Od pewnego czasu było wiadomo, że Pogoń Szczecin jest bliska podpisania kontraktu z Jinem Izumisawą. Dziś już wiemy, że na ostatniej prostej nic się nie wysypało, a tym samym Izumisawa został szóstym Japończykiem w historii Pogoni Szczecin. Czy najlepszym czas pokaże, ale patrząc w CV 27-latka można podchodzić do tego transferu dość optymistycznie. Aż 70 występów w japońskiej ekstraklasie musi robić wrażenie, bo przecież żadną tajemnicą nie jest, iż obecnie tamtejsza liga wciąga naszą lewą dziurką od nosa.
Do tej pory dla Pogoni grało pięciu piłkarzy z Kraju Kwitnącej Wiśni: Takuya Murayama, Shohei Okuno, Seyia Kitano, Yoki Kumada oraz najlepszy z tego grona Takafumi Akahoshi. Jedynie ten ostatni mógł się wcześniej pochwalić grą na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Japonii. Rozegrał na tym szczeblu 10 spotkań, co mimo wszystko wypada blado przy aż 70 meczach Izumisawy.
– Tranfer Jina ma dać nam sporo jakości na skrzydłach. Jest to piłkarz z doświadczeniem w lidze japońskiej, a więc sporo silniejszej od naszej. Liczymy, że jego przybycie da kibicom wiele radości – powiedział dla oficjalnej strony klubowej odpowiadający za transfery Pogoni, Dariusz Adamczuk.
Przybycie tego zawodnika zapewne jest powiązane ze spodziewanym odejściem Spasa Delewa, który na pół roku przed końcem kontraktu ma ruszyć za kasą do drugiej ligi tureckiej.
No dobra, ale do rzeczy, bo sama liczba występów niewiele nam mówi o filigranowym skrzydłowym (165 cm wzrostu, 63 kg wagi!)… Jin przed laty uznawany był za wielki talent, o czym świadczy fakt, że zwróciły na niego uwagę takie kluby jak Omiya Ardija i Gamba Osaka. Mowa tutaj o zespołach, które słyną z wyłapywania talentów. Z całą pewnością więc ludzie, którzy go niegdyś dostrzegli, inaczej wyobrażali sobie jego klub, gdy stuknie mu 27 lat. Tymczasem zamiast drużyny z Bundesligi albo La Liga, padło na Pogoń Szczecin. Dlaczego? Odpowiedź jest chyba najprostsza z możliwych, ponieważ wygląda na to, że Izumisawa nie do końca potrafił odnaleźć się w futbolu seniorskim.
Owszem, 27-latek wykręcił 70 spotkań w japońskiej ekstraklasie, ale tak naprawdę nigdy nie był tam postacią wiodącą. Co najwyżej – w najlepszej dyspozycji – był solidnym ligowcem. W wieku 23 lat trafił do Omiya Ardija, jako gwiazda ligi uniwersyteckiej, ale w żaden sposób nie przełożył tego na profesjonalny futbol. W debiutanckim sezonie zaliczył 16 meczów w lidze i 7 występów w krajowych pucharach (4 w Pucharze Ligi i 3 w Pucharze Cesarza). Niezbyt dobre liczby, co przełożyło się również na postawę całego zespołu, który zaliczył wówczas spadek. Pobyt na zapleczu okazał się jednak dla Jina zbawieniem, bo zaczął regularnie grać (41 występów), a także strzelać (siedem bramek). Bez wątpienia więc dzięki jego występom Omiya Ardija szybko powróciła na najwyższy poziom rozgrywkowy.
Druga przygoda z J-League dla nowego nabytku Pogoni była już znacznie lepsza, ponieważ często grał (30 z 34 meczów), a jego drużyna na koniec rozgrywek zajęła wysokie 5. miejsce. Wówczas Japończyk po sezonie przeniósł się do Gamby, w której grał już mniej, ale zadebiutował w jej barwach w azjatyckiej Champions League. Furory tam, jak i na boiskach ligowych, ponownie nie zrobił, co skończyło się wypożyczeniem do drugoligowego Tokyo Verdy. Bez wątpienia była to dobra decyzja, ponieważ znowu zaczął regularnie grać (17 spotkań i 3 bramki), a zostając w Gambie mógł jedynie liczyć na występy w drugiej drużynie, czyli na poziomie III ligi. Ostatnie miesiące (do końca listopada występował w barwach Tokyo Verdy) były więc dla Jina Izumisawy słodko-gorzkie, bo niby zbierał sporo minut, ale ponownie musiał cofnąć się o krok w swojej karierze.
– To przede wszystkim zawodnik zespołowy, lubujący się w konstruowaniu akcji i tzw. małej grze. Jeśli obdarujesz go dobrym podaniem możesz być pewny, że idealnie ci ją odda wystawiając piłkę, jak na tacy do strzału. Równie bardzo kocha pojedynki 1-1. Jeśli ma dzień, potrafi nieźle zmielić obrońcę… Jego ścięcia z lewej strony na prawą nogę budzą respekt, a niejeden bramkarz nim zdążył pomyśleć „WTF”, wyciągał piłkę z siatki po jego bombach z dystansu. Znany jest z swoich kąśliwych niesygnalizowanych uderzeń z tzw. krótkiej nogi (praktycznie bez zamachu) – tak nowego piłkarza granatowo-bordowych opisywał ekspert od futbolu azjatyckiego Adam Błoński na portalu “azjagola.com”.
– Jeśli nie będzie miał z kim pograć z klepki, zostanie pozbawiony partnerów z którymi może zagrać na ścianę, nie zostanie obsłużony podaniem w tempo – będzie on bezużyteczny. Jego warunki fizyczne nie predysponują go do przepychanek ramię w ramię. Potrzeba mu grą bez piłki stworzyć przestrzeń do możliwości akcji 1-1. W tłoku ciężko będzie „przecinaka” znaleźć – dodał Błoński.
***
Co tutaj dużo mówić… Polski futbol klubowy przechodzi przez tak trudny okres, że zawodnik z kilkudziesięcioma występami w japońskiej ekstraklasie, brzmi jak gratka. Trudno jednak mówić w tym przypadku – przynajmniej teraz – o hitowym transferze. Fakty są takie, że z Pogonią dwuletni kontrakt podpisał zawodnik, o którego wielkim talencie mówiło się, ale cztery lata temu. Od tamtego czasu Japończyk dryfował pomiędzy pierwszą a drugą ligą japońską. I jeśli gdzieś się wyróżniał, to właśnie na zapleczu.
Fot. Pogoń Szczecin/Accredito