnie odpalimy radio.

Opisywaliśmy nasze boje z kolejnymi urzędami na bieżąco, ale w skrócie: wydaliśmy jakieś półtora tysiąca złotych na najróżniejsze pozwolenia, zezwolenia, licencje i pełnomocnictwa, całość zaś zajęła nam około dwóch miesięcy, podczas których byliśmy stałymi gośćmi warszawskiego Biura Sportu oraz okolicznych stadionów i stadioników. 17 stycznia zostaliśmy oficjalnie zarejestrowani jako stowarzyszenie, mieliśmy już wówczas swój statut, a grono 7 członków-założycieli na stałe zapisało się w historii polskiej piłki.

Do drużyny zgłosiło się mniej więcej 120 osób – odebraliśmy 97 maili zgłoszeniowych, ale kolejnych kilkunastu graczy kontaktowało się z nami przez wspólnych znajomych czy skrzynki facebookowe. Staraliśmy się dać szansę każdemu, choć w pewnym momencie (po ogłoszeniu transferu Quebo) skrzynki napuchnęły od drugiej fali zgłoszeń, przy której musieliśmy być już zdecydowanie bardziej restrykcyjni. Castingi odbyły się ostatecznie trzy, choć również na czwartych zajęciach, które w teorii miały już być ostatecznym sprawdzianem dla węższej grupy, pojawiło się sporo nowych graczy. Zgłosiliśmy łącznie 38 osób, z czego zdecydowana większość to uczestnicy castingów.

Reklama

Negocjowaliśmy wynajem boisk od jedenastu podmiotów, ostatecznie korzystaliśmy z usług czterech różnych instytucji, na stałe zadomowiliśmy się na OSiR-ze Targówek (tam trenujemy) i OSiR-ze Żoliborz (tam gramy).

Sztab szkoleniowy utworzył Wojtek Kowalczyk z Weszło jako menedżer w angielskim stylu oraz Kamil Pawlak jako trener/szkoleniowiec.

Trzy ostatnie transfery dopinaliśmy już po rozpoczęciu ligi – dołączyli do nas Łukasz Kominiak, znany m.in. z gry w młodej Ekstraklasie dla Wisły Kraków, Piotr Petasz, zdobywca Pucharu Polski w barwach Zawiszy oraz Wojciech Małecki, w ubiegłym sezonie bramkarz wówczas I-ligowej Olimpii Grudziądz.

Największe wyzwanie organizacyjne? Doprowadzić kilkunastu dorosłych mężczyzn z Warszawy do Grodziska Wielkopolskiego i z powrotem bez interwencji jakichkolwiek służb. Rozegraliśmy dwa prawdziwe mecze wyjazdowe – właśnie w Grodzisku z Dyskobolią oraz w Krakowie z Kablem.

Co tu dużo pisać – sportowo ten rok był dla nas pasmem sukcesów. Zaczęliśmy od skromnego zwycięstwa nad Kartofliskami, potem było coraz lepiej. Największe porażki? Wskazalibyśmy trzy. Po pierwsze – nie udało się wrócić z tarczą z Grodziska, A-klasowy zespół pokonał nas 4:1, a nie wiemy, kiedy będzie następna okazja by wygrać z byłym wiceMISTRZEM Polski. Po drugie – przegraliśmy z Promnikiem Łaskarzew w okręgowym Pucharze Polski, co zamknęło nam drogę do gry z IV-ligowcami. Klub z ligi okręgowej pokonał nas 3:2, po czym wycofał się z rozgrywek i z A-klasową Walka Kosów już nie zagrał. Szkoda, naprawdę szkoda, choć jeszcze mocniej rozczarował nas ligowy remis z zespołem Amigos – i to postrzegamy jako trzecią istotną klęskę tego roku. Po dyspozycji w meczu towarzyskim z tym samym zespołem sądziliśmy, że uda się powiększyć przewagę nad ligowymi rywalami, tymczasem z przebiegu gry nawet remis trzeba przyjąć z pokorą – przeciwnicy mieli doskonałe sytuacje na zdobycie zwycięskiej bramki.

Poza tym jednak nie ma co narzekać – mamy bardzo szeroką kadrę, w której nie brakuje ani zdolnej młodzieży (Kuba Knap to nadal młodzieżowiec!), ani weteranów, którzy udowodnili, że wciąż mogą (Kowal ma już ligowego gola, a to nie jest jego ostatnie słowo). Sporo osób z przeszłością na centralnych poziomach – Petasz, Oszust, Joczys, Szamo, Kominiak, ale też sporo ludzi, którzy nigdy nie przebili się na wyższy poziom, a wcale nie odstają od reszty drużyny. Jeśli gdzieś mamy jakieś zaniedbania, to w przodzie – Michał Madej gra praktycznie od deski do deski, co ma istotny wpływ na jego zdrowie, zimę spędził w gabinetach lekarskich i restauracjach z tureckim jedzeniem, zamiast na boisku treningowym. Tak, dzięki temu może zgodnie z przepowiednią Kowala zaliczyć 50 goli w lidze, ale jednocześnie dla jego własnego dobra przydałby mu się zmiennik.

Reklama

Tłok mamy za to w środku, gdzie możemy wystawić chyba ze trzy piątki i o żadnej nie napiszemy jako o słabszej. Dopinamy zresztą transfery dwóch kolejnych zawodników do pomocy, tutaj pozostały już chyba tylko formalności w ambasadzie.

Na pewno życzylibyśmy sobie wiosną nieco więcej zdrowia – przez różne kontuzje praktycznie całą rundę stracili Filip Tkacz, Quebo i Krzysztof oraz Jakub Olkiewicz, dość groźnie wyglądał uraz Wojtka Chorążego, problem z kciukiem miał Mietek, tuż po rundzie więzadło naderwał Michał Madej, dość mocno potłukli się Michał Zdyb i Piotr Petasz. Efekt był taki, że na niektóre mecze dostępna była zaledwie połowa z 36-osobowej kadry.

Uch, finanse to temat-rzeka, a w niektórych klubach też pewnie temat tabu, ale my wszystko opisaliśmy dość transparentnie na koniec rundy. Generalnie w tym momencie, na początku przygotowań do rundy rewanżowej, mamy na liczniku jakieś 80 koła i zdajemy sobie sprawę, że to również dowód naszej rozrzutności, przejawiającej się na przykład w spontanicznym przelewie 2 tysięcy złotych dla Socios Wisły Kraków przy ratowaniu tego zasłużonego klubu.

Najdroższe były z pewnością obiekty, co potwierdza, jak dużym problemem w Polsce wciąż jest brak odpowiedniej infrastruktury. Każdy mecz kosztował nas około 1800 złotych plus koszty cateringu, który dla kibiców był bezpłatny. Lwia część to sam koszt wynajmu – 1300 złotych od meczu. A w tygodniu przecież trzeba trenować, w niektórych miejscach za 400 złotych za godzinę, w innych za 600. Osobny koszt to organizacja castingów oraz wspomnianych wyjazdów do Wielkopolski i Krakowa, na które poszło około 7,5 tysiąca złotych.

Dość drogo wyszło załatwienie formalności z MZPN-em i innymi ZPN-ami, w których poprzednio grali nasi zawodnicy. Na przerejestrowanie i uprawnienie wszystkich wydaliśmy prawie pięć koła, a trzeba było jeszcze dorzucić pewne kwoty za tych, których w poprzednich klubach trzymały jakieś zobowiązania – wspominane wielokrotnie 600 złotych dla Olimpii, ale i choćby kwota dla Kmity Zabierzów, skąd przywędrował do nas Kominiak.

Plus? Mamy sześciu sponsorów, niedługo powinien dojść siódmy. Z głodu nie zginiemy, nie tylko dlatego, że w Ostrovicie prezes Olkiewicz zamówił dwie tony masła orzechowego a w Mokolove mamy pomeczowe wieczerze, na których stoły uginają się od potraw. Zamarznąć też nie zamarzniemy, New Balance poza butami czy dresami dorzucił nawet zimowe kurtki. Na froncie koszulek mamy kolejnych dwóch mocnych partnerów, firmy Eternis oraz Totolotek, a osobne podziękowania ślemy firmie Trawnik Producent.

Bez nich pewnie nie moglibyśmy sobie pozwolić na wysłanie skautów do Liverpoolu!

No dobra, to też New Balance, który zaprosił Kubę i Krzyśka na mecz Liverpoolu z Arsenalem.

***

Roczek. Mamy w sumie co świętować, ale jak patrzymy sobie na najstarsze polskie kluby świętujące 110-lecia, to chyba nie odważymy się, by dziś śpiewać sto lat. Celujemy od razu w dwieście.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...