Zanim Tadeusz Pawłowski wróci na stanowisko pierwszego trenera Śląska Wrocław – przy dobrych wiatrach pewnie gdzieś pod koniec roku, chyba że nowy trener nie zawiedzie, to jeszcze trochę poczekamy – wrocławianie sprawdzą, ile do drużyny wniesie Vítezslav Lavicka. A wnieść może sporo, tak się przynajmniej wydaje biorąc pod uwagę doświadczenie czeskiego szkoleniowca.
– To absolutny top, bez rozróżniania, który jest lepszy, jest na tej samej półce co aktualny selekcjoner czeskiej reprezentacji Jaroslav Silhavy lub twórca sukcesów Viktorii Pilzno Pavel Vrba – charakteryzował go na łamach „Przeglądu Sportowego” były szkoleniowiec wrocławian, Lubos Kubik.
Laurka ładna, a co mówią fakty? W grudniu pisało się, że Lavicka może zostać trenerem Zagłębia Lubin, a także przeżywającej wielkie problemy Sparty Praga, z którą swego czasu – konkretnie w latach 2012-2015 – święcił największe sukcesy. Tamten czas to lata zwieńczone tytułem mistrzowskim w 2014, wicemistrzostwem rok wcześniej, a także krajowym pucharem i superpucharem. Na przestrzeni trzech sezonów wypracował średnią 2,16 pkt. na mecz, cały czas utrzymując drużynę w ścisłej czołówce, a pokłosiem sukcesów było wywalczony tytuł trenera roku. Takie samo wyróżnienie otrzymał w 2006, gdy sensacyjnie zdobył mistrzostwo ze Slovanem Liberec.
Chwilę po odejściu ze Sparty trafił do czeskiej młodzieżówki. Do drużyny z Patrickiem Schickiem czy Jakubem Jankto, z którą awansował na MME w Polsce. Czesi – w eliminacjach może nierozjeżdżający rywali jak walec, ale wygrywający większość spotkań dość gładko – na turnieju finałowym musieli uznać wyższość Niemców, Duńczyków i Włochów. Wygrali jedynie z tymi ostatnimi, zajmując ostatnią pozycję w grupie.
Porażka? Dla Czechów sam awans był sukcesem, czego dowodem zaufanie, jakim Lavicka został obdarzony. Młodzieżówkę prowadził nadal, choć kolejne eliminacje okazały się brutalnym zderzeniem z grecko-chorwacką rzeczywistością. Trzecie miejsce, nawet bez barażów.
Mimo wszystko, w obu miejscach – w Sparcie i w czeskiej młodzieżówce – wyrobił sobie solidną pozycję, wcześniej prawie trzy lata pracował w Sydney FC (jedno mistrzostwo, później przeciętnie), gdzie zasłynął przede wszystkim z tego, że… gdy drużynę trapił kryzys obiecał, iż wespnie się na najwyższy most w mieście, mimo lęku wysokości. Obietnicę spełnił.
Po trzech sezonach – oficjalnie z powodu tęsknoty za domem – poprosił o rozwiązanie kontraktu, wracając do Czech.
Transfermarkt.de
W Śląsku przed nim – podobno bardzo dobrym motywatorem, sprawiedliwym wobec piłkarzy – zadanie z gatunku trudnych. Potencjał kadrowy jest, tego nie neguje nikt, ale przy burdelu panującym w klubie – w klubie, dodajmy, z potencjałem na spokojną egzystencję w górnej ósemce – trzeba będzie trochę poszyć, na gotowe nie przychodzi.
Wydaje się jednak, że Śląsk zmierza w dobrym kierunku. Rozsądniejsza polityka transferowa z obcięciem kosztów na czele to jedno, zatrudnienie uznanego trenera – drugie. Uznanego i potrafiącego pracować z młodzieżą, co jest w sytuacji wrocławian – gdzie młodzież zawodzi, a trzon drużyny stanowią 30-letni Pich i 100-kilku letni Robak – bardzo ważne.
Fot. Newspix.pl