2:6, 0:6 z Camilą Giorgi to było srogie lanie, zderzenie ze ścianą i z brutalną rzeczywistością światowej czołówki. Coś, jakby piłkarski mistrz Polski przegrał 0:5 z Barceloną, albo nasi koszykarze z USA jakieś 65:120. W przeciwieństwie do piłkarzy czy koszykarzy w przypadku Igi Świątek nie ma jednak nad czym płakać. Jej wielkoszlemowy debiut i tak wypadł bardzo udanie, a przyszłość maluje się w jeszcze lepszych barwach.
Iga w maju skończy dopiero 18 lat. Warto o tym pamiętać i wziąć pod uwagę, że w światowej czołówce dominują jednak zawodniczki znacznie starsze. Średnia wieku w pierwszej dziesiątce rankingu WTA to 25,7. Nastolatek w poważnym tenisie jest bardzo niewiele. Jeśli chodzi o zawodniczki w podobnym do Polki wieku, to wyprzedzają ją ledwie trzy: Dajana Jastremska (urodzona 15 maja 2000, 57. w rankingu), Amanda Anisimova (31 sierpnia 2001, 87. w rankingu) oraz Marta Kostiuk (28 czerwca 2002, 116. w rankingu). Pierwsze dwie awansowały do 3. rundy Australian Open, trzecia odpadła w ostatniej rundzie eliminacji.
Iga eliminacje przeszła w bardzo dobrym stylu, pokonując trzy wyżej notowane zawodniczki, w tym inną rewelacyjną 17-latkę Olgę Danilović (#109). W wielkoszlemowym debiucie pokonała notowaną na 81. pozycji Anę Bogdan. Te cztery mecze udowodniły, że z rywalkami z drugiej setki, a nawet z drugiej połowy pierwszej – Iga jest w stanie walczyć i regularnie wygrywać. Dziś po raz pierwszy w karierze mierzyła się z tenisistką ze światowej czołówki. Wyszło z tego niestety zderzenie fiata seicento z rozpędzoną ciężarówką.
Camila Giorgi od Igi Świątek jest starsza o 10 lat. W rankingu dzieli je przepaść. Podczas gdy Polka australijską przygodę zaczynała notowana na 178. miejscu, Włoszka jest na 28. pozycji. I – co ważne – na krzywej wznoszącej. Po latach przeciętnych występów, w ubiegłym roku wrzuciła wyższy bieg, osiągnęła ćwierćfinał Wimbledonu i najwyższy ranking w karierze (#26).
Jak wyglądało ich spotkanie? Zaczęło się obiecująco, bo Iga przełamała rywalkę i prowadziła 2:1. Potem? Lepiej nie mówić. Włoszka wygrała 11 kolejnych gemów i cały mecz 6:2, 6:0 w mniej więcej godzinę. Co tu dużo gadać – chyba nie było bardziej jednostronnego spotkania w całej drugiej rundzie tegorocznego Australian Open. Po meczu pierwszej rundy Iga Świątek nie okazała żadnych emocji. Teraz? Do sprawy także podeszła zaskakująco dojrzale, jak na swoje 17 lat.
– Nie jestem jeszcze gotowa na takie tempo. Camila gra zupełnie inaczej niż dziewczyny, z którymi do tej pory się mierzyłam. Właściwie po raz pierwszy miałam okazję rywalizować z tenisistką z topu. Było bardzo ciężko, ale nie przejmuję się. To dopiero początek, zdążę się jeszcze wszystkiego nauczyć. Ten mecz dał mi bardzo wiele, wiem teraz nad czym muszę pracować – oceniała na pomeczowej konferencji. – Wszystkie piłki uderzałam spóźniona. Cieszę się, że mogłam z nią zagrać, to mi wiele dało, nawet, jeśli wygrałam tylko dwa gemy. W tym roku nie jestem tu po to, żeby wygrywać, ale żeby się uczyć i wygrywać duże turnieje za kilka lat.
Wiadomo – lekcja tenisa na światowym poziomie jest bezcenna. Ale z Melbourne Świątek wróci także z bardziej wymiernymi korzyściami. Przejście kwalifikacji to 40 punktów rankingowych, awans do 2. rundy to kolejne 70. Dzięki nim w następnym notowaniu Polka powinna skoczyć w okolice 140. miejsca. Jeszcze trochę, a w kolejnych Wielkich Szlemach nie będzie musiała grać eliminacji. Z innych korzyści – występy w Australii przyniosły jej ponad 100 tysięcy dolarów australijskich (blisko 300 tysięcy złotych). Oczywiście przy zarobkach najlepszych na świecie to grosze. Ale dla Igi i jej ekipy to potężny zastrzyk gotówki, pozwalający na planowanie startów i treningów z pełnym spokojem. Cel pozostaje niezmienny: „uczyć się i wygrywać duże turnieje za kilka lat”.
W turniejach singlowych naszych reprezentantów już nie ma, został nam debel i mikst, w którym Iga Świątek zagra w parze z Łukaszem Kubotem. Choć to będzie mistrzowski duet, to mistrzyni juniorskiego Wimbledonu łączy siły z mistrzem debla na Wimbledonie, to celem – podobnie jak w singlu – będzie zbieranie doświadczeń. Dla tej pary celem może być mikst na igrzyskach olimpijskich w Tokio za półtora roku.
Fot. Newspix.pl