Mamy przerwę zimową w Ekstraklasie, więc meczową pustkę zaczną nam wypełniać transfery i wszystkie wątki poboczne z nimi związane. Nasze kluby będą też mogły planować w kontekście letnim to, co lubią najbardziej, czyli rzecz jasna sprowadzania zawodników, którym wygasają kontrakty z dotychczasowym pracodawcą. Jak zawsze takich piłkarzy na rynku krajowym będzie wielu, a wiadomo, że to kąski najbardziej łakome.
Dlaczego? Bo mowa o nazwiskach, które już znamy i które mniej lub bardziej zostały zweryfikowane, więc są najmniejszą zagadką. Ryzyko pomyłki można zminimalizować. A jest w czym przebierać.
Na niektórych pozycjach bogactwo wyboru, szczególnie w drugiej linii. Na skrzydła w pierwszej kolejności wybraliśmy Jesusa Imaza i Michała Kucharczyka, ale Konrad Wrzesiński, Spas Delew czy nawet nie ujęty w ogóle Giorgi Merebaszwili bez wątpienia wzbudzą zainteresowanie w Ekstraklasie. Imaz to chyba zresztą największa promocja w ogóle w temacie wygasających umów. Ostatnio pisano, że podchody pod niego robi Lech Poznań, lecz chętnych na pewno jest znacznie więcej – również z zagranicy.
Z bramkarzami akurat trochę bieda. Jeżeli ktoś od 1 stycznia będzie mógł swobodnie rozmawiać z innymi klubami, przeważnie jest już mocno po trzydziestce. Wyjątek stanowi Matthias Hamrol z Korony, który między słupki wskoczył trochę z braku laku po odejściu Zlatana Alomerovicia, a niespodziewanie jesienią był jednym z lepszych w całej lidze na swojej pozycji. Wiek także jest jego atutem (rocznik 1993). Do jedenastki rezerwowej wstawiliśmy Arkadiusza Malarza, który mimo 38 wiosen na karku dopiero co odegrał kluczową rolę w zdobyciu przez Legię mistrzostwa Polski. Po nagłej degradacji w hierarchii stołecznej ekipy ambicja zapewne go roznosi i będzie jeszcze chciał udowodnić swoją przydatność w innym miejscu. Zakładamy, że Jasmin Burić i Matus Putnocky również nie musieliby się martwić o swoją przyszłość na polskim rynku, gdyby nie mieli już przyszłości w Poznaniu.
W obronie atrakcyjne kandydatury na bokach. Bartosz Rymaniak od dwóch lat utrzymuje wysoki poziom. Jeśli nie dogada się w Kielcach, bez problemu znajdzie zatrudnienie w innym polskim klubie lub nawet poza krajem. Chęci wyjazdu zresztą nie ukrywa, wydaje się, że lepszego momentu nie będzie. Po lewej stronie stawiamy Adama Hlouska nad Rafałem Pietrzakiem, choć w praktyce ligowej konkurencji łatwiej będzie wyciągnąć tego drugiego. Hlousek w Legii zarabia tyle, że prawdopodobnie albo w niej zostanie, albo opuści Polskę. Tak czy siak, chyba każdy w Ekstraklasie chętnie dziś by go przejął.
Jeśli ktoś szuka „za darmo” stopera otrzaskanego z polską ligą, to też ma wybór. Naszym zdaniem najbardziej atrakcyjne nazwiska to Aleksandar Sedlar i mimo wszystko Michał Pazdan, który może w Legii już się nie mieści, ale w ekstraklasowej skali to nadal top wśród środkowych obrońców. Co nie zmienia faktu, że Joao Nunes, Dani Suarez czy w dalszej kolejności Marcin Pietrowski również otrzymaliby niejeden telefon.
Wracając do drugiej linii. Podobnie jak na skrzydłach, w środku pola biedy nie ma. Maciej Gajos, którego odejście z Lecha podobno zostało już przesądzone, powinien przebierać w ofertach. Ok, nie poradził sobie jako kapitan „Kolejorza”, ogólnie przy Bułgarskiej spodziewano się po nim więcej, ale 3/4 ligi wzięłoby go momentalnie z pocałowaniem ręki. Pytanie, czy jest możliwy kompromis finansowy. Na dziś wydaje się, że ci nieliczni, których stać na aktualną pensję Gajosa nie będą nim zainteresowani, a cała reszta nie jest w stanie tyle zaproponować. W razie czego można się skusić na Mateusza Możdżenia, który już chyba trochę zakisił się w Kielcach. A jeśli nie on i Gajos, to może Damian Dąbrowski, Gerard Badia lub Mateusz Możdżeń? W dalszej kolejności jeszcze m.in. Marquitos.
Zostaje nam atak i tu chyba sprawa wygląda najgorzej. Jedyny napastnik, któremu 30 czerwca kończy się kontrakt, który nie jest zaawansowany wiekowo i jesienią sporo strzelał to Elia Soriano. Łukasz Wolsztyński dopiero dochodzi do formy po poważnej kontuzji, ale wcześniej zdążył pokazać duży potencjał, do tego wciąż znajduje się w dość atrakcyjnym wieku (24 lata). Na tu i teraz fajną opcją wydaje się Marcin Robak i – ewentualnie – Michal Papadopulos. Tak poza tym, trzeba szukać gdzie indziej.
Gwoli ścisłości: nie braliśmy pod uwagę zawodników, którzy mają w kontraktach opcję przedłużenia (np. Adnan Kovacević, Kamil Jóźwiak, Chrystian Gytkjaer). W takich przypadkach można założyć, że ich kluby trzymają rękę na pulsie i kontrolują sytuację. Nowe umowy Jóźwiaka czy Gytkjaera to w zasadzie formalność.
Ok, ostatecznie tak wygląda nasza najlepsza jedenastka piłkarzy Ekstraklasy, którym po sezonie wygasają kontrakty (stan na 27 grudnia). Z taką paczką wypadałoby walczyć co najmniej europejskie puchary.

Fot. FotoPyk