Koniec grudnia to oczywiście czas na podsumowania, rankingi, wręczanie nagród za cały sezon. To także czas na zasłużony odpoczynek po wielu miesiącach harówki. Ale cóż – nie wszędzie i nie dla każdego. Iga Świątek właśnie rozpoczyna nowy sezon. Najbliższe dwa-trzy tygodnie powinny nam dać odpowiedzi na kilka kluczowych pytań.
Iga Świątek ma 17 lat, w maju będzie pełnoletnia. W kończącym się właśnie roku była jednym z największych odkryć polskiego sportu, z buta weszła w świat poważnego tenisa. Wygrała juniorski Wimbledon, zdobyła złoto młodzieżowych igrzysk olimpijskich (w deblu), zaczęła grać w seniorskich turniejach, lejąc bez litości znacznie starsze i wyżej notowane rywalki. W efekcie w ciągu roku kalendarzowego zaliczyła gigantyczny skok z ósmej setki rankingu na 179. miejsce na świecie.
Kiedy wy myśleliście już o świątecznym lenistwie, ona zasuwała na obozie treningowym w Hiszpanii, a potem nadrabiała zaległości w szkole. Kiedy wy siedzieliście w rodzinnym gronie przy wigilijnym stole, ona leciała z trenerem na drugi koniec świata. Kiedy wy odpoczywaliście po świątecznym obżarstwie, ona walczyła z jet lagiem w Nowej Zelandii. Kiedy wreszcie wy szykujecie się do sylwestrowych imprez, ona rozpoczyna pierwszy dorosły sezon gry w tenisa. Dziś zagra w pierwszej rundzie eliminacji do turnieju WTA w Auckland (pula nagród 226 tysięcy dolarów). Jasne, powiecie: zawodowy sportowiec musi ciężko trenować i latać po świecie. Pewnie, ale pamiętajcie, że ta dziewczyna ma 17 lat i właśnie spędza prawdopodobnie pierwsze święta z dala od rodziny (z trenerem Piotrem Sierzputowskim). Aha, z dala w tym przypadku to jakieś 17,5 tysiąca kilometrów…
Pierwsze losowanie sezonu 2019 miała umiarkowane. Dziś zagra z Elys Venturą, mistrzynią Nowej Zelandii juniorek. Jeśli wygra (to powinna być formalność, choć rywalka gra u siebie), w drugiej rundzie zmierzy się z rozstawioną z dwójką Claire Liu (#142 WTA).
– Zaczyna się prawdziwa próba dla Igi. Pierwsza rywalka to nie jest żadne wielkie wyzwanie, ale potem zaczną się poważniejsze nazwiska. Skoro jednak Polka ma ambicje i chce dołączyć do światowej czołówki, to powinna przejść eliminacje i powalczyć dalej. To dla niej pierwszy poważny sprawdzian. Do tej pory czasem mierzyła się z rywalkami z okolic setnego miejsca w rankingu, raczej takimi z przeszłością w czołowej setce. Teraz ma z nimi grać regularnie. Dopiero teraz przekonamy się więc naprawdę, na co ją stać w dorosłym tenisie – mówi Adam Romer, redaktor naczelny miesięcznika „Tenisklub”. – Ja widzę tu dwie możliwości. Pierwsza opcja: trach, trach, trach, ćwierćfinał w Auckland, przejście eliminacji w Australian Open. To dałoby jej dużo punktów i spory awans w rankingu oraz pozwoliło siłą rozpędu wejść w świat wielkiego tenisa.
Jest jednak także opcja mniej optymistyczna, w której to raczej rywalki robią Idze Świątek „trach, trach, trach”. – Oczywiście, nawet porażka w eliminacjach w Auckland i niepowodzenie w kwalifikacjach Australian Open nie oznaczają jeszcze żadnego dramatu. Iga jest bardzo młoda i ma czas – podkreśla Romer. – Rzecz w tym, że jeśli raz, drugi jej nie wyjdzie, mogą się pojawić kłopoty, brak pewności siebie, nerwy. Myślę, że musimy spokojnie poczekać, zaufać tej dziewczynie i jej sztabowi. Ona jest bardzo ambitna, zapowiada, że do wiosny chce się przebić w okolice 120. miejsca. Czy to się uda? Ma na to papiery i stać ją na wielkie granie. Za dwa tygodnie będziemy dużo mądrzejsi.
Mecz Igi Świątek z Elys Venturą dziś o 22 czasu polskiego. Jasne, wiemy, że to ledwie pierwsza runda eliminacji niezbyt dużego turnieju. Ale to także jej pierwszy mecz sezonu 2019. Miło by było zacząć od zwycięstwa.
foto: newspix.pl