Za nami chyba najważniejsza konferencja w historii Wisły Kraków. Konferencja, która miała dać odpowiedź na pytanie, czy w ogóle istnieją jeszcze jakieś racjonalne nadzieje na uratowanie klubu. Wnioski są co najwyżej umiarkowanie optymistyczne: jakaś nadzieja się tli, pewne kroki wykonano, ale nadal są one niewystarczające i za mało zdecydowane.
Niewielka salka konferencyjna w siedzibie TS-u jeszcze nigdy nie widziała tylu dziennikarzy. Na co dzień są tu ze trzy osoby po meczach koszykarek. Tak przynajmniej twierdzili ci, którzy bywają w niej znacznie częściej niż przy takich specjalnych okazjach. I faktycznie: był tłok.

Niektórzy woleli nawet stać niż przeciskać się gdzieś do ostatniego wolnego krzesełka.

W konferencji udział wzięli Rafał Wisłocki, który zostanie prezesem zarówno towarzystwa jak i spółki akcyjnej. Towarzyszyli mu członkowie Rady Nadzorczej Towarzystwa Szymon Michlowicz i Łukasz Kwaśniewski.

Michlowicz wyjaśnił okoliczności niedoszłego prezesowania przez Tadeusza Czerwińskiego. – Byliśmy z nim umówieni na to, że zostanie prezesem. Pan Czerwiński przyjechał do Krakowa, został nawet powołany na stanowisko prezesa spółki. Między godziną 21 a 22 uznał, że nie podoła obowiązkom z nieznanych nam do końca przyczyn. Mówił o stanie zdrowia, nie chcieliśmy tego drążyć.
Dla każdego było jasne, że jeśli TS ma odzyskać jakąkolwiek wiarygodność, musi pójść w konkrety i zmierzyć się ze wszystkimi tematami. Tymi najtrudniejszymi w szczególności. Zaczęło się bardzo obiecująco. Kwaśniewski przedstawił informacje i liczby dotyczące zadłużenia i kosztów funkcjonowania klubu.
– Dług klubu na dziś wynosi plus minus 24 miliony złotych zewnętrznych zobowiązań. Cesje to 16,5 miliona, w ich skład wchodzi zadłużenie wynikające z opłat za stadion w stosunku do miasta Krakowa, cesje względem Telefoniki oraz pożyczki. Ponad 3,5 miliona klub jest winny miastu, względem Telefoniki są dwie cesje – jedna za użytkowanie bazy w Myślenicach, wynosząca około 6 milionów złotych oraz 3,5 miliona złotych w związku z nabyciem akcji przez TS Wisła Kraków.
– Jeśli chodzi o bieżące wynagrodzenie drużyny i sztabu szkoleniowego, łącznie kosztuje ono około 1,2 miliona złotych miesięcznie. Miesięczny koszt utrzymania bazy to 141 tysięcy złotych.
– Zakładając, że Wisła dogra sezon do końca i ukończy go w pierwszej ósemce, otrzyma jeszcze 1,667 mln złotych od Ekstraklasy SA. Na koncie spółki znajduje się w tym momencie 51 tys. zł.
– Przychody dnia meczowego z Lechem Poznań wyniosły 736 tysięcy złotych, z czego 306 tysięcy to koszty organizacji meczu. Bilans na plus to 430 tysiące złotych.
Łukasz Kwaśniewski stwierdził jednak później, że nowe władze Wisły nie dotarły (?!) do dokumentów zaświadczających o tym, na co zostały wydane pieniądze z dnia meczu z Lechem, których – jak łatwo policzyć – nie ma na koncie spółki.
Teraz wątek najbardziej załamujący. – 910 tysięcy złotych wynagrodzenia wypłacono dla trzyosobowego zarządu Spółki Akcyjnej (Sarapata, Dukat, Gołda – przyp.red.) w 2018 roku – poinformował Kwaśniewski.
910 tys., gdy już musiano widzieć, że klub stoi nad przepaścią i zaraz wykona wielki krok naprzód?! Tyle hajsu za to, że sprowadzono Wisłę na dno?! W czasie, kiedy piłkarze grali za darmo, pracownicy nie otrzymywali pensji, nie płacono za stadion, a kibice organizowali zbiórki pieniędzy?! To już po prostu szczyt skurwysyństwa i zwyczajnej bezczelności. Nie wiemy, jak ta dwójka (bo Gołda ponoć wziął z tego ledwie 8,5 tysiąca przez pół roku) może jeszcze spoglądać w lustro i go nie rozbić na milion kawałków.
Michlowicz dodał, że 910 tys. dla zarządu to są należne pensje. Jak jednak podaje na Twitterze Mateusz Miga, blisko 90% tej sumy zostało już wypłacone.
Kwaśniewski przyznał też, że Wisła lada moment może stracić ponad połowę składu. – 15 zawodników złożyło wezwania do zapłaty, 6 już się one przeterminowały. To Zoran Arsenić, Tibor Halilović, Marko Kolar, Jakub Bartkowski, Dawid Kort i Vullnet Basha. Pozostali to Martin Kostal, Jakub Bartosz, Rafał Pietrzak, Maciej Sadlok, Mateusz Lis, Rafał Boguski, Michał Buchalik i Marcin Grabowski.
Wisłocki dodał: – Wiem, że zawodnicy usłyszeli wiele deklaracji, nie chcę składać kolejnych. Na razie z zawodnikami będzie się kontaktował pan Bogusław Leśnodorski.
Sporo miejsca poświęcono też Gangowi Olsena. TS utrzymuje, że podpisana wcześniej umowa w żadnym zakresie już nie obowiązuje, klub wrócił do towarzystwa i można patrzeć do przodu. Zaczęto jednak od tego, jak wyglądały wcześniejsze rozmowy.
Wisłocki: – Pierwsi dokonali audytu krakowscy inwestorzy, oni posiadają dokładne dane jeśli chodzi o audyt wewnątrz klubu. Tak jak przekazali w oświadczeniu, nie byli w stanie temu podołać. Później pojawili się wspomniani kontrahenci. Nadeszła oficjalna oferta, odbyło się spotkanie w Krakowie z Matsem Hartlingiem i Adamem Pietrowskim. Po spotkaniu odbywała się praca nad projektem umowy. Ta umowa nie została podpisana, jak donosiły media, w Zurychu, tylko w niedzielę przed naszą wizytą w Zurychu.
– Mieliśmy bardzo duże wątpliwości, ale kolejne osoby, które się do nas zgłaszały uwiarygadniały kontrahenta. Że to wszystko ma sens. Umowa została podpisana. Uznaliśmy, że właściwe spotkanie w Zurychu będzie właściwe, by przygotować to, co najbardziej potrzebne podczas ich pobytu w Krakowie. Oczekiwali niewiele, co bardzo nas zaskoczyło. Przylecieli w dniu meczu z Lechem, później rezygnację złożyli członkowie Rady Nadzorczej oraz zarządu klubu, następnie panowie podjęli działania mające na celu dokończenie całej procedury.
Michlowicz: – Hartling i Ly zwrócili się do nas przez Jarosława Ostrowskiego, który kiedyś zasiadał w Komisji Ligi. To stanowiło dla nas o pewnej wiarygodności ich zamierzeń. Propozycja nie wpłynęła do nas, tylko do służb spółki. Wpłynęła we wrześniu, przeszła ona bez echa. Na początku listopada wpłynęła zmieniona oferta, w której pojawiło się więcej szczegółów. Na pewno w tym wszystkim nie było Alelegi. Właściwie od listopada zaczęliśmy badać, sprawdzać.
Kwaśniewski: – Sprawdzaliśmy zarówno Noble Capital, jak i – w dalszym etapie – firmę Alelega. Sprawdzały to też zewnętrzne podmioty. Alelega była funduszem inwestycyjnym, a takie nie ujawniają często swoich aktywów w sprawozdaniach. Mieliśmy jednak zapewnienia z bardzo dużej grupy, od ludzi związanych ze światem sportu, że jeśli nie ma innej oferty że powinniśmy podpisać tę umowę. My mieliśmy do końca duże zastrzeżenia, ale na tamten moment była to jedyna oferta.
Michlowicz: – Byliśmy w sytuacji, w jakiej byliśmy, nie byliśmy w stanie negocjować.
Michlowicz: – Mats Hartling i jego przyjaciele kontaktowali się z nami. Oni będą stali na stanowisku, że są właścicielami, my, że nie są.
Kwaśniewski: – W banku został jedynie złożony wzór podpisu niedoszłych właścicieli Wisły, nie został im przyznany dostęp do klubowego konta.
Michlowicz: – Jesteśmy zdania, że umowa jest nieważna. Kontrahenci nie wpłacili symbolicznej złotówki, nie doszły pieniądze – 12,2 mln zł. Ponadto, do dnia kolejnego nie wpłynęło do nas ani do spółki, ani nigdzie, potwierdzenie dokonania płatności. Byliśmy więc uprawnieni do unieważnienia umowy. Uważamy, że umowa nie wywarła żadnych skutków prawnych.
– Wydanie akcji panu Ly nie stanowi problemu. Istnieją instrumenty prawne, by uporządkować zaistniałą sytuację. Między innymi dlatego dwa dni temu postanowiliśmy powołać nowy zarząd. Uważamy się za pełnoprawnych właścicieli Spółki Akcyjnej, że wróciła ona w 100% do Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków. Możemy więc planować sprzedaż Spółki Akcyjnej.
Kwaśniewski: – Na moment podpisania przez nas umowy, była to jedyna oferta, jaka była w spółce. Nie jest prawdą, że ofert było kilka. Oferenci pytali tylko o ziemię TS-u. Ziemia TS-u jest święta i jej sprzedaż nie wchodzi w grę przy ratowaniu Spółki Akcyjnej.
Rafał Wisłocki potwierdził, że nadal są chętni na wejście do klubu. – Są dwa podmioty zainteresowane kupnem Wisły, które pojawiły się już w momencie wybuchnięcia burzy medialnej, więc nie wystraszą się tego wszystkiego. To podmioty z Polski.
Trudno było zadać jakieś pytanie. Co chwila ktoś wbijał się bez kolejki, mimo że miała być kulturka, czyli podniesienie ręki i po wskazaniu przez panią prowadzącą konferencję (nie panowała nad sytuacją) przedstawienie się oraz zadanie pytania. W końcu przebiliśmy się, chcąc się dowiedzieć, jaki jest stan zdrowia pana Vanny. – Nie wiemy, jak czuje się pan Vanna, nie daje znaku życia – odpowiedział krótko Wisłocki.
Wszystko było dobrze, dopóki to bohaterowie konferencji decydowali, o jakich tematach i jak dogłębnie rozmawiamy. Problemy zaczęły się, gdy dziennikarze zaczęli pytać i drążyć. Wtedy zamiast konkretów mieliśmy ogólniki, tajemnice, bagatelizowanie i próbę przekonania, że trzeba zapomnieć o wszystkim co było. Chwilami udzielało się to nawet Wisłockiemu, gdy na przykład zapytano go o rozliczenie Marzeny Sarapaty. Wtedy stwierdził, że ten temat schodzi na drugi plan, bo trzeba ratować spółkę. Coraz częściej uciekano w narrację „zapomnijmy o przeszłości, patrzmy do przodu, naprawdę ciężko pracujemy”.
Panowie, tak się nie da! Jeżeli chcecie zyskać pełną wiarygodność, musicie jednoznacznie i bez cienia wątpliwości odciąć się szemranego towarzystwa, które dotychczas miało w klubie wiele do powiedzenia. W bagatelizowaniu problemu brylował Michlowicz, ogólnie brzmiący zdecydowanie najmniej wiarygodnie z tej trójki. Podejrzewamy, że to przez wzgląd na swój udział we wcześniejszych decyzjach Sarapaty czy Dukata.
Udało nam się w końcu zadać pytanie o najemcę, który planował przejąć siłownię White Star Power po „Miśku”. Miała nim zostać niejaka Agata Zebranowicz. Jej działalność pod ten biznes wystartowała 1 stycznia 2019 roku, a została założona pod koniec listopada, dwa dni po tym, jak Szymon Jadczak poinformował na Twitterze, że umowa „Miśka” zostanie wypowiedziana. Z jej facebookowego profilu wynikało, że co najmniej darzy ona dużą sympatią środowisko kibiców z SKWK (polubiony profil, polubienia od koordynatora sekcji sportów walki Tomasza Sarary itd.). No, nie budziło to wiarygodności, która powinna być dla nowych władz priorytetem i siłą rzeczy można było odnieść wrażenie, że mamy tu kogoś podstawionego, by w praktyce utrzymano status quo.
Zebranowicz w piątek zrezygnowała z przejęcia siłowni z powodu zbyt dużego szumu, o czym powiedziała w rozmowie z Michałem Trelą z „Przeglądu Sportowego”. Michlowicz podczas konferencji zrobił z niej niemalże ofiarę medialnej nagonki. – Z informacji, które uzyskaliśmy od nowego najemcy, został on tak skutecznie odstraszony przez działania mediów, że ta osoba zadzwoniła i stwierdziła, że nie chce dalej prowadzić siłowni. Będziemy prawdopodobnie rozwiązywać tę umowę. Nie wiemy nic o związkach pani, która miała zostać nowym najemcą, ze środowiskiem kibicowskim – stwierdził.
Na nasze pytanie, według jakich kryteriów poszukiwano nowego najemcy i dlaczego wybrano akurat panią, która wygląda na powiązaną z SKWK, nie usłyszeliśmy żadnego konkretu. – Nie udało nam się dojść do powiązań nowego najemcy z Pawłem Michalskim, ani ze środowiskiem kibicowskim. Nie mogę powiedzieć, na jakiej podstawie została wybrana ta pani – mieliśmy wiele ofert, rozmawialiśmy z każdym potencjalnym najemcą, bla bla bla – w swoim stylu rozmywał sprawę Michlowicz.
– Mam nadzieję, że spotkamy się za 3-4 tygodnie, że już wtedy będzie nowy właściciel klubu – powiedział na finał Wisłocki.
Koniec końców wychodziliśmy z poczuciem niedosytu. Początek konferencji rozbudził nadzieje, że będziemy mieli prawdziwe oczyszczenie, ale dość szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Nie widać jednoznacznej chęci do rozliczenia przeszłości i wypalenia niektórych spraw do korzenia. A bez tego nie da się zacząć od zera z czystą kartą. Jest jakiś postęp, coś się ruszyło, lecz to chyba za mało.
Szymon Podstufka, Przemysław Michalak
Fot. newspix.pl