Najzdolniejszy bramkarz młodego pokolenia w Polsce – koniec końców jest podstawowym zawodnikiem najstarszej z młodzieżówek, mimo że z racji wieku mógłby grać też w niższych rocznikach. No i, było nie było, jest zawodnikiem wielkiego Liverpoolu. W piłkarskich początkach Kamila Grabary wszystko by się zgadzało, gdyby nie jeden dość zawstydzający fakt – pomimo 20 lat na karku (za dwa dni obchodzi urodziny) w oficjalnym meczu z seniorami zagrał tylko raz… w trzecioligowych rezerwach Ruchu Chorzów.
Grabara bronił w Premier League 2, wcześniej notował występy w Premier League U18 czy naszej Centralnej Lidze Juniorów. Grał też w kolejnych polskich młodzieżówkach – U16, U17, U18, U19 i U21. Jeśli jednak chodzi o seniorów, jego największym „sukcesem” jest jak dotąd występ z Rekordem Bielsko-Biała ponad trzy lata temu. Latka lecą, za pasem młodzieżowe Euro (a może i, kto wie, młodzieżowy mundial), a Grabara, pomimo że w Liverpoolu, wciąż tkwi w futbolowej piaskownicy. Co jednak najważniejsze, sam chyba ma tego świadomość, bo właśnie zdecydował się to zmienić. Postanowił bowiem ruszyć się na wypożyczenie do duńskiego Aarhus, co tylko z pozoru wygląda na nieco dziwaczny ruch, ale po bardziej wnikliwym spojrzeniu trudno z takim wyborem polemizować.
Jak wygląda sytuacja między słupkami w duńskim klubie? Kłopoty z obsadą bramki Aarhus zaczęły się od pożegnania z reprezentantem Serbii, Aleksandarem Jovanoviciem, który w ostatnich dniach letniego okienka transferowego zasilił szeregi hiszpańskiego pierwszoligowca, SD Huesca. Kiedy Jovanović bronił jeszcze w Aarhus, Duńczycy w siedmiu kolejkach nie przegrali ani jednego meczu i stracili ledwie trzy gole. Kiedy między słupki wszedł dotychczasowy numer dwa, Hiszpan Oscar Whalley, statystyki poleciały na łeb, na szyję. Aarhus z nim w bramce rozegrało 10 spotkań, z czego 4 przegrało. Whalley ledwie raz skończył mecz z czystym kontem, a łącznie wpuścił 18 goli. Co więcej, dał się zapamiętać przede wszystkim z meczu z Broendby, w którym obejrzał czerwoną kartkę po sprokurowaniu rzutu karnego (którego na gola zamienił Kamil Wilczek). A całe swoje jesienne granie skończył z kontuzją.
Podczas nieobecności Whalleya – czy to z powodu kontuzji, czy kartek – w Aarhus bronił rówieśnik Grabary, Kasper Kristensen. Młody Duńczyk wystąpił w 3 pełnych meczach – z AC Horsens (porażka 1:2), z FC Nordsjaelland (porażka 0:1) i na sam koniec z Hobro IK, gdzie wreszcie udało mu się zagrać na zero z tyłu (wygrana 1:0). Ogólnie jednak szału nie zrobił. Różnica między nim i Grabarą jest taka, że pierwszy został wyłowiony i przeszkolony przez Liverpool, drugi nie wyściubił nosa poza Aarhus. Ponadto Kristensen to człowiek, który od zawsze był pomijany przez selekcjonerów kolejnych duńskich młodzieżówek. Grabara z kolei jest podstawowym bramkarzem drużyny, w której mogą grać piłkarze o 3 lata starsi od niego, i która w niedawnych eliminacjach mistrzostw Europy okazała się lepsza między innymi właśnie od Danii. I to właśnie dwumecz z rówieśnikami ze Skandynawii, w którym polski golkiper dwukrotnie zagrał bardzo poprawnie, mógł przy tym transferze okazać się decydujący.
Jak wiemy, zimą w stronę Grabary spoglądały też kluby z naszego podwórka, z Górnikiem Zabrze na czele. Wybór ligi duńskiej wydaje się jednak uzasadniony. Po pierwsze, to rozgrywki mocniejsze i znacznie wyżej notowane – w krajowym rankingu UEFA dzieli nas więcej niż 10 pozycji. Ponadto jest to liga, w której bramkarz naprawdę może się wybić. Tylko w letnim okienku transferowym byliśmy świadkami kilku dużych transferów – wspomniany Jovanović poszedł do Hueski i gra dziś w Primera Division, a Frederik Rönnow przeszedł z Broendby do Eintrachtu za niemal 3 miliony euro i coraz mocniej puka do wyjściowego składu ekipy z Bundesligi. Wreszcie następcą Allisona w Romie został sprowadzony za 8,5 miliona euro z Kopenhagi Robin Olsen. I Szwed z miejsca został jedynką rzymian. Jakkolwiek spojrzeć, kilka świeżych i inspirujących historii Grabara może dla siebie tam wyszukać.
Inna sprawa, że Kamil nie musi pracować na transfer do wielkiego klubu, bo z takiego do Aarhus przecież przechodzi. On po prostu musi zacząć grać z seniorami i wiele wskazuje, że w Danii wreszcie będzie miał na to duże szanse. I tego należy mu życzyć, bo naprawdę szkoda by było, gdyby tak dobrze zapowiadający się bramkarz miał zostać zapamiętany głównie z twitterowych przepychanek z Sewerynem Kiełpinem.
Fot. FotoPyK