Do uratowania Wisły Kraków droga jest jeszcze dość daleka, ale widmo bankructwa jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej znacznie się oddaliło. Dzisiaj w programie Stan Futbolu Jarosław Królewski, prezes firmy Synerise i Partnerzy, zdradził skąd wzięła się decyzja o dokapitalizowaniu spółki akcyjnej Wisła Kraków. Na 4 miliony złotych mają się złożyć trzy osoby – sam Królewski, jego na razie anonimowy przyjaciel oraz – fanfary – Jakub Błaszczykowski.
Każdy z trzech partnerów ma rzucić po 1,33 miliona złotych, przelewy mają dotrzeć w poniedziałek i bezzwłocznie powędrować dalej, do piłkarzy, którzy mają największe zaległości.
To wiadomość dobra z kilku przyczyn. Po pierwsze – oddala widmo bankructwa, oddala widmo wycofania z rozgrywek przed ich końcem i daje dość dużo czasu na dalsze ruchy. Ile konkretnie, trudno stwierdzić, bo według danych TS-u utrzymanie sekcji to 1,2 miliona złotych miesięcznie, więc w połowie lutego znów mogą pojawić się bardzo pilne zaległości. W obecnej sytuacji jednak, każdy kolejny tydzień tlenu jest na wagę złota. Tu zresztą pojawia się druga przyczyna – tego typu pożyczka stwarza szansę na zarobienie jakichś pieniędzy z transferów. Kostalem bardzo mocno interesuje się Jagiellonia Białystok, Imazem nie pogardziłoby pół ligi, znaleźć kupców na kilku innych piłkarzy też powinno być dość prosto. A przecież każdy taki wpływ to jak kroplówka, która pozwoli przeżyć kolejny miesiąc. Jeśli Królewski i Kuba nie pogubią telefonów niczym kambodżański Francuz, koło środy powinien się definitywnie zakończyć odpływ zawodników z Wisły.
Jak my to widzimy? 4 miliony mogą pozwolić na zarobienie kolejnych dwóch, a to już prawie tyle, żeby dożyć do kwietnia. Równolegle – co w tym samym programie podkreślał prezes Wisły, Rafał Wisłocki – trwa cięcie kosztów, rozwiązywanie umów z SKWK, z firmami związanymi z ludźmi z SKWK i całą resztą tego raka, który trawił Białą Gwiazdę przez ostatnie lata. To już jest bardzo dużo.
Czy można otwierać szampany? Nie. Na pewno nie.
Jarosław Królewski przyznał szczerze: jego firma nie jest jeszcze na tym poziomie, by samodzielnie utrzymać Wisłę Kraków. Działania całej trójki są na razie bardzo doraźne i mają na celu uratowanie Białej Gwiazdy od bankructwa, ale niemożliwy wydaje się scenariusz, w którym Błaszczykowski, Królewski i ten trzeci kolega prowadzą za własne pieniądze ekstraklasowy klub. Co nadal jest pilnie do zrobienia? Na pewno najważniejsza jest kwestia odwieszenia licencji, a w kolejnym tygodniu – znalezienia odpowiedniego inwestora. Oferty mają ponoć leżeć na stole, ale zanim dojdzie do sprzedaży Wisły, trzeba kontynuować sprzątanie tej stajni Augiasza.
Postarajmy się to jakoś usystematyzować.
1) Pogonić Hogana i Vannę
2) Pogonić “Miśków”
3) Spłacić piłkarzy
4) Przekonać KL o słuszności w sporze właścicielskim
5) Przekonać KL o wiarygodności finansowej
6) Odzyskać licencję
7) Sprzedać klub stabilnemu inwestorowi
Na tej ścieżce Wisła jest mniej więcej w połowie. Zostały przed nią trzy bardzo ważne kroki, które trzeba wykonać pewnie w najbliższych kilku tygodniach. Czy się uda? Cóż, jeszcze dwa tygodnie temu Kraków odświeżał konto w oczekiwaniu na przelew z Kambodży. Mamy wrażenie, że w 14 dni udało się dokonać niemożliwego. Teraz trzeba tę czynność powtórzyć jeszcze dwa razy.
fot. 400mm.pl