Wisła Płock do końca sezonu wypożyczyła z FK Trakai Justinasa Marazasa. To skrzydłowy, młodzieżowy reprezentant Litwy, który ponoć jest jednym z największych talentów tamtejszej piłki. Trenował też pod okiem Kibu Vicuni. Do Płocka trafia na wypożyczenie, ale “Nafciarze” zagwarantowali sobie prawo wykupu.
Z tymi młodymi Litwinami to zawsze jest problem. Niby wiele się za nich nie płaci, ale rzadko spełniają pokładane w nich oczekiwania. Zatem do transferu Marazasa też podchodzimy z dystansem, bo pamiętamy Donatasa Kazlauskasa. Chłopaczek przychodził w 2015 roku do Lechii Gdańsk z łatką “największego talentu litewskiej piłki”, tymczasem w Ekstraklasie zaliczył kilkunastominutowy epizodzik, a następnie trafił na wypożyczenie do Olimpii Grudziądz. W I lidze też się jednak nie sprawdził, zagrał w trzech meczach i wrócił do Lechii, która odpaliła go z powrotem na Litwę. Jeszcze do wtorku Marazas był klubowym kolegą Kalzauskasa, bo obaj występowali w FK Trakai.
Co wiemy o samym Marazasie? Że ma za sobą niezły sezon. Strzelił osiem goli, zaliczył trzy asysty. Oczywiście bierzemy pod uwagą poziom ligi litewskiej i to, że bramki tam zdobywane niewiele znaczą. Przypominamy, że gwiazdą tamtejszych rozgrywek był Kamil Biliński, a i Jakub Wilk radził sobie na Litwie bardzo dobrze. Niemniej Marazas to etatowy reprezentant litewskich młodzieżówek, jest też ponoć rozpatrywany pod kątem gry w dorosłej reprezentacji. Niedawno był na testach w Hellasie Werona – o czym informują litewskie media – ale widocznie na Włochy był za słaby.
Raport InStat mówi nam, że chłopak lubi dryblować (w ostatnich 20 spotkaniach – średnia 4,4 na mecz, skuteczność 45%, choć np. w młodzieżówce przeciwko Mołdawii nastukał aż 13 prób dryblingów), że najczęściej grywa na prawym skrzydle i że gonić do defensywy go nie trzeba, bo sam dość chętnie wraca na własną połowę (średnio po 21 pojedynków na mecz i 4,7 odbiorów w spotkaniu). Raczej nie garnie się do oddawania strzałów (średnio 1,4 na mecz) i rzadko posyła kluczowe podania (średnio 1,1 na spotkanie). Tak InStat widzi jego silne i słabe strony:
Zobaczyliśmy też wycinki jego akcji i faktycznie InStat nie kłamie – Marazas jest obunożny. Dośrodkowuje prawą, strzela lewą, a gdy drybluje, to piłkę prowadzi raz jedną, raz drugą stopą. Widzimy też, że chłopaczek lubi sobie zagrać piętą i zejść ze skrzydła do środka. Natomiast, no cóż, nie będziemy was oszukiwać – obrońcy w lidze litewskiej to nie jest poziom Ligi Mistrzów. Ligi Europy też nie. A o Ekstraklasę zahaczyliby nieliczni.
Zasadniczo Wisła na tym ruchu nic nie traci. Półroczne wypożyczenie nie niesie za sobą żadnego ryzyka, nie wpieprzą się w koszty jak Lechia z Kazlauskasem, a jeśli ten młodziak im wypali, to może będą mieli z niego drugiego Cernycha. Choć ten przychodził do Górnika Łęczna już jako zawodnik ograny i nie 18-letni, a pięć lat starszy. Natomiast Vicuna zna Marazasa i ogórka by raczej nie ściągał. Biorąc pod uwagę, że latem płocczanie stracili Michalaka, a Carlitos (ten, który nie chce być nazywany Carlitosem) nie spełnił oczekiwań, a Varela nie zachwyca, to ściągnięcie skrzydłowego wydaje się słusznym ruchem. Szczególnie, że przebąkuje się o możliwym odejściu Merebaszwilego. Tylko że wówczas należałoby sięgnąć po kogoś poważniejszego niż 18-latka z Litwy.
fot. wisla-plock.pl