Reklama

Ranking Weszło 2018 – skrzydłowi

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2018, 19:42 • 4 min czytania 0 komentarzy

Gdyby matka natura była złośliwa i obdarzyła ptaki skrzydłami o jakości podobnej do jakości skrzydeł w polskim futbolu, te zwierzęta miałyby taką samą zdolność lotu jak hipopotamy. Niestety, ale jeśli jeszcze przy okazji i przed Euro 2016 mogliśmy naszych skrzydłowych chwalić, to teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Na bokach boiska mamy ogromną bryndzę, co naturalnie widać w rocznym rankingu, który jest być może nawet tak smutny, jak ten z lewymi obrońcami.

Ranking Weszło 2018 – skrzydłowi

Po pierwsze żaden z piłkarzy nie zasłużył na klasę B, czyli reprezentacyjną, kiedy w 2017 załapało się na nią dwóch zawodników – Grosicki i Błaszczykowski. Po drugie, właściwie tylko jeden skrzydłowy z tegorocznej dziesiątki może o sobie powiedzieć, że przez cały rok jego kariera posuwała się do przodu. To Damian Kądzior, a więc zwycięzca zestawienia. Jeszcze wiosną piłkarz pracował na transfer zagraniczny, notując w Górniku pięć goli i dorzucając dwie asysty. Latem transfer stał się faktem, a jesienią Kądzior potwierdził w Chorwacji, że Dinamo nie pomyliło się, stawiając właśnie na niego. Sześć bramek, dziewięć ostatnich podań, regularne minuty na ligowych boiskach (już przy okazji meczów Ligi Europy Polak usuwa się w cień). Do tego doszła reprezentacja, w której Kądzior zaliczył tak wyczekiwany debiut. Jakkolwiek spojrzeć, dla tego chłopaka był to dobry rok, ale też co ważne, on sam chce jeszcze więcej, o czym otwarcie mówi.

I tak jak doceniamy postawę Kądziora, tak jednak mamy świadomość, że w lepszych czasach Kądzior walczyłby o najniższy stopień podium. A nie wygrywałby całe zestawienie ze zdecydowaną przewagą. Liga chorwacka to jednak nie są Himalaje futbolu, w Lidze Europy zalicza ledwie epizody, a bywały przecież okresy, kiedy mieliśmy gości do grania w Bundeslidze albo Premier League. Teraz możemy tylko o tym pomarzyć.

Więc cóż, drugi jest Kamil Grosicki, niemający za sobą szczególnego czasu. Trzy gole i jedna asysta wiosną w Hull. Potem kolejna saga transferowa, znów nieudana, więc Grosik, który postawił wszystko na jedną kartę, musiał od nowa budować swoją pozycję w bandzie Tygrysów. Trochę to trwało, w międzyczasie Polak nie załapał się do reprezentacji, co za Nawałki było nie do pomyślenia, tak ważną rolę grał w tamtej kadrze. Ostatecznie Grosicki wrócił jednak do przyzwoitej formy i jest z nim już lepiej, gdyż ma duży udział w tym, że Hull odbiło się od dna i na przykład z sześciu ostatnich meczów wygrało pięć, w tym z liderującym Leeds. Jeśli dodać Kamilowi do tego znośny mundial – zwłaszcza w odniesieniu do kolegów z zespołu – ocena ogólna się poprawia. Jest jednak wciąż daleka od takiej w stu procentach pozytywnej i na pewno nie na poziomie, do którego pomocnik nas przyzwyczaił.

Reklama

Jeśli wicelider przy przeciętnym roku Grosickiego kogoś jeszcze nie przekonał do bryndzy polskich skrzydeł, piłkarz z trzeciego miejsca już musi to zrobić. Rafał Kurzawa zagrał dla Amiens jesienią ledwie 368 minut, do tego jest krytykowany za mocne ograniczenia w komunikacji. A jednak zajmuje trzecie miejsce, bo konkurencji po prostu nie miał. Kurzawie wystarczył przyzwoity mecz z Japonią na mundialu i worek ośmiu asyst w Polsce, by „brązowy medal” otrzymać. W takiej, a nie innej stawce stawał do wyścigu.

Ostatni z klasą C jest Paweł Wszołek. Jego rok to sinusoida. Raz gra regularnie dla QPR, raz nie, teraz ma lepszy moment, bo wychodzi w pierwszym składzie i daje konkrety – cztery gole i dwie asysty w lidze jesienią. Nie są to oczywiście, cholera wie, jak duże osiągnięcia, ale wielu Polaków ginęło w Championship, a skoro Wszołek się tam utrzymuje, można go docenić.

No i tyle „dobrego”, nikt więcej na klasę C nie zasłużył. D otrzymali Kucharczyk, Frankowski i Kosecki. Pierwszy za udział w mistrzostwie Legii (zwycięski gol z Lechem, bramki w fazie finałowej z Wisłą Płock i znów z Lechem) oraz w miarę niezłą jesień (sześć goli, pięć asyst). Frankowski zaliczył błysk w europejskich pucharach, poza tym był ważną postacią wicemistrzowskiej Jagi. A Kosecki przypominał dawnego siebie wiosną i pojechał do Turcji za pieniędzmi, gdzie na drugim poziomie gra regularnie, choć bez liczb (1 gol i 1 asysta).

Jóźwiak, Pawłowski i Wrzesiński zamykają zestawienie z najniższą dostępną klasą. Piłkarz Lecha notuje przebłyski, ale też wywalczył z kadrą Michniewicza awans do Euro. Pawłowski był bodaj obok Starzyńskiego najjaśniejszą postacią Zagłębia jesienią. Wrzesiński z buta wjechał do ligi, choć ostatnio cieniuje, to jego liczby jednak go bronią (jesienią 3 gole i 6 asyst). Cóż, nawet tak skromne dokonania wystarczą, by w dziesiątce się znaleźć. Tym bardziej przykre dla Kuby Błaszczykowskiego (123 minuty w klubie) jest więc to, że on nawet przy równie marnej sile osobowej polskich skrzydeł nie mógł myśleć o wejściu do zestawienia. Są jednak granice, do których przekroczenia ciągnięcie za uszy przez Brzęczka nie wystarczy.

W każdym razie: jest źle, a może nawet fatalnie. I jeśli nowy rok nie objawi nam kogoś konkretnego albo jeśli Grosicki czy Kurzawa znów wpadną w wir problemów, przy kolejnym rankingu możemy mieć jeszcze gorsze nastroje.

1TqqTPm

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...