W ostatnich kilku sezonach Napoli grało dobrze, momentami nawet spektakularnie. Ale brakowało konkretów, trofeów. Ostatni puchar? Pięć lat temu, w futbolu – wieczność. By zmienić ten trend, zatrudniono Carlo Ancelotti, któremu jak na razie idzie na San Paolo średnio. W rozgrywkach krajowych jego drużyna musi uznawać wyższość Juventusu, z Lidze Mistrzów już odpadła. Oczywiście, zostaje możliwość wygrania LE, ale najkrótszą drogą do zgarnięcia jakiegoś tytułu jest Coppa Italia. A Azzurri dzisiaj zameldowali się w jego ćwierćfinale po pokonaniu Sassuolo.
Ogromny wkład w tym sukcesie zanotował Arek Milik.
Ancelotti wystawił na to spotkanie tylko jednego Polaka, właśnie Milika. Piotrek Zieliński natomiast zaczął na ławce. Od pierwszych minut widać było, jak bardzo naszemu napastnikowi zależy na podtrzymaniu dobrej passy. Walczył, cofał się i rozgrywał. Po składnej akcji gospodarzy i podaniu Adama Ounasa, Milik przyjął futbolówkę na skraju pola karnego, chciał jeszcze poprawić, ale za daleko ją wypuścił. Po chwili znakomitą okazję miał Jose Callejon. Mógł zrobić z piłką absolutnie wszystko, jednak zdecydował, że walnie prosto w Pegolo. Sześć minut później gospodarze w końcu wcisnęli. Lorenzo Insigne zrobił całą robotę na lewej flance, wrzucił „zewniakiem” w szesnastkę, a golkiper zbił ją do środka. Dokładnie w tym miejscu stał Milik, który wykorzystał błąd i udem dał prowadzenie wiceliderowi Serie A.
Po bramce Napoli ewidentnie zgasło, co zresztą ich rywale wyczuli i mało brakowało, aby wyrównali. W 34. minucie, Manuel Locatelli posłał bombę w stronę Davida Ospiny, który obronił pierwszą próbę młodego Włocha. Chwilę później piłka wróciła w pole karne gospodarzy, Djuricić wystawił ją do byłego zawodnika Milanu, a ten zapakował po krótkim słupku. Arbiter postanowił użyć VAR-u, co było słuszną decyzją, gdyż Manu przy pierwszej próbie pomógł sobie ręką i bramka ostatecznie nie została uznana.Wszystkim na San Paolo spadł olbrzymi kamień z serca, bo wiedzieli, że utrata gola w takim momencie mogłaby być cholernie niekorzystna.
W drugiej odsłonie nic się nie działo. Kilka ostrych wejść, a więc – co za tym idzie – również kilka żółtych kartoników. Napoli w ofensywie – słabo. Sassuolo w ofensywie – jeszcze gorzej. Jednak w końcu ci pierwsi postawili kropkę nad „i”. Arkadiusz Milik ruszył do długiego podania, które wyrzuciło go pod samą linię końcową. Polak przyjął futbolówkę, rozejrzał się, poczekał na Fabiana Ruiza, następne wyłożył Hiszpanowi piłkę jak na tacy. Pomocnik przymierzył, walnął z całej siły i podwyższył prowadzenie Napoli, rezerwując miejsce swojej drużynie na ćwierćfinał Coppa Italia.
Milik wjechał w ten rok z takim samym impetem, z jakim skończył poprzedni. I okej – sama bramka swoją urodą nie powala na kolana, ale przynajmniej jest. Napastnik też musi do takich sytuacji dochodzić i je wykorzystywać. Do tego dołożył asystę i zaufanie do Arka w Neapolu jest z meczu na mecz coraz większe. W ostatnich tygodniach Polak staje się kluczową zębatką w układance Carletto. I oby tak dalej.
SSC Napoli – Sassuolo 2:0 (1:0)
15′ Arkadiusz Milik 1:0
74′ Fabian Ruiz 2:0
Fot. Newspix.pl