Gdy Leszek „Eldo” Kaźmierczak rozpoczynał przygodę z radiem Weszło FM, wiedzieliśmy że prędzej czy później człowieka nazywanego artystą słowa musimy przechwycić również do pisania. Dziś rusza cykl jego felietonów, które będą się pojawiać na stronie w każdy piątek. Raper, autor tekstów, członek grup Grammatik i Parias. Gospodarz audycji Eldoradio, której możecie posłuchać co piątek o 15.00 w Weszło FM. Od dziś – felietonista Weszło!
*
– A ty kim chcesz zostać chłopczyku jak dorośniesz?
– Piłkarzem, proszę pani!
– Ale to nie jest przecież zawód, głuptasie!
Myślę, że taką historię mogłoby opowiedzieć wielu z was. Połowa lat osiemdziesiątych, festyn zorganizowany na Dzień Dziecka na jednym z warszawskich osiedli z wielkiej płyty. Biegi w workach, slalom z piłką i do tego zapach waty cukrowej w powietrzu. Wygranym w jednym z konkursów flamastrem marki Pentel pomazałem pół mieszkania tak, że matka musiała użyć kapcia, żeby doprowadzić mnie do porządku…
Byłem jednym z wielu takich osiedlowych chłopców. Na całym świecie wielki trawiasty plac z metalowymi bramkami działa jak magnes. Najpiękniejsze jest to, że wcale nie trzeba trawy, bramek z siatkami i nowej Jabulani, żeby zorganizować szybkie „do pięciu goli”.
Cały pokój w plakatach piłkarskich i wielkie dziecięce marzenie żeby być jak mityczny „pan Kazimierz”, o którym opowiadał ojciec. Rosłem i chciałem bronić jak Młynarczyk, kiwać jak Ginola i strzelać bramki z lekceważącym uśmieszkiem na twarzy myśląc, że Faustino Asprilla na pewno biłby brawo.
Kiedy dowiedziałem się, że nigdy nie będę piłkarzem? Wiem, że jeśli chciałbym, to nic nie stanęłoby mi na drodze i pewnie po Leszku Piszu, drugi Leszek strzelałby rzuty wolne na Łazienkowskiej.
Piłka nożna zaczęła mieć praktyczne działanie: strzelona przewrotką bramka na licealnej sali gimnastycznej sprawiała, że życie szkolne stawało się łatwiejsze. Skraść serce wychowawcy i dyrektora, ale co ważniejsze, takiej jednej Ani z pierwszej B? Bezcenne!
Po liceum? Muzyczna… kariera?
Nie wiem, jak miałbym opisać dwadzieścia lat mojej przygody z muzyką. W żaden sposób się tego nie podejmę, wiem jednak, że ten czas minął tak szybko i tak intensywnie, jakby minęła połowa ciekawego meczu, a ja stałbym na trybunie i robiąc głupią minę mówił „to już?”.
Po drodze jednak straciłem mnóstwo emocji i radości z piłki nożnej. I prawdę mówiąc nie wiem czy najlepiej nie opisze tego zdanie: „kocham ją, ale nie jestem w niej zakochany”.
Oglądałem z trybun mecze polskiej ligi, które po czasie okazały się meczami sprzedanymi… Wielu z nas ostatnie drobniaki z kieszeni dokładało do biletów, wystawało pod stadionem licząc, że ktoś dołoży albo weźmie ze sobą. Niewiele mam w sobie złości, było mi zwyczajnie przykro, bo wyobraziłem sobie co czułbym, gdybym wiedział to „wtedy”. Marzenia burzone ludziom dorosłym mało już bolą. Głupio jednak człowiek się czuje, używając porównania muzycznego, kiedy okazuje się, że jego ulubiony piosenkarz to jednak było Milli Vannilli. Dodatkowo z kradzionymi tekstami, a ty zastanawiasz się właśnie po cholerę dziarałeś sobie to cholerne logo na pół pleców…
Pan Diego, żegnając się z kibicami na La Bombonerze, powiedział: „la pelota no se mancha”. Piłka nie jest brudna. Staram się powtarzać to sobie za każdym razem kiedy oglądam mecz piłkarski.
Piłka nożna jest wspaniałą sztuką graną czasami przez Karolaków, ale kiedy robią to Łomniccy, to nie sposób nie przeżywać zachwytu. I na takich spektaklach postaram się skupiać.
Bardzo mi miło się z państwem przywitać. Życzę sportowego weekendu.
Ps. Stop zwolnieniom z WF-u!