– Cała Polska mówiła, że Marcin Dorna będzie wielkim trenerem. Prowadził reprezentację do lat 21 w mistrzostwach Europy w Polsce i skończyło się totalnym blamażem. To wielka porażka, że został trenerem kadry na tak ważny turniej. Chłop bez doświadczenia, bez charyzmy, typowy teoretyk – atakuje byłego trenera kadry U-21 w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego” Tomasz Hajto.
GAZETA WYBORCZA
Kto zamulił Wisłę? Temat Białej Gwiazdy jest tak gorący, że wyszedł poza strony sportowe w „GW”.
Zaczęło się w czasach, kiedy klubem rządził Bogusław Cupiał, multimilioner z Myślenic, właściciel Tele-Foniki Kable SA. To głównie dzięki pieniądzom jego firmy drużyna z Krakowa przez wiele lat dominowała w polskiej piłce.
Właśnie za jego czasów klub ostatecznie poległ na froncie walki o wyplewienie kibolskiej choroby. W 2013 r. na wojnę z patologią trybun poszedł Jacek Bednarz, ówczesny prezes piłkarskiej spółki. To była pierwsza i ostatnia tego typu próba.
Od początku: Bednarz, były piłkarz Ruchu Chorzów i Legii Warszawa, z wykształcenia prawnik, skłócił się ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków (SKWK), powiązanym zresztą z Sharksami. Uzurpujące sobie prawo do reprezentowania wszystkich kibiców stowarzyszenie domagało się przywilejów, m.in. swobodnego poruszania się po stadionie, ale też złotówki od każdego sprzedanego biletu.
Bednarz próbował negocjować. Chciał, by SKWK wzięło na siebie pełną odpowiedzialność prawną za to, co dzieje się na stadionie przy ul. Reymonta, ale propozycja nie została przyjęta. Konflikt narastał.
SUPER EXPRESS
Maciej Żurawski o wartości powrotu do Wisły Kraków Kuby Błaszczykowskiego.
– Ten powrót chyba wykracza poza piłkę. Moim zdaniem Kuba uwiarygadnia w pewnym stopniu Wisłę i jej walkę o przeżycie…
– Też tak myślę. Jestem pewien, że Kuba może przyciągnąć nie tylko kibiców na trybuny, ale i biznesmenów, pieniądze do klubu. Z tego punktu widzenia, tej podwójnej roli, jest dla klubu w tym momencie bezcenny.
– Błaszczykowski zostanie i podpisze kontrakt pod warunkiem, że Wisła zagra na wiosnę w Ekstraklasie. To logiczne. Wierzysz, że się uda?
– Szczerze powiem: nie wyobrażam sobie jednak, żeby Wisły mogło zabraknąć. Wiadomo jak trudna jest ta sytuacja, ale nie… Nie dopuszczam do siebie myśli, że to może upaść.
Czesław Michniewicz chwali wybór Kamila Grabary – decyzję o wypożyczeniu do Aarhus.
– Kamil Grabara trafił do duńskiego Aarhus. Dobrze zrobił?
– To bardzo dobry ruch z jego strony. Trafił do piłki seniorskiej, co tydzień będzie grał o punkty. Każdy występ ma znaczenia dla przyszłości zawodnika i klubu. W Danii będzie musiał sobie poradzić z większą presją. Do tej pory trenował w fajnym otoczeniu w Liverpoolu. Jednak grał tylko w drużynie młodzieżowej, w której nie było aż takiego ciśnienia. To dobra zmiana także dla reprezentacji Polski.
– Możliwość sprowadzenia Grabary sondował Górnik Zabrze. Liga duńska to lepsza opcja od Ekstraklasy?
– Przeszkodą jest to, że zachodnie kluby nie chcą, aby nasi piłkarze wracali do Ekstraklasy. Ze względu na środowisko, które znają i czują się w nim pewnie. Wolą, aby ogrywali się w innych warunkach. Kamil trafił do dobrej ligi. Graliśmy z Duńczykami w eliminacjach, więc mogliśmy przekonać się co potrafią. Przejście do Aarhus to na ten moment bardzo dobre rozwiązanie dla niego.
W Wiśle Kraków bez licencji i przełomu. Klub nadal nie jest dopuszczony do rozgrywek, choć już nie ze względu na niejasnego właściciela, a ze względu na brak wiarygodnej prognozy finansowej. Czekanie na lepsze jutro jako pierwszemu znudziło się Zoranowi Arseniciowi (to on jako pierwszy rozwiązał kontrakt z winy klubu), który prawdopodobnie zagra w Legii.
Najcenniejszy piłkarz Wisły Kraków Zoran Arsenić (według transfermarkt 500 tys. euro) jest do wzięcia za darmo i nie ukrywa, że chciałby się przenieść właśnie na Łazienkowską. Inicjatywa wyszła ze strony zawodnika, mistrz Polski rozważa tę opcję.
Arsenić był pierwszym piłkarzem Wisły, który w tym roku rozwiązał kontrakt z winy klubu. Mimo że upłynęły już terminy wezwania do zapłaty, wciąż tliła się iskierka nadziei na jego zatrzymanie. Gotowość do rozmów, w razie, gdyby poprawiła się sytuacja w klubie, zgłaszał jego menedżer Branko Hucika.
Przemysław Frankowski spełni amerykański sen. Skrzydłowy zagra w MLS, w jednym klubie z Nemanją Nikoliciem, ale i Bastianem Schweinsteigerem.
Temat odejścia 4-krotnego reprezentanta Polski pojawiał się ostatnio co okno transferowe. Przed rokiem zabiegało o niego francuskiego Caen, a latem 2018 belgijskie Lokeren. Za każdym razem kontrahenci nie potrafili jednak osiągnąć porozumienia z władzami Jagiellonii w kwestii wysokości odstępnego. Piłkarz miał prawo być sfrustrowany takim obrotem spraw. Teraz sytuacja jest inna. W białostockim klubie od jakiegoś czasu byli pogodzeni z tym, że „Franek” będzie chciał zmienić otoczenie.
Nowy skrzydłowy Cracovii ucieka z Rumunii po tym, jak jego żona została zwyzywana na stadionie Dinama.
W przedświątecznej kolejce ligi rumuńskiej Dinamo grało z Astrą Ploiesti. Przegrywało już 0:4. Fani Dinama lżyli zawodników swojej drużyny. Nie tylko z powodu postawy w tym meczu. Kwadrans przed końcem Sergiu Hanca strzelił honorowego gola dla ekipy z Bukaresztu. Jego żona Andreea ce- lebrowała to trafienie na trybunach. Nie spodobało się to pozostałym kibicom. Wyzywali kobietę i jej znajomych. – Byłam zszokowana. Zostałam zaatakowana tylko dlatego, że cieszyłam się z gola męża. Gdybym nie przyszła z bratem, zostałabym pobita. Nie mogłam przestać płakać. Nigdy mnie coś takiego nie spotkało. Popchnięto też kobietę w czwartym miesiącu ciąży – opowiadała potem Andreea.
Jak można ulepszyć VAR – pyta Rafała Rostkowskiego Robert Błoński.
– Czy VAR może działać efektywniej w ekstraklasie?
– Tak, i to już nawet od początku rundy wiosennej. Polska może mieć VAR bez rozmywania odpowiedzialności za błędy i tracenia czasu na bieganie sędziego do monitora i z powrotem. Może być dużo szybciej i skuteczniej. W taki sposób VAR działa obecnie tylko w Anglii, gdzie jest testowany przed następnym sezonem Premier League. W III rundzie Pucharu Anglii funkcjonował lepiej niż w ekstraklasie. Widziałem i trudno to nawet porównać. Ewidentne błędy lub przeoczenia sędziów zostały naprawione szybko, nawet w naprawdę trudnych sytuacjach. Anglicy udowodnili, że widok arbitra biegnącego do monitora jest zbędny.
Sylwetka Adriana Gryszkiewicza, kolekcjonera piłek z Górnika Zabrze, od Mateusza Janiaka.
W domu rodzinnym zawodnika Górnika Zabrze w Bytomiu nie taśmy czekały na półce na swoją kolej, a piłki. Zaczęło się od listu do świętego Mikołaja, który najwyraźniej trafił do adresata, bo pod choinką znalazła się wymarzona biało-czarna futbolówka z mundialu w Niemczech. Każdego roku w grudniu kolekcja się powiększała.
– Dopiero kiedy uzbierałem ich kilka, brałem najstarszą, którą zastępowała nowa, i graliśmy nią na podwórku. Tak bardzo piłki były dla mnie ważne. W ten sposób okazywałem im szacunek – wspomina ze śmiechem 19-letni lewy obrońca.
Oprócz tego na stronach ligowych:
– Śląsk może mieć problem z limitem graczy spoza UE, jeśli sprowadzi Lubambo Musondę;
– Chudy i Gvilia polecieli na obóz z Górnikiem;
– 6 transferów Zagłębia Sosnowiec w 11 dni;
– Djibril Diaw odejdzie z Korony, nie poleci na obóz do Turcji, ma oferty z Francji.
Tomasz Hajto w rozmowie z Dariuszem Dobkiem stwierdza, że nie napisze autobiografii i nie obrzuci kolegów błotem, by zarobić. Ale i bez tego obrzuca błotem na przykład Marcina Dornę.
– To, że nie jest pan już trenerem, traktuje jako swoją porażkę?
– Nie. Wszyscy dookoła mówili, że nie będę trenerem, rzucano mi kłody pod nogi. Z drugiej strony ci szkoleniowcy, którzy nie byli piłkarzami, mieli uproszczoną ścieżkę trenerską i byli forowani.
– Na przykład?
– Marcin Dorna. Cała Polska mówiła, że będzie wielkim trenerem. Prowadził reprezentację do lat 21 w mistrzostwach Europy w Polsce i skończyło się totalnym blamażem. To wielka porażka, że został trenerem kadry na tak ważny turniej. Chłop bez doświadczenia, bez charyzmy, typowy teoretyk. Oczywiście to nie znaczy, że tylko byli piłkarze mogą być dobrymi trenerami, ale w zdecydowanej większości przypadków tak jest. A my akurat na tak wielkiej imprezie chcieliśmy udowodnić, że jest inaczej. Przecież gdyby selekcjonerem został były piłkarz, to w inny sposób zareagowałby Krystian Bielik (…). Poza tym tamta sytuacja świadczy o kompleksach. Gdybym był wtedy na miejscu Dorny, wziąłbym Bielika na rozmowę i zaproponowałbym mu, że albo wyrzucam go z kadry, albo kazałbym mu wystąpić w następnym meczu, żeby obronił swoje słowa umiejętnościami.
Tomasz Salski, prezes Łódzkiego Klubu Sportowego, w rozmowie z Mateuszem Janiakiem i Łukaszem Grabowskim o tym, co jeszcze trzeba zmienić w ŁKS-ie, by optymalnie funkcjonował.
– Co musicie zmienić?
– Dopiero teraz zaczynamy myśleć o skautingu na większą skalę z dodatkowym programem, który będzie nam budował bazę. W tej chwili wszystko opiera się na Krzyśku Przytule, a tak dłużej nie możemy funkcjonować. Teraz Krzysiek jest w Portugalii, wcześniej był w Hiszpanii. W ciągu 12 dni obejrzy ponad 20 meczów, w których zagrają wcześniej wyselekcjonowani zawodnicy. To niezły zapierdziel. Dlatego lada moment zatrudnimy kolejną osobę odpowiedzialną za skauting i mam nadzieję, że będziemy tę grupę powiększać.
– Kto to?
– Nie chcę podawać nazwiska. Powiem tylko, że pracował w jednym z najlepszych polskich klubów.
– Będzie pomagał przy zimowych transferach?
– Nie patrzymy na to w ten sposób. Dostajemy mnóstwo ofert od menedżerów, zaczynających się od słów: „Z myślą o obecnym oknie transferowym polecamy zawodnika X”. O obecnym oknie transferowym myśleliśmy latem ubiegłego roku. Teraz pracujemy już nad tym, co będzie za kilka miesięcy. Wierzymy, że tak powinno to funkcjonować.
SPORT
Czy wykonawca stadionu w Bytomiu chce wyłudzić miejskie pieniądze? Tak twierdzi prezydent Bytomia Mariusz Wołosz.
Prezydent miasta, Mariusz Wołosz w kampanii zapowiadał transparentność działań i teraz osobiście przewodniczył briefingowi, mając obok siebie wiceprezydenta odpowiedzialnego w mieście m.in. za sport, Adama Frasa, skarbnik miasta, Ewę Tomczak, oraz prezesa spółki Bytomski Sport, Sławomira Kamińskiego. I zaraz na początku, prawie na dzień dobry, padły bardzo mocne słowa: – Firma wykonawcza S-Sport wypowiedziała umowę na realizację prac i wezwała do zapłaty spółkę Bytomski Sport, mimo że zakres przeprowadzonych prac nie został należycie udokumentowany. W mojej ocenie zachodzi podejrzenie wyłudzenia nienależnych środków, a działalność poprzednich zarządów nosi znamiona działalności na szkodę spółki, a tym samym miasta i mieszkańców – w sposób stonowany, ale stanowczy stwierdził prezydent Wołosz. Tu konieczna jest informacja, że roszczenia S-Sportu opiewają na ponad 7 milionów złotych.
Po przedłużeniu kontraktu z Łukaszem Wolsztyńskim i zatrudnieniu dwóch nowych zawodników, Artur Płatek mówi, jakie są dalsze plany na okienko transferowe Górnika.
Podpisane w piątek umowy nie zamykają tematu zimowych zmian w kadrze Górnika. – Łatwo byłoby dziś zakontraktować 5-6 wolnych zawodników, bo ofert menedżerskich nie brakuje. Ale przede wszystkim staramy się dopasować kandydatów do drużyny do wizji trenerskiej – wyjaśnia Artur Płatek. A ową długotrwałość tego procesu – którą niepokoili się dotąd zabrzańscy kibice – komentuje krótko, acz treściwie: – Gdybym nim kierował od września a nie od 15 grudnia, dziś mielibyśmy już zamkniętą kadrę…
Wisła nadal bez licencji, Arsenić może trafić do Legii, a Prijović dał tejże Legii zarobić – o tym pisaliśmy, więc przeskakujemy do tekstu o sosnowieckich celach transferowych GKS-u Katowice. Arkadiusz Jędrych i Callum Rzonca znajdują się w gronie potencjalnych nabytków.
Jędrych jesienią należał do podstawowych zawodników jedenastki ze Stadionu Ludowego. Wystąpił w 17 z 20 potyczek ligowych. Przełożyło się to na 1327 minut. Poziomem sportowym nie imponował, ale nie znalazł się na liście transferowej beniaminka ekstraklasy i posiada ważny kontrakt. Mimo to sosnowiczanie nie stawiają przed nim szlabanu. O środkowego defensora pyta również kilka innych klubów – w tym francuski Valenciennes – a to oznacza, że tej zimy będzie można na jego ewentualnym transferze zarobić. Dla Zagłębia to nie bez znaczenia. Do drużyny dołączyło od początku roku siedmiu graczy, a spodziewany jest kolejny. Dla klubowego budżetu to spore obciążenie. Nie szkodzi, że świadomie wkalkulowane w roczną prognozę przychodów i wydatków.
Korona króla strzelców ekstraklasy – nie dla Polaków?
W ostatnich trzech latach korona króla strzelców trafiała do rąk obcokrajowca, przy czym Marcin Robak (broniący wówczas barw Lecha) dotrzymał kroku Marco Paixao i podzielili się tym tytułem. Obecnie cudzoziemcy też odgrywają główne role, choć oprócz wspomnianego już Robaka honoru polskich łowców bramek bronili Michał Janota z Arki i Karol Świderski z Jagiellonii.
Dariusz Stanaszek, prezes pierwszoligowego GKS-u Jastrzębie między innymi o tym, jak zmieniły się realia GKS-u względem III ligi, w której przejmował klub.
– Prezesem klubu jest pan już 3,5 roku. Chyba śmiało można powiedzieć, że od momentu, kiedy objął pan tę funkcję, zmieniło się bardzo dużo.
– Muszę to przyznać. Wcześniej nie zajmowałem się piłką nożną; nawet na poziomie trzeciej ligi. Kiedy przyszedłem do klubu, mieliśmy jedno pomieszczenie i nikogo w biurze. Potrzebnego profesjonalizmu w działaniach było bardzo mało. Przemyślenie sobie strategii tego, co chcemy zrobić, zajęło nam trochę czasu. Przez pierwsze pół roku przygotowywaliśmy się do tego, aby jakoś wyjść z problemów – bo takie problemy były, zarówno organizacyjne, jak i finansowe. Innymi słowy, wszystkie zaległości trzeba było popłacić, aby móc to wszystko dalej ciągnąć. Jednocześnie należało mieć jakiś plan na przyszłość. Chcieliśmy, w miarę możliwości, jak najszybciej osiągnąć stabilizację. Musieliśmy doprowadzić do tego, aby nasi piłkarze wiedzieli, że pieniądze będą na czas. Żeby nikt o nas nie pomyślał, że jesteśmy klubem na wyrost. I że potrafimy funkcjonować w ramach swoich realiów.
fot. 400mm.pl